Jacques SEGUELA we „Wszystko co Najważniejsze”

23 lutego 1934 r. urodził się Jacques SEGUELA, czołowy europejski specjalista w zakresie politycznego consultingu, komunikacji i reklamy. Redakcja przypomina z tej okazji tekst jego autorstwa, który ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze”.
Kampania prezydencka w 1995 r.
.„Jest styczeń 1995. Wygadany czterdziestoletni polityk ma czelność zagrozić reelekcji bohatera Solidarności. Olśniewający uśmiech, wyzywające spojrzenie, postawa zwycięzcy – Kwaśniewski jest przeciwieństwem polskiego Wercyngetoryksa, jego adwersarzem” – pisze Jacques SEGUELA w tekście „Debata, która rozstrzygnęła o przyszłości Polski. Kilka prostych zagrań Aleksandra”.
Jak podkreśla, „głosowanie będzie tym bardziej skomplikowane, że nasz pretendent ma przeciwko sobie trzy okoliczności. Polacy są w 90% katolikami; on jest ateistą. Politycy mają po pięćdziesiąt lat; on ma trzydzieści pięć. Ministerialna przeszłość w ekipie Jaruzelskiego, byłego poplecznika Kremla, czyni go podejrzanym. Lech Wałęsa, bohater Solidarności, jest gwiazdą gwiazd; Kwaśniewski jest słabo znany. Ma wszakże jeden atut: zmianę”.
„Wałęsa atakował całą siłą swojej charyzmy. Ciosy były odczuwalne. Dwa tygodnie przed pierwszą turą sondaże nie dawały mu prawie nadziei z 37% wobec 43% dla Wałęsy” – przypomina Jacques SEGUELA.
Debata, która rozstrzygnęła o przyszłości Polski
.„Lech Wałęsa wybrał studio, któremu nadano bardzo modernistyczny wygląd. Błąd. Ta niecodzienna nowoczesność mogła tylko przysłużyć się naszemu źrebakowi. Zażądałem kontroli oświetlenia. Kandydaci zwykle zaniedbują ten szczegół, który bynajmniej szczegółem nie jest. Od czasów Nixona i jego fatalnej brody regułą jest niwelowanie szkodliwych skutków zbyt agresywnego oświetlenia” – pisze Jacques SEGUELA.
Dodaje, że „Aleksander Kwaśniewski będzie miał więc światło łagodne, a Wałęsa ciężkie, i to bez słowa sprzeciwu ze strony jego sztabowców, którzy nie uczestniczyli w próbach na planie”.
„Z rozpędu poradziłem mojemu championowi, żeby nie się spieszył i poczekał do ostatniej chwili na pobliskiej ulicy. Przyjdzie już upudrowany i dzięki temu uniknie stresu związanego z oczekiwaniem w studiu. Wywoła to reakcję łańcuchową: swoim spóźnieniem zasieje panikę w obozie przeciwnika. Rano puściliśmy pogłoski o rezygnacji Aleksandra: przyjdzie… nie przyjdzie… Widząc, że nie przychodzi, Wałęsa będzie zakłopotany i straci swoją legendarną pewność siebie. Bluff zrobi swoje. Trzy minuty przed rozpoczęciem rozpromieniony Aleksander Kwaśniewski wkroczy do studia. Lech Wałęsa, już solidnie poirytowany, będzie go zabijał wzrokiem. Pierwszy punkt ujemny: agresja na wizji zawsze obraca się przeciw tobie” – pisze Jacques SEGUELA.
Ekspert zwraca uwagę, że „debata szybko ugrzęzła i ożywiła się dopiero w ostatniej scenie. Pod koniec każdego spotkania twarzą w twarz telewidzowie robią podsumowanie. Zazwyczaj przeciwnicy składają notatki, w powietrzu unosi się jakby westchnienie ulgi, mecz wydaje się zakończony. Poradziłem Aleksandrowi, aby nie szedł tą drogą. Gdy tylko skończył mówić, wstał i pospieszył podać rękę upadłemu adwersarzowi, tak jak w tenisie triumfator wyciąga przez siatkę rękę do pokonanego. Z medialnego punktu widzenia był to gest zamykający”.
„Lech Wałęsa, wbity w siedzenie, z uciekającym spojrzeniem przegranego, będzie niczym powalony ranny żubr. Aleksander stoi w pozie zwycięzcy, uśmiechnięty, pewny siebie. Wałęsa siedzi, przełyka gorycz porażki i popełnia swój ostateczny podwójny błąd. Podczas transmisji na żywo odmówi podania ręki i odburknie: »Panu to ja mogę co najwyżej nogę podać«. Obelga ta zaszokuje Polskę i przypieczętuje los Wałęsy” – pisze Jacques SEGUELA.
WszystkoCoNajważniejsze/SN