Izrael nie zrealizuje celów operacji militarnej w Strefie Gazy - Ahron Bregman
Izraelowi zapewne nie uda się zrealizować celów operacji militarnej w Strefie Gazy, bo nie dość, że samo opanowanie tego terytorium jest trudne, to przegrywa walkę o sympatię światowej opinii publicznej – mówi dr Ahron Bregman z Departamentu Studiów nad Wojną w King’s College London.
Ahron Bregman o działaniach Izraela
.”Celem operacji wojskowej jest zbliżenie się do Hamasu, zniszczenie jego sił zbrojnych i zapewnienie, że nie będzie on w stanie rządzić Strefą Gazy. A także zabicie jego przywódców. To bardzo ambitne cele, których prawdopodobnie nie uda się osiągnąć” – uważa Bregman, który w przeszłości służył w izraelskiej armii przez sześć lat i brał udział w rozpoczętej w 1982 r. wojnie z Libanem.
Wskazuje, że jest kilka powodów, dla których nie ma szans, aby Izraelczycy osiągnęli te cele. „Po pierwsze, Hamas to nie tylko Strefa Gazy. Są także na Zachodnim Brzegu, w Syrii, w Libanie, mają przywódców w Katarze i Turcji, mają inwestycje bankowe w wielu krajach. Ale głównym powodem, dla którego nie można wykończyć Hamasu, jest to, że Hamas jest ideą, a żeby zniszczyć tę ideę, Izraelczycy powinni wymyślić lepszą. Tak więc samo zniszczenie rakiet i karabinów nie zadziała” – wyjaśnia ekspert.
Jak dodaje, nawet gdyby Izraelowi udało się zająć całą Strefę Gazy, powstaje pytanie, co dalej zrobić z tym terytorium. „Izraelczycy twierdzą, że nie chcą kontrolować Strefy Gazy na stałe. Sądzę, że gdy zakończą operację wojskową – lub ją wstrzymają – nastąpi okres przejściowy, w którym pieczę nad Strefą Gazy sprawować będą ONZ lub może inne kraje. A w dłuższej perspektywie, uważam, że nastąpi to, co chciałaby zobaczyć administracja Joe Bidena, czyli, że władze Autonomii Palestyńskiej, które kontrolują Zachodni Brzeg, będą też kontrolować Strefę Gazy” – wskazuje.
Przyszłość Hamasu
.Bregman zaznacza, że będzie to bardzo trudne, bo władze Autonomii Palestyńskiej są bardzo niepopularne w Strefie Gazy i gdyby dziś odbyły się wybory na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, zapewne wygrałby Hamas. Ale dodaje, że w dłuższej perspektywie jest mało prawdopodobne, by Stany Zjednoczone i inne kraje zachodnie zgodziły się, aby Hamas dalej rządził Strefą Gazy i dlatego potrzebne będzie inne rozwiązanie.
Jego zdaniem, takim rozwiązaniem mogłoby być zreformowanie władz Autonomii Palestyńskiej, w tym wprowadzenie nowego lidera w miejsce niepopularnego w Strefie Gazy Mahmuda Abbasa i wtedy byłaby szansa, że Palestyńczycy ze Strefy Gazy to zaakceptują, zwłaszcza jeśli będzie temu towarzyszyła perspektywa powstania państwa palestyńskiego. „Strefa Gazy i Zachodni Brzeg pod przywództwem Autonomii Palestyńskiej, które będą funkcjonować obok Izraela to może być pomysł na zastąpienie idei, jaką jest Hamas” – uważa Bregman.
Przyznaje on, że ważnym czynnikiem utrudniającym Izraelowi realizację celów operacji w Strefie Gazy jest słabnące poparcie na świecie. „Teraz w rękach Izraela jest północna część Strefy Gazy, przynajmniej to, co jest nad ziemią. Ale pozostało jeszcze dwie trzecie tego terytorium, a poparcie międzynarodowe dla izraelskiej operacji maleje, więc bardzo trudno Izraelczykom będzie ją zakończyć zgodnie z planem. Być może po prostu ogłoszą zwycięstwo, ale nie będzie to prawdziwe zwycięstwo” – mówi.
„W ostatnich tygodniach stracili wiele wsparcia światowej opinii publicznej. Po straszliwym barbarzyńskim ataku z 7 października było dla nich wiele sympatii. Ale bardzo szybko międzynarodowa opinia publiczna zwróciła się przeciwko Izraelczykom, głównie z powodu bardzo brutalnej taktyki zastosowanej wobec Strefy Gazy. Zaczęli sprawiać wrażenie, że walczą z narodem palestyńskim, a nie z Hamasem” – zauważa Bregman.
Jego zdaniem Izraelowi będzie bardzo trudno odzyskać międzynarodowe poparcie, ponieważ straszne obrazy, które pojawiły się po 7 października zostały teraz zastąpione równie strasznymi obrazami ze Strefy Gazy. Wskazuje, że aby nie stracić reszek sympatii, Izrael musiałby zmienić taktykę wojskową, ale to pomoże już tylko w niewielkim stopniu.
Wojna Izraela z Hamasem
.Na temat wojny Izraela z Hamasem, która rozpoczęła się 7 października 2023 r., na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „To wojna czy powstanie?„.
Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór. Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu. Arabskie samobójczynie wysadzały w powietrze siebie i żydowskich klientów w supermarketach, izraelscy żołnierze wykręcali ręce palestyńskim wyrostkom noszącym butelki z podejrzanym płynem. Na zachód od rzeki Jordan, na terenie, który oficjalnie nie podlegał izraelskiej administracji, powstawały izraelskie osiedla chronione i patrolowane przez wojsko.
Jednocześnie w Strefie Gazy budowano podziemne tunele mające wyjścia po stronie Izraela, które z czasem złożyły się na podziemny labirynt zakamarków wykorzystywanych przez Hamas na skład broni i rakiet. Dla Izraela było to zagrożenie, którego nie wolno było ignorować. Jednak bez wywołania silnych protestów na świecie Izrael nie mógł wprowadzić swego wojska na teren Gazy, zarządzić okupacji całej strefy i totalnie zdominować lokalnej ludności.
Teraz, po ataku przeprowadzonym przez Hamas na początku października 2023 r., sytuacja jest zupełnie inna. Trzeba się liczyć z rozmaitymi groźnymi konsekwencjami. Izrael może zlikwidować z trudem wypracowany status autonomicznej Strefy Gazy i może pogodzić się z oskarżeniem, że podejmuje działania do złudzenia przypominające atak Rosji na Ukrainę (z tą różnicą, że Ukraińcy nie dopuścili się żadnej prowokacji). Być może konieczne okaże się zaangażowanie jakichś znacznych sił rozjemczych w Strefie Gazy.
.Wtedy zapewne w sferze publicznych i akademickich dyskusji powróci sytuacja z późnego okresu wojny w Wietnamie. Rozwinie się dyskusja na temat tego, czy istnieją wojny sprawiedliwe, czy w sytuacji poważnego zagrożenia okrucieństwa popełniane przez silnie zmotywowanych żołnierzy stają się nieuniknione, kiedy zwodzenie polityczne staje się zdradą, jak powstrzymać sojuszników zagrożonej strony przed użyciem broni nuklearnej lub przed innym masowym odwetem – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/ Bartłomiej Niedziński/ Wszystko co Najważniejsze/ LW