„Jak zostałam perliczką” Rungano Nyoni wchodzi do kin

Film

„Jak zostałam perliczką” wziął się z przeżywania żałoby. Scenariusz zaczęłam pisać po pogrzebie mojej babci, którą bardzo kochałam. Nagle pomyślałam, jak by to było, gdybym miała pożegnać kogoś, do kogo nie żywiłam takich uczuć – mówiła Rungano Nyoni. Jej obraz trafi do kin 21 marca 2025 roku.

„Jak zostałam perliczką” Rungano Nyoni

.”Jak zostałam perliczką” to łącząca elementy satyry i dramatu, realizmu i surrealizmu opowieść o skrzętnie skrywanych rodzinnych sekretach, które pewnego dnia wychodzą na jaw. Akcja rozpoczyna się w nocy, na zambijskiej prowincji. Shula (w tej roli Susan Chardy) wraca autem z imprezy. Nagle dostrzega na drodze ciało swojego wujka Freda. Natychmiast wyciąga telefon i dzwoni do ojca, ale nie otrzymuje niezbędnego wsparcia. Zjeżdża więc na pobocze i czeka na przyjazd służb. Nie okazuje emocji, ma obojętny wyraz twarzy. Przynajmniej do czasu, gdy spotyka swoją gadatliwą kuzynkę (Elizabeth Chisela), która początkowo budzi w niej irytację. Nsansa również nie jest poruszona śmiercią krewnego. Zanosząc się śmiechem, opowiada Shuli, że zgon Freda nastąpił najprawdopodobniej w przydrożnej agencji towarzyskiej. Wkrótce okazuje się, że obie kobiety wiele łączy. Mają wszelkie powody, by nienawidzić wuja. Tymczasem rodzina oczekuje, że będą uczestniczyły w pogrzebie i okażą żal po jego śmierci.

Nick Cave powiedział kiedyś, że kreatywni ludzie są obserwatorami. Wydaje mi się, że te słowa można odnieść do ciebie, ponieważ dzielisz życie między Wielką Brytanię, Portugalię i Zambię. Często czujesz się jak obserwatorka, która łączy perspektywę outsiderki i insiderki?

Rungano Nyoni: Ktoś zapytał mnie, dlaczego robię filmy w Zambii. Tam w największym stopniu czuję się obserwatorką. Nie mieszkam w tym kraju na stałe, więc mam dystans. Mogę snuć refleksje o różnych sprawach i wracać. W Wielkiej Brytanii przybierałam perspektywę outsiderki, ale tylko na chwilę. To było coś innego. W końcu opuściłam Zjednoczone Królestwo i osiedliłam się w Portugalii, gdzie znowu czułam się obserwatorką. Uświadomiłam sobie, że czuję się komfortowo w tej roli. Prawdopodobnie dlatego często się przeprowadzam. Tak, wierzę, że kreatywni ludzie są obserwatorami. Niedawno znowu wyjechałam do Zambii. Stwierdziłam, że muszę zacząć żyć w jakiejś rzeczywistości zamiast ciągle patrzeć na zewnątrz. Może wpłynęło to na moją pracę.

Na ile twój obraz jest rezultatem obserwacji społeczeństwa zambijskiego?

Rungano Nyoni: Film to wypadkowa wielu inspiracji. Mieszkając w Wielkiej Brytanii, śledziłam liczne dyskusje o patriarchacie, który jest modelem odległym od moich doświadczeń. Dominująca w Zambii kultura ludu Bemba jest matriarchalna. Wychowałam się wśród kobiet, głównie z nimi miałam kontakt. Jeśli rozmawiałam np. z moimi wujkami, to tylko na polecenie ciotek. Chciałam poruszyć temat tak ważny w kulturze zachodniej, ująć go w matriarchalnym obiektywie. 

Poza tym uczestniczyłam w wielu pogrzebach w Zambii. Tam mówi się, że uroczystości pogrzebowe są dla żywych, nie dla zmarłych. Chodzimy na nie nawet jeśli nie utrzymywaliśmy przyjacielskich relacji z ludźmi, którzy odeszli. W ten sposób okazujemy wsparcie naszym znajomym pogrążonym w żałobie. Dlatego w pogrzebach biorą udział setki osób. Żegnając bliskich, zaobserwowałam, że ceremonie obfitują w żałobę, ale też w inne emocje, które zapisałam w scenariuszu.

