Francuzi popierają protekcjonizm w handlu międzynarodowym

protekcjonizm

Francuzi bardziej niż Niemcy i Brytyjczycy popierają protekcjonizm w handlu międzynarodowym, o czym świadczą wyniki sondażu firmy iBanFirst i ośrodka Cluster17, a zatem są w tej kwestii większymi „trumpistami” niż ich sąsiedzi – informuje 21 listopada tygodnik „Le Point”.

Francuzi popierają protekcjonizm w handlu międzynarodowym

.Publikując wyniki sondażu tygodnik zwraca uwagę, że poglądy Francuzów, Niemców i Brytyjczyków są interesujące w świetle objęcia prezydentury w USA przez Donalda Trumpa. Francuzi, choć nie wpadają w „trumpomanię”, wykazują „pewne powinowactwo” z polityką nowego gospodarza Białego Domu – ocenia „Le Point”.

56 proc. Francuzów uważa, że podniesienie ceł na towary sprowadzane do USA z zagranicy nie jest uzasadnione, a 44 proc. uważa, że jest ono usprawiedliwione. Przeciwnicy protekcjonistycznych działań mają więc przewagę nad zwolennikami, ale jest ona mniejsza niż w krajach sąsiednich. W Niemczech usprawiedliwia taki krok jedynie 24 procent badanych, a w Wielkiej Brytanii – 38 procent.

Zdaniem „Le Point” silniejsze poparcie we Francji dla barier celnych ma pewne wytłumaczenie. „Francuzi uważają się za wielkich przegranych globalizacji i handlu międzynarodowego” – powiedział tygodnikowi politolog Emmanuel Riviere, który brał udział w badaniu. Przypomniał, że 67 proc. Francuzów uważa, że reguły handlu międzynarodowego są raczej niekorzystne dla ich ojczyzny, podczas gdy tylko 16 proc. Niemców i 27 proc. Brytyjczyków myśli tak w odniesieniu do własnych krajów.

Pułapka średniego rozwoju

.Pułapka średniego rozwoju to wyzwanie, z jakim boryka się wiele państw. Polega na niezdolności gospodarki do dogonienia państw najwyżej rozwiniętych, czyli do osiągnięcia wysokiej stopy życiowej ludności – pisze prof. Kazimierz DADAK w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Polska w pułapce średniego rozwoju?„.

„Według Banku Światowego Polska należy do krajów najwyżej rozwiniętych. Ten piękny stan rzeczy zakłóca to, że według danych przedstawionych przez tę samą instytucję dochód narodowy na głowę mieszkańca w 2022 r. (liczony według parytetu siły nabywczej, czyli po uwzględnieniu różnic w poziomie cen) wynosi nad Wisłą tylko 58 proc. tego, czym cieszy się statystyczny Amerykanin. Ów szczegół pokazuje, jak ważna jest definicja wysokiego poziomu rozwoju. Miło mieszkać w państwie statystycznie należącym do światowej czołówki, ale jeszcze milej byłoby cieszyć się dochodem przynajmniej takim, jakim cieszy się mieszkaniec np. Niderlandów (94) lub Niemiec (87 proc. amerykańskiego poziomu)”.

„Wzrost naszego dobrobytu dobrze przedstawia się na tle unijnych wyników. W 2022 r. przeciętny rodak cieszył się realną stopą życiową już tylko o 23 proc. niższą, niż wynosiła średnia dla UE. Rośnie jednak dystans między Europą a USA. W 1995 r. średni realny dochód narodowy na obywatela w strefie euro wynosił 88 proc. amerykańskiego, a w 2022 r. tylko 75. W okresie 1995–2022 niektórzy członkowie strefy euro zanotowali wręcz katastrofalne wyniki. Włosi, którzy trzy dekady temu mieli dochody praktycznie takie same jak Amerykanie, dziś zarabiają o 30 proc. mniej! To jest m.in. skutek przyjęcia wspólnej waluty przez gospodarkę, która należała do mniej rozwiniętych technologicznie”.

„Podstawy naszych sukcesów leżą w „minionej epoce”. Od razu należy wyjaśnić, że nie w polityce gospodarczej tamtych czasów. „Komuniści” zmusili społeczeństwo do na wpół niewolniczej pracy i wskutek tego uprzemysłowiono kraj rolniczy. Ale ten ogromny wysiłek w niemałym stopniu poszedł na marne. Jego owoce zostały też zaprzepaszczone w pierwszych kilkunastu latach transformacji, gdy wiele przedsiębiorstw sprzedano za niewielkie pieniądze zagranicznym interesom. Niemniej racjonalizacja gospodarowania, lepsze wykorzystanie np. infrastruktury energetycznej czy przemysłu hutniczego szybko przyniosły dobre skutki. Podobne procesy zaszły i w innych państwach naszego regionu, stąd doganianie wyżej rozwiniętych członków UE”.

.”Jednak te nadwyżki mocy produkcyjnych zostały już wyczerpane i nasza gospodarka nie posiada dalszych rezerw, które można by efektywniej wykorzystać i tym samym łatwo osiągnąć wyższą stopę życiową. Co więcej, jako członek Unii będziemy zmuszeni do dokonania „zielonej transformacji”, która niesie z sobą ogromne koszty i utratę efektywności gospodarowania. Koszt uzyskania energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych jest dużo wyższy od tego, jakiego wymaga energetyka oparta na spalaniu węglowodorów. Jeśli poważnie traktować „cele klimatyczne”, to czeka nas zamykanie elektrowni opalanych węglem i zastępowanie ich instalacjami bazującymi na OZE. W tym ostatnim zakresie nie mamy żadnych poważniejszych osiągnięć (technologii), więc transformacja będzie oznaczać transfer finansów na Zachód. Tymczasem za oceanem po powrocie Donalda Trumpa do Białego Domu będą stawiać na wydobycie ropy naftowej i gazu. Europa będzie coraz bardziej zostawać w tyle” – twierdzi prof. Kazimierz DADAK.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-kazimierz-dadak-polska-w-pulapce/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 stycznia 2025