Irena Chodakiewicz ps. "Śmieszka" – Anna Wellisz i prof. Marek Jan Chodakiewicz o swojej babci

Irena Chodakiewicz

Kiedyś weszłam do niej, jak czytała książkę i zapytałam, co czyta – pamiętam, że to był Archipelag Gułag Sołżenicyna. Zaczęła czytać na głos i to było coś koszmarnego. Wiele lat później zdałam sobie sprawę, że nie czytała, lecz opowiadała. O sobie – wspomina swoją babcię Irenę Chodakiewicz Anna Wellisz.

„Irena”, „Irka”, „Śmieszka”

.Irena Chodakiewicz de domo Cieszewska urodziła się w 1912 r. w rodzinie o korzeniach szlacheckich (herbu Jastrzębiec), z tradycjami powstańczymi. Z zamiłowania artystka – szkicowała, malowała i pisała wiersze – natomiast studia na Uniwersytecie Stefana Batorego ukończyła na wydziale matematyczno-przyrodniczym, gdzie była jedną z niewielu kobiet. Na uniwersytecie poznała swojego męża, Jana Chodakiewicza, absolwenta prawa USB. 

Jak opisuje prof. Marek Jan Chodakiewicz w biografii swojej babci, Irena Chodakiewicz była związana z ruchem narodowym. We wrześniu 1939 r. została powołana do obrony przeciwlotniczej jako referent sanitarny w Wilnie. Po wkroczeniu wojsk sowieckich na Kresy dołączyła do działalności konspiracyjnej SZP-ZWZ-AK. W czasie okupacji niemieckiej od 1942 r. pełniła funkcję łączniczki mjr. Mieczysława Potockiego („Węgielny”), komendanta Inspektoratu „B” Okręgu Wileńskiego AK. Małżeństwo Chodakiewiczów prowadziło nasłuch radiowy i na podstawie audycji przygotowywało serwis informacyjny, ich mieszkanie przy ul. Zakrętowej 9 było punktem kontaktowym i miejscem konspiracyjnych spotkań Komendy Okręgu.

W listopadzie 1943 r. Irena Chodakiewicz została aresztowana przez Gestapo. Mjr Potocki wspominał, że poddana bardzo brutalnemu śledztwu, nie ujawniła swoich powiązań z konspiracją. Dzięki działaniom AK 20 kwietnia 1944 r. udało się ją wykupić z więzienia. Po ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej do Wilna w grudniu 1944 r. jej mąż Jan został aresztowany przez NKWD i zesłany do łagru w Stalinogorsku. W tym czasie Irena służyła jako łączniczka w komórce łączności Delegatury Rządu i Konwentu Polskich Stronnictw Politycznych.

NKWD dopadło ją w czerwcu 1945 r. Ponownie poddana bestialskiemu przesłuchaniu – znów się nie złamała. W grafiku podziemia rozpracowywanego przez NKWD babcia jest umieszczona w dwóch miejscach: fikcyjnym, na szczęście nisko, jako maszynistka i we właściwym, ale bez zdjęcia lub nazwiska — Sowieci, dzięki Bogu, nie wiedzieli kogo złapali – opowiada Anna Wellisz, wnuczka Ireny.

Chociaż efekt tortur niemieckich był bardziej widoczny (pęknięte kręgi kręgosłupa, co sprawiło, że była zawsze zgięta na bok w biodrach; uszkodzony nerw trójdzielny na twarzy, co powodowało, że wyglądała, jakby miała tik nerwowy, który jakby szarpał połowę jej twarzy — usta, oczy, policzek – w stronę skroni), powiedziała mi, żebym zawsze pamiętała, że Niemcy mogą mi zniszczyć ciało, ale Sowieci zniszczą mi duszę. To było jak miałam chyba siedem czy osiem lat, kilka lat przed jej śmiercią. Mówiła też, że najważniejsze jest, abym w czasie tortur nadstawiała głowę i robiła wszystko, co w mojej mocy, aby stracić przytomność, bo wtedy łatwiej mi będzie znieść ból. 

