Heckler & Koch – nazistowska przeszłość założycieli firmy
Założyciele firmy Heckler & Koch zajmującej się produkcją broni strzeleckiej, byli odpowiedzialni za zatrudnianie w czasie II wojny światowej robotników przymusowych – opisuje portal SWR. Jak dowodzą badania historyczne, wykorzystywali oni m.in. polskie kobiety.
Heckler & Koch – rodowód firmy
.Firma Heckler & Koch wywodzi się z Mauser-Werke Waffensysteme, która powstała w Oberndorfie n. Neckarem (Badenia-Wirtembergia) na początku XIX wieku. Po przegranej Niemiec w 1945 fabryka ta znalazła się we francuskiej strefie okupacyjnej.
Byli inżynierowie tej fabryki, Edmund Heckler, Theodor Koch i Alex Seidel, założyli w 1949 roku spółkę Heckler & Koch, stając się jednymi z kluczowych producentów broni w Niemczech.
„Edmund Heckler był oportunistą, który wykorzystywał swoją specjalistyczną wiedzę, aby służyć przygotowaniom do wojny oraz gospodarce wojennej. Pod koniec 1939 roku przystąpił do NSDAP w celu rozwijania kariery zawodowej” – wynika z badania, przeprowadzonego przez stowarzyszenie historyczne GUG na zlecenie firmy.
„Niemiecki przemysł był głęboko uwikłany w zbrodnie nazistowskie. Wiele firm już wcześniej zleciło historykom zbadanie swojej przeszłości, obciążonej wykorzystywaniem pracowników przymusowych. Heckler & Koch jest na tym tle przypadkiem szczególnym, gdyż firma powstała dopiero w 1949 roku, a więc w czasach RFN. Przez długi czas firma Heckler & Koch nie interesowała się dziejami swoich założycieli” – zauważa SWR.
Obszerna kronika firmy, która ukazała się z okazji 50. rocznicy w 1999 roku, nie odniosła się krytycznie do okresu przedwojennego. „Dopiero opublikowane obecnie opracowanie historyków rzuciło światło także na przeszłość pozostałych założycieli: Theodor Koch był członkiem wspierającym SS i wspierał finansowo tę organizację narodowosocjalistyczną” – przypomniała autorka badania, Stefanie van de Kerkhof.
Firma Mauser-Werke, z której wywodzi się późniejsza spółka Heckler & Koch i gdzie pracowali Koch i Seidel, zatrudniała tysiące robotników przymusowych. O tym fakcie przypomina pomnik w Oberndorfie. Inżynier Edmund Heckler pracował w czasie wojny dla firmy Hasag w Saksonii, produkującej amunicję. Był szefem fabryki naboi w Taucha, zatrudniającej ponad tysiąc osób. „Nie odpowiadał za sąsiednią fabrykę pancerfaustów Hasag, w której według relacji świadków panowały szczególnie złe warunki. W raporcie Bild am Sonntag z 2020 roku oskarżono Hecklera o kierowanie tymi właśnie zakładami” – przypomina SWR.
Niebezpieczeństwo trywializowania zbrodni nazistowskich
.Historycy zwracają jednak uwagę na niebezpieczeństwo trywializowania zbrodni nazistowskich. Martin Winter z Uniwersytetu w Lipsku ostrzega, że określenie Edmunda Hecklera „współpodążającym” i oportunistą to zbytnie uproszczenie.
Winter prowadzi projekt badawczy, zajmujący się nazistowską przeszłością zakładów Hasag. „To, że nie znaleziono żadnych dowodów na konkretne przestępstwa, nie oznacza niewinności Hecklera. W jego fabryce także zatrudniano robotników przymusowych, szczególnie polskie kobiety. Stawianie robotników przymusowych przeciwko więźniom obozów koncentracyjnych jest niebezpieczną trywializacją” – stwierdził historyk.
Juergen Graesslin, od lat krytykujący firmę Heckler & Koch, domaga się wyciągnięcia większych konsekwencji. „Z badania wynika, że założyciel firmy, Edmund Heckler, był współodpowiedzialny za nazistowską machinę zagłady. Jeśli firma poważnie chce stanąć po stronie demokracji, to imię nazistowskiego poplecznika Edmunda Hecklera nie powinno dłużej widnieć w nazwie przedsiębiorstwa” – stwierdził Graesslin.
Zarząd firmy Heckler & Koch nie odniósł się jeszcze do wniosków historyków. „Ustalenia te są dla nas nadal czymś nowym” – twierdził Jens Bodo Koch, dyrektor generalny. Pełen raport z badania ma ukazać się na początku 2024 roku.
Heckler & Koch to obecnie największy niemiecki producent broni krótkiej. Firma, założona w Oberndorfie w 1949 roku, w 2022 roku wartość sprzedaży wyniosła 305 mln euro.
Niemieckie wyparcie
.„Zbrodni niemieckich z II wojny światowej nie da się zawęzić ani do nazistów, ani do Holokaustu. Bez zbliżenia stanowisk w tej sprawie trudno o autentyczne polsko-niemieckie pojednanie” – pisze Karol NAWROCKI, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreśla, „ponad dwie trzecie (68 proc.) naszych zachodnich sąsiadów jest przekonanych, że Niemcy bardzo dobrze przepracowały swoją nazistowską przeszłość i mogą służyć innym krajom jako wzór – dowodzi sondaż tygodnika Die Zeit z 2020 r. To bardzo wygodne podejście, ale ma ono niewiele wspólnego z prawdą”.
„Prawda jest taka, że Niemcy tylko w małym stopniu rozliczyli się z II wojny światowej. Powojenna denazyfikacja okazała się tak płytka, że jeszcze w latach 60. administracja RFN była przesiąknięta byłymi członkami NSDAP, a nawet oficerami SS. Koncerny, które za Hitlera wzbogaciły się na pracy niewolniczej, w czasach cudu gospodarczego mogły dalej pomnażać swoje majątki. Zbrodniarze wojenni tylko wyjątkowo trafiali w RFN lub w NRD na ławę oskarżonych” – pisze Karol NAWROCKI.
Jego zdaniem „dziś wychowują się kolejne pokolenia Niemców, które żyją w nieświadomości skali niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej i przeceniają niemiecki opór wobec brunatnego reżimu. To efekt zaniedbań w edukacji, ale też szerzej – krótkowzrocznej polityki historycznej Berlina, w której mieszają się puste gesty, samozadowolenie i sztuczne oddzielanie Niemców od nazistów”.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN