Góra, która stała się osobą prawną

Góra Taranaki w Nowej Zelandii stała się osobą prawną – przekazały media w tym kraju. O zmianie statusu góry, o który walczyła społeczność maoryska, zadecydował parlament. To trzecia taka decyzja w historii – wcześniej osobami w sensie prawnym stały się rzeka Whanganui i park narodowy Te Urewera.

Społeczność Maorysów długo działała na rzecz tego, by Góra Taranaki stała się bytem prawnym

.Osobowość prawna została nadana górze i okolicznym terenom, „w tym ich fizycznym i metafizycznym elementom”.

„Twarzą i głosem” Taranki, nieczynnego wulkanu, będzie zespół, w którego skład wejdą cztery osoby nominowane przez ministra środowiska i czterech przedstawicieli rdzennych plemion uważających górę za swojego przodka.

Parlament uznał, że góra została bezprawnie zabrana Maorysom po kolonizacji Nowej Zelandii – przypomniał portal stacji CNN. Deputowany Paul Goldsmith powiedział, że Taranaki jest „czczonym przodkiem, źródłem fizycznego, kulturowego i duchowego życia, a także miejscem ostatecznego spoczynku”.

Rdzenni mieszkańcy Nowej Zelandii wierzą, że Ruataranaki – założyciel i przodek plemienia Taranaki – wykopał na zboczach wulkanu w pobliżu źródła rzeki Hangatahua jaskinię grobową Te Ana a Tahatiti, która aż do końca XIX była używana do pochówku kości. Teść Ruataranakiego, Tahurangi, rozpalił na szczycie góry ceremonialny ogień i nadał wulkanowi tradycyjną nazwę – twierdzą członkowie plemienia na swojej stronie internetowej.

W 1840 r. Maorysi i przedstawiciele Korony Brytyjskiej podpisali Traktat z Waitangi — dokument założycielski Nowej Zelandii, w którym Korona zagwarantowała Maorysom zachowanie praw do ziemi i zasobów. Jednak wersje językowe traktatu (maoryska i angielska) różniły się między sobą i Korona zaczęła łamać jego postanowienia – podała CNN. Kilkanaście lat po zawarciu traktatu góra i otaczające ją ziemie skonfiskowano w ramach kary za maoryską rebelię.

Goldsmith, który odpowiada za porozumienia między rządem a plemionami Maorysów, przyznał, że złamanie traktatów wyrządziło społeczności maoryskiej „niezmierzoną krzywdę”.

Mimo nadania górze osobowości prawnej nie zmieni się dostęp do niej i „wszyscy Nowozelandczycy będą mogli nadal ją i czerpać radość z tego nadzwyczajnego miejsca” – zapewnił Goldsmith.

Nasza planeta zmienia się coraz szybciej\

.Michał KŁOSOWSKI: – Za oknem jest niezwykle gorąco. Czy w Polsce jesteśmy przygotowani na coraz wyższe temperatury?

Andrzej KASSENBERG: – To zależy, jak na to patrzymy. Czy patrzymy z punktu widzenia szarych obywateli, którzy zmagają się z tymi temperaturami, czy patrzymy z punktu widzenia gospodarki i określonych sektorów gospodarczych. Zarówno jedno, jak i drugie spojrzenie prowadzi do konkluzji, że klimat się zmienił i będzie się zmieniał – stoimy w obliczu katastrofy klimatycznej, która nie wydarzy się jutro, ale sądzić należy, że jeżeli nie zmienimy naszego sposobu życia, to w drugiej połowie XXI wieku nastąpią ekstremalne zmiany.

Będzie ich coraz więcej, będą coraz silniejsze, a w konsekwencji może się okazać, że w niektórych rejonach ludzie kompletnie nie będą mieli warunków do życia. Już dzisiaj z ogromnym trudem przyjmujemy kilka milionów uchodźców z Ukrainy, a wówczas będą to setki milionów z całego świata. To, co się dzieje, jest bardzo poważnym ostrzeżeniem.

– Wiele się mówi o migracji klimatycznej, o kryzysach klimatycznych w Afryce, w krajach, które są daleko od Polski. Żeby posłużyć się pewnego rodzaju metaforą, zapytajmy: czy Żuławy Wiślane mogą nagle zniknąć z mapy Polski?

– Według analiz prowadzonych jakiś czas temu, jeżeli nie dokonamy istotnych zmian, należy się liczyć z tym, że pod koniec tego wieku poziom Bałtyku podniesie się o 80–100 centymetrów. Oznacza to oczywiście nie tylko ogromne zagrożenie dla Żuław, ale także na przykład dla gdańskiej starówki. Szacuje się, że na całym Wybrzeżu może być zagrożonych 245 tysięcy osób. Oczywiście nie możemy temu zapobiec w tym sensie, żeby to nie nastąpiło, ale możemy się zabezpieczyć, jednak to będzie kosztowne. Czy warto wydawać ogromne pieniądze na techniczne rozwiązania związane z adaptacją do zmian klimatu, czy może lepiej wydać pieniądze na inne sposoby produkowania i zużywania energii? Może trzeba się zastanowić, co jemy, z jakich rzeczy korzystamy, co każdy z nas może zrobić, choć gros spraw leży po stronie dużego biznesu, który nie za bardzo chce się szybko zmieniać.

– Z jednej strony mamy wszechobecny greenwashing wielkich firm, a z drugiej może już nie jesteśmy w stanie zapobiec katastrofie klimatycznej.

– Greenwashing był, jest i będzie.

– Potrzebujemy już rewolucji czy możliwe są jeszcze ewolucyjne zmiany proekologiczne?

– Jestem zdania, że potrzebna jest nam mądra rewolucja. Na zmiany ewolucyjne jest już za późno. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tak zwany budżet węglowy – a budżet węglowy określa, ile zanieczyszczeń możemy jeszcze wyemitować, żeby nie przekroczyć wzrostu temperatury, na który zgodziliśmy się na szczycie klimatycznym w Paryżu w 2015 roku, gdzie mowa jest o dwóch stopniach, a najlepiej półtora – to jest góra siedem, dziesięć lat, jeżeli świat będzie rocznie emitować tyle, ile emituje dzisiaj, czyli jakieś 40 miliardów ton CO2. Tyle jest czasu.

Wywiad z Andrzejem KASSENBERGEM dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/andrzej-kassenberg-gospodarka-umiaru/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 stycznia 2025