Giorgia Meloni i Mateusz Morawiecki - jedynymi liderami UE na zaprzysiężeniu Trumpa

Premier Włoch Giorgia Meloni będzie jedyną szefową rządu kraju UE na poniedziałkowym zaprzysiężeniu Donalda Trumpa, towarzyszyć jej będzie były polski premier – pisze włoski dziennik „La Repubblica”. Po raz pierwszy w historii II Republiki premier Włoch będzie uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Zaprzysiężenie Donalda Trumpa – gośćmi premier Włoch Giorgia Meloni i Mateusz Morawiecki
.Jak zauważa rzymska gazeta, premier Włoch Giorgia Meloni chce „wyprzedzić” innych europejskich przywódców i jako pierwsza spotkać się z już urzędującym prezydentem Stanów Zjednoczonych, jeszcze przed brytyjskim premierem Keirem Starmerem. To szef rządu w Londynie jest tradycyjnie pierwszym gościem nowego prezydenta USA – wyjaśnia. Celem włoskiej premier jest to, by wpisać się szybko w nową „geografię władzy Trumpa” i przeprowadzić z nim rozmowę – dodaje włoski dziennik.
„La Repubblica” odnotowuje, że szefowej rządu towarzyszyć będzie w Waszyngtonie delegacja jej macierzystej partii Bracia Włosi. Obecny będzie też nowy lider partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, następca Giorgii Meloni na tym stanowisku – były premier RP Mateusz Morawiecki.
„La Repubblica” twierdzi, że przywódcy Unii Europejskiej, „wykluczeni” z ceremonii są „zirytowani” z powodu zaproszenia dla szefowej włoskiego rządu.
Brońmy wartości demokratycznych na Ukrainie. Jakakolwiek nostalgia za faszyzmem jest niezgodna z naszą mentalnością
.Demokracja i wolność zapisane w konstytucji powinny łączyć, a nie dzielić – musimy uczynić tę rocznicę momentem odnowienia harmonii – pisze Giorgia MELONI w Święto Wyzwolenia Włoch na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Włochy obchodzą Święto Wyzwolenia. Będę towarzyszyć Prezydentowi Republiki Włoch w tradycyjnej ceremonii złożenia wieńca laurowego na Ołtarzu Ojczyzny, podczas gdy ministrowie rządu wezmą udział w innych zaplanowanych uroczystościach.
W moim pierwszym 25 kwietnia podzielę się jako premier kilkoma refleksjami, które, mam nadzieję, przyczynią się do tego, że ta rocznica stanie się momentem odkrytej na nowo harmonii narodowej, w którym świętowanie naszej wolności pomoże nam zrozumieć i wzmocnić rolę Włoch w świecie jako niezastąpionej ostoi demokracji. Czynię to jako osoba, która widziała, jak te refleksje dojrzewały w szeregach jej partii politycznej 30 lat temu i która nie odstępowała od nich przez długie lata politycznego i instytucjonalnego zaangażowania. Od wielu lat, jak przyzna każdy uczciwy obserwator, partie reprezentujące prawicę w parlamencie deklarują swoją niekompatybilność z jakąkolwiek nostalgią za faszyzmem.
25 kwietnia 1945 r. to dla Włoch moment przełomowy: koniec II wojny światowej, okupacji nazistowskiej, dwudziestolecia faszyzmu, prześladowań antyżydowskich, bombardowań, wielu ofiar śmiertelnych, niedostatków, które przez długi czas dotykały naszą wspólnotę narodową. Niestety, ta sama data nie wyznaczyła końca krwawej wojny domowej, która rozdarła naród włoski, która w pewnych rejonach trwała nadal, a nawet dzieliła rodziny ogarnięte nienawiścią i prowadziła do egzekucji nawet kilka miesięcy po zakończeniu konfliktu. Trzeba pamiętać, że podczas gdy miliony Włochów mogły tego dnia cieszyć się wolnością, dla setek tysięcy naszych rodaków z Istrii, Fiume i Dalmacji przyniósł on drugą falę masakr i dramat exodusu. Jednak podstawowym owocem 25 kwietnia była i bez wątpienia pozostaje afirmacja wartości demokratycznych, które znajdujemy w konstytucji republikańskiej.
W drodze cierpliwych negocjacji, zmierzających do określenia zasad i reguł naszej rodzącej się liberalnej demokracji – co nie było jednomyślnie pożądane przez wszystkie odłamy ruchu oporu – powstał tekst, który miał łączyć, a nie dzielić, jak przypomniał kilka dni temu profesor Galli della Loggia.
W zarządzaniu tą trudną przemianą, obejmującą amnestię, której chciał ówczesny minister sprawiedliwości Togliatti, konstytuanta powierzyła demokracji zadanie włączenia w nowe ramy również tych, którzy zostali pokonani lub byli bierni wobec faszyzmu. Ludzie, którzy byli wcześniej wykluczeni z procesu konstytucyjnego, podjęli się wprowadzenia milionów Włochów do nowej republiki parlamentarnej, kształtując demokratyczną prawicę, która przez lata rosła w siłę, włączając w swoje szeregi również przedstawicieli takich orientacji politycznych, jak katolicka czy liberalna, którzy sprzeciwiali się reżimowi faszystowskiemu.
W ten sposób mimo wielu trudności narodziła się wielka demokracja, solidna i silna, która w długim okresie powojennym potrafiła oprzeć się zagrożeniom wewnętrznym i zewnętrznym, czyniąc Włochy protagonistą europejskich wielostronnych procesów integracyjnych. Demokracja, w której nikt nie chciałby zrezygnować z wypracowanej wolności. Wolność i demokracja są dobrem nas wszystkich. To nie tylko osiągnięcie, jakim może pochwalić się nasz naród, ale także jedyne prawdziwe antidotum na wszelkie zagrożenia autorytarne.
Dlatego nie rozumiem, dlaczego we Włoszech wśród uważających się za strażników tych wartości są tacy, którzy w istocie im zaprzeczają, mówiąc o wyimaginowanym podziale Włochów na demokratów i innych – przypuszczalnie stanowiących większość, jak można sądzić na podstawie wyników wyborów – którzy, choć tego nie deklarują, rzekomo skrycie marzą o powrocie do przeszłości, do braku wolności.
.Rozumiem jednak, jaki cel przyświeca tym, którzy w ramach przygotowań do uczczenia tego dnia sporządzają listę osób, które mogą, a które nie mogą uczestniczyć w obchodach, co nie ma nic wspólnego z historią. Chodzi o wykorzystanie kategorii faszyzmu jako narzędzia delegitymizowania każdego przeciwnika politycznego – jest to rodzaj broni masowego wykluczenia, jak nauczał Augusto Del Noce, która przez dziesięciolecia pozwalała na usuwanie ludzi, stowarzyszeń i partii z każdej sfery konfrontacji czy dyskusji. Ta postawa przez lata doprowadzała nawet do niedopuszczalnych epizodów nietolerancji. Mamy nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy musieli być ich świadkami – cały tekst [LINK].
PAP/ Sylwia Wysocka/ WszystkocoNajważniejsze/ LW