Francja przyjęła ustawę o zwrocie dzieł sztuki zrabowanych Żydom

Parlament francuski przyjął w czwartek ustawę, dzięki której muzea będą mogły sprawniej zwracać dzieła sztuki skonfiskowane żydowskim właścicielom podczas niemieckiej okupacji. Ustawa została przyjęta jednogłośnie przez obie izby parlamentu. Jest „historyczna i bardzo symboliczna”, powiedziała senator Beatrice Gosselin.
Skonfiskowane dzieła sztuki wrócą do właścicieli
.Ministerstwo kultury w Paryżu ocenia, że polityka konfiskat objęła w samej tylko Francji około 100 tys. dzieł sztuki. Około 60 000 z nich zostało zlokalizowanych w Niemczech po wojnie i sprowadzonych z powrotem do Francji, gdzie większość z nich została zwrócona właścicielom lub ich spadkobiercom. Jednak 2 200 spośród tych dzieł trafiło do francuskich muzeów.
Dotychczasowe problemy ze zwrotem i zmiana prawa
.Problemy ze zwrotem dotyczyły tych właśnie artefaktów. Ich powrót do rąk prawowitych właścicieli był skomplikowany ze względu na francuskie ustawodawstwo przyznające muzeom „niezbywalną” własność – wyjaśnia portal France24. Oznaczało to, że w przypadku każdego przedmiotu lub kolekcji parlament musiał uchwalać odrębną ustawę o ich zwrocie.
Zgodnie z nowym prawem restytucje mogą być dokonywane szybciej i sprawniej, a rząd musi jedynie uzyskać zgodę specjalnej komisji. Prawowici właściciele skradzionych dzieł sztuki będą mogli teraz wybrać, czy wolą odzyskać własność, czy dojść do polubownego porozumienia z muzeami, jeśli wybiorą odszkodowanie zamiast restytucji.
Zdaniem szefującej ministerstwu kultury Rimy Abdul Malak nowa ustawa pomoże „rzucić światło na naszą historię i przyszłość”.
Francja 1940-1944. Czarna karta rynku dzieł sztuki
.„Rynek dzieł sztuki przeżywał we Francji w latach 1940-1944 okres swojej prosperity. Prosperity, której tłem, nie zapominajmy, były łapanki i deportacje do obozów śmierci” – pisze Emmanuelle POLACK, wybitna francuska badaczka kwestii dzieł sztuki zagrabionych we Francji w czasie okupacji.
Jak podkreśla, „euforia, która zapanowała na rynku dzieł sztuki we Francji, a szczególnie w Paryżu, który był wówczas najważniejszym rynkiem na świecie, dotyczyła całego tradycyjnego łańcucha powiązań – pracowni malarskich, galerii, domów aukcyjnych. Prawo podaży i popytu uwypuklało minusy rozchwianej ekonomii wolnorynkowej”.
„Po pierwsze, na rynek zaczynały dopływać towary pochodzące z mienia zagrabionego, a także takie, które żydowskie rodziny, pragnące odzyskać choć trochę żywej gotówki, wyprzedawały za bezcen, aby móc uciec przed prześladowaniami. Po drugie, miejsce kolekcjonerów z prowincji oraz z zagranicy (w tym klienteli żydowskiej), którzy opuszczali rynek dzieł sztuki w strefie okupowanej, natychmiast przejmowali ci, którzy wzbogacili się na okupacji. Po trzecie, rynek dostał olbrzymi zastrzyk kapitału, gdyż 17 grudnia 1941 roku na żydowską wspólnotę w strefie okupowanej, w ramach represji za zamachy, nałożono kontrybucję w wysokości miliarda franków, płatną do paryskiego oddziału Reichskreditkasse” – pisze Emmanuelle POLACK.
Ekspertka dodaje, że „należało więc rzucić więcej światła na francuski rynek dzieł sztuki lat 40. XX wieku i zbadać, jakie konsekwencje dla mikrospołeczności na nim działającej miały ustawy antysemickie wprowadzane zarówno przez niemieckiego okupanta, jak i Francja Vichy. Nowe, haniebne prawo było ogromnym ciosem dla żydowskich marszandów i kolekcjonerów, a droga, którą przeszli niektórzy z nich, pozwala nam w pełni pojąć dramatyzm sytuacji. Niektórzy zdołali wyjechać z Francji – jak słynny marszand Paul Rosenberg, którego pozbawiono obywatelstwa francuskiego i który wyjechał z rodziną do Stanów Zjednoczonych, albo jak odkrywca talentów Pierre Loeb, który dostał się wraz z najbliższymi na Kubę. Inni, jak René Gimpel, swoją przynależność do społeczności żydowskiej, a także postawę wobec reżimu Vichy przypłacili życiem. Ten ostatni został zresztą wydany przez innego kolekcjonera”.
„Kolekcje prywatne należące do rodzin żydowskich ulegały rozproszeniu. Dzieła sprzedawano, nierzadko za wysokie ceny, a także wymieniano się nimi z innymi kolekcjonerami. Niemieckie zarządzenia „arianizowały” mienie żydowskie, które było rozkradane przez tymczasowych administratorów bądź komisarzy z Komisariatu Generalnego ds. Żydowskich” – pisze Emmanuelle POLACK.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/PP