Francuski może się stać wymarłym językiem – Jean-Marie Rouart w „Le Figaro"
Prezydent Emmanuel Macron zainauguruje na początku listopada Międzynarodowe centrum języka francuskiego (Cité internationale de la langue française) w Villers-Cotterêts. Jak stwierdza w tekście opinii w „Le Figaro” Jean-Marie Rouart z Akademii Francuskiej, inicjatywa ta byłaby dobra, gdyby nie groziła sprowadzeniem do zamknięcia w muzeum języka francuskiego, którego prezydent nie broni i który traktuje bez poważania.
.„Tak czasem krytykowany, prezydent Macron posiada niezaprzeczalne zalety. Nie możemy mu odmówić wielkiej racjonalnej inteligencji, plastyczności mowy której używa czasem za bardzo – z pewnością kosztem zwięzłości – tak jakby cieszył się czarującym urokiem swojego własnego głosu. To co go wyróżnia od poprzedników, to niejasność, która maskuje genialną myśl. Ta niejasność która czyni oryginalność obrazów Eugène’a Carrière’a, ale która, w polityce, grozi mniej rozstrzygającymi rezultatami” – ocenia Jean-Marie Rouart.
„Zapomnijmy jednak o jego niejasnych deklaracjach, w których zaprzeczał istnieniu kultury francuskiej, jego naiwności politycznej gdy zdecydował o otwarciu szeroko puszki Pandory jaką są archiwa wojny w Algierii, zapamiętajmy raczej na jego korzyść jego powrót do energii nuklearnej, odnowienie kształcenia zawodowego, uświadomienie o niebezpieczeństwach przekształcania gleby” – zaznacza. „Poza tym na tyle co go znam, człowiek jest urzekający a jego żona czarująca. Koniec komplementów” – dodaje.
Jak podkreśla członek Akademii Francuskiej, „jeśli jest jakaś dziedzina, w której [prezydent Francji] jest daleki od olśniewania, jest to obrona języka francuskiego”. „Trzeba szukać daleko w historii Francji, aby znaleźć przedstawiciela państwa który równie mu szkodził. Jest to niepowodzenie o tyle zadziwiające, że ta misja jest oczywista. Nie jest zawrotnym dojście do najwyższej władzy kraju, którego wspaniałą oryginalnością jest, że był zbudowany przez swoich pisarzy i którego język wzbudza od zawsze podziw ludów i elit intelektualnych z całego świata?” – zaznacza.
Jak twierdzi Jean-Marie Rouart, inicjatywa odnowienia zamku w Villers-Cotterêts i utworzenia tam centrum języka francuskiego, wygląda na rezultat wyrzutów sumienia Emmanuela Macrona, który wcześniej nie bronił języka. Cité internationale de la langue française powstało w zamku, w którym król Franciszek I podpisał edykt, zatwierdzający język francuski jako oficjalny język w kraju. „Możemy podnosić kamienie budowli ale nie podnosi się języka z tak długiego złego traktowania i z tak upartej wrogości. Od razu pojawia się palące pytanie: po co uświęcać symbol w tym samym czasie, kiedy porzuca się język francuski na nieuniknione zniszczenie które skazuje je na stanie się językiem wymarłym, zastępowanym stopniowo przez mieszankę francusko-angielską”- ocenia członek Akademii Francuskiej.
„Czemu będzie służyć to laboratorium frankofonii, znajdujące się 3 godziny od Paryża i nazwane Międzynarodowym centrum języka francuskiego? Tak, czemu będzie służyć ta zabawka prezydenta? Nic nie jest mniej jasne niż jego misja. Misja która, jak ją definiuje Paul Rondin, nowy dyrektor, były dyrektor Festiwalu w Awinion, współzałożyciel French Tech Culture (nie, drogi czytelniku, to nie żart) pozostaje marzycielska: Język jest chmurą która się zmienia i która tworzy za każdym razem nowe formy. Z taką deklaracją, oto jesteśmy dobrze uzbrojeni na walkę z niszczeniem naszego języka. To co wiemy w tej mgle intencji, to że będzie dużo kwestii frankofonii: wsparcie prezydenta które przyczyniło się do ustanowienia na czele tej organizacji byłej minister rwandyjskiej, znanej z tego że promowała w jej kraju angielski w miejsce francuskiego, powiększa naszą konsternację” – stwierdza Jean-Marie Rouart, dodając, że za popularyzowaniem obecnie we francuskich kręgach idei wielojęzyczności stoi chęć nieprzyznawania prymatu języka francuskiego. „Uważa się, że prawdziwy język francuski jest tworzony poza Francją i ponieważ ten język przyjął przez całą swoją historię słowa obcojęzyczne (arabskie, niemieckie, angielskie itd.) należy nie zatrzymać gangrenę anglicyzmów, ale przeciwnie, wspierać ją” – ocenia.
Jak ocenia Jean-Marie Rouart, Emmanuel Macron podczas pełnienia urzędu prezydenta „dopuścił się najpoważniejszych zwichnięć języka francuskiego”. „Po pozowaniu z radosnym uśmiechem podczas One Planet Summit w Paryżu, trzymając tabliczkę Make our planet great again, dobił nas Choose France w Wersalu, start-up nation i stworzył z tego całą szkołę: Olivier Véran, podczas gdy truł nam o radach podstawowej higieny podczas pandemii Covid-19, nie mógł znaleźć innego słowa niż cluster” – przytacza Jean-Marie Rouart, przypominając, że Akademia Francuska w swoim raporcie wskazała na wszystkie uchybienia w prawie nakazującym używania języka francuskiego przez reprezentantów instytucji Republiki Francuskiej. „Od legitymacji Sorbony przetłumaczonej na angielski, od Sorbonne Université po Lorraine aéroport (angielska składnia), po tandetnie brzmiące hasła regionalne Sarthe Me Up, Oh My Lot, jest to druzgocący zbiór naszego poddania anglicyzmom. (…) Jest to porażka języka, której konsekwencją będzie koniec cywilizacji francuskiej, ponieważ ich losy są złączone” – stwierdza członek Akademii Francuskiej, twierdząc, że język francuski może coraz bardziej łączyć się z angielskim
.Zdaniem Jeana-Marie Rouarta, Międzynarodowe centrum języka francuskiego, jest „piękną inicjatywą umieszczenia języka francuskiego w muzeum, aby nie musieć się przejmować jego powolnym niszczeniem w którym samemu się uczestniczyło”.
oprac.JM