.Zwolniona „na wabia” w sierpniu 1945 r., zgubiła śledzących ja enkawudzistów i pod fałszywym nazwiskiem wyjechała do Polski centralnej. Ukrywała się w Bydgoszczy i Warszawie, utrzymując kontakty z Ośrodkiem Mobilizacyjnym Okręgu Wileńskiego. Aresztowana przez UB w 1947 r., ponownie przeszła ciężkie śledztwo, lecz nie udowodniono jej związków z podziemiem. Zwolniona, musiała meldować się co kilka dni na UB aż do 1956 r. Po przejściach wojennych była inwalidką. Inwigilowana i szykanowana, zwolniona z pracy w 1951 r. pod pretekstem dużej absencji spowodowanej chorobą jej nowo narodzonego dziecka. Następnie przez 5 lat pozostawała bez stałego zatrudnienia. Po 1956 r. pracowała dwa lata, ale choroba wymusiła na niej stałą przerwę w pracy zawodowej.

Irena Chodakiewicz zmarła w 1979 r., do końca życia ciężko chorowała. Została odznaczona Krzyżem AK – pisze prof. Marek Jan Chodakiewicz.

Zmarła na raka, w domu, pod opieką rodziców i sióstr zmartwychwstanek z naszej parafii na Żoliborzu, które troskliwie pomagały się nią zajmować. Wcześniej leżała w szpitalu, ale była trudna pacjentką — mówiła wszystkim na oddziale, że ich oszukują, że nie ma dla nich nadziei i że dostają tylko placebo żeby myśleć, że są leczeni. Lekarze ją wypisali i wysłali do domu z morfiną, którą dostawała w zastrzykach na ból do końca. Ten koniec był niesłychanie ciężki.

wspomina Anna Wellisz.

Niezłomna kobieta o wielkim charakterze

.To, co najbardziej porusza w historii Ireny Chodakiewicz, to jej wiara w niezbywalność godności ludzkiej w czasach, gdy została ona zdeptana i zanegowana, w czasach nienawiści, odhumanizowania i bestialstwa jednych ludzi wobec drugich. Krocząc przez to piekło na ziemi, czerpała siłę z tego, w czym wzrosła i co zostało jej przekazane.

Ojciec opowiadał – wspomina Anna Wellisz – gdy któregoś dnia wracał ze swoją mamą z racją jedzenia. Zobaczyli kolumnę przepędzanych ulicami jeńców sowieckich. Babcia dała tacie chleb, z którym wracali do domu i wskazała bardzo młodego bosego żołnierza. Tata zawahał się, nie rozumiał dlaczego miałby dać chleb jednemu z nich, bo wiedział kim byli ci żołnierze i jak się zachowywali. Babcia mu powiedziała: „Tak, to są nasi wrogowie – ale ty jesteś Chrześcijaninem”.

Innym razem, gdy jej syn był świadkiem bestialskiego zachowania okupantów, Irena zamiast chronić go przed rzeczywistością, tłumaczyła: „tak się zachowują ludzie bez Boga”. Zamiast nienawiści, za którą po przejściu brutalnych śledztw i represji trudno byłoby ją winić, we wrogach widziała raczej ludzi okaleczonych i pozbawionych sumienia.

Do ostatnich dni nosiła w sobie rany i traumy. W nocy miała koszmary i strasznie krzyczała. Kiedyś się obudziłam i przestraszona jej krzykiem poszłam do jej pokoju, żeby się upewnić, że nic się nie stało. Gdy ją obudziłam, powiedziała mi bardzo rzeczowo, że to nic, tylko sen i że śniło jej się przesłuchanie – opowiada Anna Wellisz.

.Irena Chodakiewicz przeszła wielokrotne śledztwa Gestapo, NKWD i UB. Nikogo nie wydała, nie złamano jej. Największym cierpieniem było dla niej zwycięstwo komunizmu i ostateczna utrata niepodległości.

Oprac. Róża Bojemska

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 lutego 2025