Francja pomyślnie przeprowadziła test pocisku zdolnego do przenoszenia głowic nuklearnych
18 listopada Generalna Dyrekcja Uzbrojenia (DGA) Francji pomyślnie przeprowadziła test pocisku M51.3 o zasięgu 10 tys. km, który wkrótce znajdzie się na wyposażeniu okrętów podwodnych z napędem nuklearnym. Rakieta jest zdolna do przenoszenia głowic jądrowych.
Francja zwiększa swój potencjał bojowy
.„Test ten umożliwił potwierdzenie ważnej ewolucji (tego) pocisku” – oznajmił francuski minister obrony Sebastien Lecornu.
Pocisk M51.3 będzie mógł pozostać na wyposażeniu armii przez około 15 lat. Rakieta ta może przenosić około 10 głowic nuklearnych, zdolnych pokonać nawet najsolidniejszą obronę powietrzną wroga – zapewnił producent pocisku, firma ArianeGroup.
Program na rzecz budowy M51.3 został zainicjowany w 2014 roku, po nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję. Celem tego przedsięwzięcia było dostosowanie sił zbrojnych Francji do aktualnego postępu technologicznego – zauważył dziennik „Le Figaro”.
Test pocisku balistycznego typu Biscarosse
.Próbę M51.3 przeprowadzono w bazie rakiet balistycznych Biscarrosse w południowo-zachodniej Francji. W operacji wzięły udział okręty marynarki wojennej, odpowiedzialne za usuwanie odłamków pocisku z Oceanu Atlantyckiego – powiadomił dziennik.
Prezydent Francji musi mierzyć się z wyzwaniami wewnętrznymi i zewnętrznymi
.Republika Francuska, jeden z militarnych i politycznych liderów zachodniej Europy, staje teraz przed trudnymi decyzjami. Stabilność wewnętrzna i kwestia obronności Francji, są w kontekście chińskiej ekspansji w Afryce oraz nadal trwającej wojnie na Ukrainie kluczowymi wyzwaniami dla prezydenta Macrona. „Zdolność do stawiania im czoła zależy zawsze zarówno od ich obiektywnej trudności, jak i od umiejętności politycznych prezydenta i jego otoczenia” – pisze w artykule na łamach Wszystko co Najważniejsze prof. Stefan KAWALEC wiceminister finansów w latach 1991-1994 i współtwórca t.zw. Planu Balcerowicza. Uważa on, że poza wyzwaniami militarnymi, przed Francją i jej prezydentem stoi jeszcze wiele wyzwań natury gospodarczej.
Autor zaznacza, że Francja potrzebuje szoku konkurencyjności. Aby uratować model społeczny, stanowiący źródło dumy narodowej Francuzów, Francja powinna przejść na bardziej skandynawski model, z silnym podejściem probiznesowym. Przeszkodą dla takiej zmiany jest jednak brak waluty krajowej
„Potrzebne prorynkowe reformy w pierwszej kolejności powodują ograniczenie popytu, co oznacza impuls spowolnienia w gospodarce” – wskazał prof. Stefan Kawalec.
Gdyby Francja miała własną walutę, efekt recesyjny zostałby zrównoważony przez naturalne w takiej sytuacji osłabienie waluty, co przyczyniłoby się do wzrostu popytu na towary krajowe na rynku wewnętrznym i na rynkach eksportowych.
„W większości przypadków na świecie, gdzie takie programy dostosowawcze się powiodły, towarzyszyła im dewaluacja waluty, co poprawiało konkurencyjność gospodarki i łagodziło ekonomiczne i społeczne koszty reform. W przypadku Francji, pozbawionej własnej waluty, takie wsparcie jest niemożliwe, a w sytuacji długotrwałej frustracji społecznej spowodowanej wysokim bezrobociem trudno jest podjąć działania, których pierwszym rezultatem będzie dalsze pogorszenie samopoczucia ludzi” – dodaje prof. Stefan KAWALEC.
Do czasu wprowadzenia wspólnej waluty Francja była wiodącą siłą polityczną w Europie. Francuzom doskwierało jednak to, że w sprawach walutowych pierwsze skrzypce w Europie grały Niemcy. Francuskie elity, z prezydentem François Mitterrandem na czele, uważały, że wspólna waluta spowoduje wzmocnienie pozycji gospodarczej Francji w stosunku do Niemiec. Stało się jednak odwrotnie.
„Niemcy sobie poradziły. Natomiast Francja znalazła się̨ w stagnacji i ma od lat wysokie bezrobocie. Pozbawiona własnej waluty nie ma możliwości manewru. Francuski prezydent okazał się w znacznej mierze bezradny i znalazł się w pozycji bezskutecznego petenta w stosunku do Niemiec” – dodaje autor.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB