Inwestorzy wiedzący o planowanym ataku Hamasu na Izrael zarobili ponad 100 mln dolarów – „Daily Telegraph”
Inwestorzy, którzy mieli wiedzę o planowanym przez Hamas ataku na Izrael w dniu 7 października, mogli zarobić ponad 100 mln dolarów na krótkiej sprzedaży izraelskich akcji w dniach poprzedzających atak – wynika z amerykańskiego raportu opisywanego we wtorek przez „Daily Telegraph”.
Inwestorzy zarobili ponad 100 mln dolarów
.Kwotę tę oszacowali Robert Jackson Jr z New York University School of Law i Joshua Mitts z Columbia Law School. W opublikowanym 60-stronicowym opracowaniu nie wymienili żadnych nazwisk, ale napisali, że byli to „poinformowani traderzy, którzy przewidywali atak Hamasu i czerpali z niego zyski”.
„W oparciu o wnioski wynikające z obecnych dowodów nie jest niewyobrażalne, że zyski przekraczają 100 mln dolarów” – powiedział brytyjskiemu dziennikowi Mitts.
Jackson i Mitts zwrócili uwagę, że zawieranie dużej liczby transakcji krótkiej sprzedaży było niezwykłe, ponieważ odbywało się podczas żydowskiego święta Sukkot, będącego bardzo spokojnym okresem w Izraelu, zarówno pod względem informacji finansowych, jak i aktywności giełdowej. Wskazali też, że podobne ruchy odnotowano w okresie Paschy na początku kwietnia, kiedy – jak wynika z zeznań schwytanych przez Izrael członków Hamasu – pierwotnie planowano atak.
Przed atakiem sprzedaż papierów wartościowych wzrosła
.„Na kilka dni przed atakiem inwestorzy zdawali się przewidywać nadchodzące wydarzenia. A tuż przed atakiem krótka sprzedaż izraelskich papierów wartościowych na giełdzie w Tel Awiwie dramatycznie wzrosła” – napisali autorzy.
W raporcie stwierdzono, że poziom krótkiej sprzedaży mający miejsce, gdy zbliżał się 7 października, był na znacznie większą skalę, niż podczas poprzednich kryzysów, z którymi borykał się Izrael – w tym pandemii Covid i wojny w Strefie Gazy w 2014 roku. Był to 1 proc. wszystkich transakcji od 2009 roku. Według autorów, także na amerykańskich giełdach przed atakiem doszło nietypowego, „ryzykownego” handlu.
Krótka sprzedaż polega na pożyczaniu akcji i sprzedawaniu ich w nadziei, że ich cena spadnie. Inwestorzy dążą do ich odkupienia po niższej cenie, zgarniając różnicę.
Izraelskie władze finansowe oświadczyły, że sprawa jest im znana i jest przedmiotem dochodzenia.
Czym i kiedy skończy się ta wojna?
.Podczas gdy inwestorzy zarabiają, na wojnie jak zwykle cierpią cywile. Konflikt między Izraelem i Palestyną trwa i nie wiadomo, jak ani kiedy się zakończy. Na to pytanie próbuje odpowiedzieć na łamach „Wszystko co Najważniejsze” profesor nauk humanistycznych, Jacek HOŁÓWKA. „Tworzenie stanów splątanych i mętnych pod względem prawnym uznawane jest czasem za sprytny zabieg polityczny, podobny w stylu do misternej partii szachowej. Mnożenie wątpliwości, tworzenie sytuacji niezwykłych i niedających się rozplątać daje nadzieję na znalezienie nieznanych wcześniej rozwiązań, może lepszych niż wszystkie inne dotąd” – twierdzi profesor.
„Jednak by wprowadzać tak zawiłe sztuczki, trzeba mieć jakiś pomysł na zawarcie pokoju. Na Bliskim Wschodzie nikt go nie ma. Tam czeka się cudu i liczy na rozwiązanie noszące znamię historycznego przewrotu. Albo ma zniknąć Izrael, albo ma zniknąć arabska Palestyna i wszyscy mają być zadowoleni. To dość naiwne oczekiwanie, ponieważ Palestyna jako państwo w ogóle nie istnieje. To tylko pseudoprawna konstrukcja, z którą nie wiadomo, co robić. Jej dziwaczny i nieokreślony status miał zapewne uspakajać potencjalnych wrogów. Kraj pozbawiony państwowości wydawał się zbyt wiotki, by stwarzać zagrożenie, choć jednocześnie Palestyna miała być rzekomo dość silna, by umieć o siebie zadbać. Teraz wszyscy widzą, że przyjęty status państwa namiastkowego tylko ułatwia agresję w jego imieniu i przeciwko jego istnieniu. Ten twór poplątany, nieuchwytny i nie do obrony stał się nagle bolesnym cierniem w boku słonia” – pisze prof. Jacek Hołówka.
„Czym zatem może się skończyć starcie między Izraelem a Hamasem? Tego dziś nikt nie wie. Ale teoretycznie możliwe są trzy rozwiązania. Albo Izrael wie, czego chce, i zastosuje koncepcję wojny von Clausewitza, czyli po osiągnięciu celów militarnych zaprowadzi trwały pokój, zdobywając sobie uznanie sąsiadów, Stanów Zjednoczonych i całego świata. Tak byłoby najlepiej. Albo Izrael pójdzie na całość i za van Creveldem ustali swą trwałą zwierzchność nad Palestyńczykami. Nie wiadomo, na jak długo. Albo – i to jest chyba najgorsze wyjście – Izrael przemieni wszystkich mieszkańców wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego w narody wiecznie wojujące. Czwartej możliwości już chyba nie ma. Chociaż – przepraszam – może niepotrzebnie pominąłem bombę atomową” – podsumowuje profesor.
PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkocoNajważniejsze/AB