Jak wyginęły dinozaury? - wiemy więcej

We wczesnym okresie jurajskim, ok. 180 mln lat temu, pojawiły się pierwsze stałocieplne dinozaury – informują naukowcy na łamach pisma „Current Biology”.
Stałocieplne dinozaury i jurajski kryzys klimatyczny
.Zdolność do zachowania stałej temperatury ciała, niezależnie od wahań temperatury otoczenia, posiadają ptaki i ssaki. Wśród naukowców trwała debata, czy również dinozaury posiadały taką zdolność. Na początku XX w. uważano, że były powolnymi, ociężałymi zwierzętami. Sądzono bowiem, że podobnie jak inne gady dinozaury były zmiennocieplne, uzależnione od temperatury otoczenia.
Najnowsze badania dowodzą jednak, że część dinozaurów była zwierzętami stałocieplnymi, a cecha ta pojawiła się u nich 180 mln lat temu, we wczesnej jurze. Pierwsze dinozaury wyewoluowały ok. 230 mln lat temu, a wyginęły 66 mln lat temu.
Zdaniem naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (USA) i Uniwersytetu w Vigo (Hiszpania) stałocieplne były dwie duże grupy dinozaurów – teropody (np. tyranozaur czy velociraptor) oraz ornithischiany (np. stegozaur czy triceratops).
Wskazuje na to fakt, że przedstawiciele tych grup migrowali we wczesnej jurze do chłodniejszych stref klimatycznych. Oznaczałoby to, że potrafiły utrzymywać stałą temperaturę ciała niezależnie od temperatury otoczenia. W przeciwieństwie do nich zauropody (np. diplodok czy brontozaur) pozostawały w cieplejszych rejonach.
Już wcześniej uważano, że pojawienie się u niektórych dinozaurów piór i protopiór związane było z funkcją izolacyjną. Pióra miałyby przede wszystkim chronić organizm stałocieplnego zwierzęcia przed wahaniami zewnętrznych temperatur.
Jak wyjaśniają naukowy, ok. 183 mln lat temu na Ziemi miał miejsce kryzys klimatyczny związany z dużą aktywnością wulkanów. Wyginęła część roślin, które mogły być pożywieniem dinozaurów. W związku z tym część z nich zaczęła migrować w chłodniejsze rejony.
Odkryto nowy gatunek dinozaura
Nowy gatunek dinozaura odkryto w dolinie rzeki Zambezi w Zimbabwe – donosi pismo „Acta Palaeontologica Polonica”. Skamieniałości dinozaura odkryto w pobliżu jeziora Kariba, sztucznego zbiornika wodnego na rzece Zambezi, utworzonego na pograniczu Zambii i Zimbabwe. Musankwa sanyatiensis, bo tak nazwano nowy gatunek, jest dopiero czwartym dinozaurem odkrytym w Zimbabwe.
Badania prowadzone były przez międzynarodowy zespół naukowców z Uniwersytyetu Witwatersrand w RPA, Muzeum Historii Naturalnej Zimbabwe, Stony Brook University w Nowym Jorku, a kierował nimi prof. Paul Barrett z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.
Skały, w których znajdowała się skamieniałość, pochodzą z późnego triasu, sprzed ok. 210 mln lat. Szkielet zachował się jedynie częściowo w postaci kości tylnej nogi. Dinozaur był roślinożercą, ważył ok. 400 kg, należąc do największych w tamtych czasach.
„Mimo ograniczonego materiału w postaci skamieniałości, ten materiał kostny odznacza się wyjątkowymi cechami, które odróżniają go od innych dinozaurów, żyjących w tym samym czasie” – wyjaśnia dr Kimberley Chapelle ze Stony Brook University.
Gatunek otrzymał nazwę Musankwa na cześć barki mieszkalnej o tej samej nazwie, która w dialekcie tonga oznacza „kawalera bliskiego małżeństwu”. Znajdująca się na jeziorze Kariba barka była domem i laboratorium dla zespołu podczas dwóch ekspedycji w 2017 r. i w 2018 r.
Zapomniane światy
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze” Michał KŁOSOWSKI w tekście „Sens zapomnianych światów” pisze o archeologii: „ostatecznie to tego właśnie się zawsze szuka – oznak sensu, okruchów celu, artefaktów myśli, przebłysków dążenia do czegoś więcej, nawet jeśli miałoby być to po prostu antyczne bogactwo w postaci monet czy kolejna piramida. Każda prosta linia kamieni z epoki brązu czy żelaza świadczy przecież o jakimś przebłysku myśli i celu. Biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że archeologia swoje triumfy święci w Polsce, kraju skazanym na wieczną tymczasowość, zawieszonym w historii ostatnich dwustu lat ciągle »pomiędzy«, ciągle z potrzebą odbudowy i koniecznością poszukiwania sensu”.
„Kiedy pierwszy raz jechałem na wykopaliska archeologiczne, zastanawiałem się, co tak właściwie będę tam robił. W głowie miałem filmy z Indianą Jonesem, pełne akcji i emocji, walki dobra ze złem; zdjęcia Howarda Cartera czy Kazimierza Michałowskiego, stojących w dość – owszem – eleganckich koszulach, jednak pośród tłumu brudnych od ziemi mieszkańców Egiptu z łopatami, a nie pistoletami w dłoniach, na tle czegoś, co na pierwszy rzut oka mogło się wydawać zwykłymi dziurami w ziemi. Raz po raz tylko wystawały z nich jakieś elementy, kształty raczej, zazwyczaj trudne do odszyfrowania. Czas i piasek pustyni odcisnął już na nich swój nieuchronny znak.”
„W rzeczywistości zdjęcia tych dwóch wielkich archeologów pokazywały świat bardziej realny niż niejedna z najnowszych zdobyczy dzisiejszych kinematografii czy technologii. Bo o ile dziury w ziemi mogą okazać się kolebkami naszej cywilizacji, o tyle walka ze złem objawia się raczej w obszarze ochrony dziedzictwa kulturalnego przed barbarzyńcami za pomocą żmudnej i mozolnej pracy konserwatorskiej, intensywnej pracy na forum UNESCO – niż w entourage’u wybuchów i strzałów, pogoni i krzyków.”
„Wcale jednak nie oznacza to, że praca archeologa pozbawiona jest emocji i radości. Wręcz przeciwnie, odkrywanie i pielęgnowanie pozostałości ludzkiej historii ma w dzisiejszych czasach więcej sensu, niż może się wydawać i niż było to kiedykolwiek wcześniej.”
PAP/Wszystko co Najważniejsze/JT