Akcję filmu umieściłaś w Zambii, ale – jak to zwykle bywa – lokalne historie okazują się najbardziej uniwersalne. „Jak zostałam perliczką” opowiada nie tylko o procesie żałoby, ale także sytuacji kobiet, traumie seksualnej i związanym z nią wstydzie. Lubisz czuć misję, że poruszasz tematy istotne społecznie?

Rungano Nyoni: Nie myślę w tych kategoriach. Skupiam się na tym, co czuję w danej chwili. Najpierw słucham serca, a później rozumu. Ten film wziął się z przeżywania żałoby. Scenariusz zaczęłam pisać tuż po pogrzebie mojej babci. Nie mogłam zasnąć, chciałam się czymś zająć. Babcia miała na mnie ogromny wpływ. Kochałam ją i nie mogłam pogodzić się z jej śmiercią. Nagle zaczęłam zastanawiać się, jak by to było, gdyby przyszło mi pożegnać kogoś, do kogo nie żywiłam takich uczuć. Zwykle gdy wpadnę na jakiś pomysł, zaczynam research. Nawet jeśli sama doświadczyłam straty, potrzebuję informacji o tym, jak radzą sobie z nią inni. To konieczne, by zachować dystans. Sprawdzam, jak ludzie wychodzą z traumy. Zastanawiam się, co czułabym w ich sytuacji. Później wracam do tego. Jeśli biorę pod uwagę szerszy kontekst, zawsze musi to być coś, co mnie otacza. 

To dlatego Shula wydaje się tak bliska tobie. Dzielicie perspektywę kobiet należących do zambijskiego społeczeństwa, ale mających za sobą doświadczenie życia za granicą. 

Rungano Nyoni: Tak. Kilkakrotnie próbowałam to zmienić w scenariuszu, ale wychodziło zbyt fałszywie. Początkowo planowałam przedstawić historię z punktu widzenia wdowy, jednak ona wywodzi się z innego środowiska społeczno-ekonomicznego niż ja. Oczywiście, widziałam wiele filmów, w których osoba z klasy średniej opowiada o kimś mającym inne pochodzenie. Ale ja nie czułam się na siłach. Nie miałam pojęcia o życiu tej bohaterki. Długo zgłębiałam temat, ale wciąż nie mogłam wczuć się w jej sytuację. W końcu doszłam do wniosku, że to zbyt problematyczne. Postawiłam na Shulę, bo dla niej mogłam pisać. Rzeczywiście, jest podobna do mnie. Moja mama, obejrzawszy film w Cannes, stwierdziła nawet, że ma identyczne maniery jak ja. Miała wrażenie, że widzi mnie na ekranie. 

A oglądała modelkę, filantropkę, debiutującą aktorkę Susan Chardy. Jak doszło do waszego spotkania?

Rungano Nyoni: Znalazłam ją dzięki reżyserce obsady Isabelli Odoffin, dosłownie cztery dni przed rozpoczęciem zdjęć. Wcześniej długo szukałyśmy aktorki, która mogłaby zagrać tę postać. Byłam już w Zambii i przygotowywałam się do pracy, gdy zobaczyłam nagranie z udziałem Susan. Ona przebywała w Wielkiej Brytanii, więc umówiłyśmy się na Zoomie. Okazała się zupełnie inną osobowością niż nasza bohaterka. Jest bardzo otwarta, rozmowna, miła. Trudno wejść jej w słowo. Zupełnie inaczej niż ja wyraża złość. Jesteśmy trochę jak bliźniaczki, które różnią się niemal pod każdym względem. Ale w pewnym momencie dostrzegłam w niej coś z Shuli. Padło pytanie i Susan odsłoniła swoją wrażliwą stronę. Stwierdziłam, że bardzo dobrze sprawdzi się w tej roli. Podczas realizacji filmu zdałam sobie sprawę, że jest naprawdę niesamowita.

Skąd właściwie wzięła się paralela między Shulą i perliczką?

Rungano Nyoni: Pierwotnie scenariusz był podzielony na rozdziały. Każdy z nich czerpał z porzekadeł ludu Bemba. Jedno z nich naprawdę mnie uderzyło. Brzmi mniej więcej tak: „jeśli perliczki zjednoczą się, mogą uciec przed psem myśliwskim”. Co oznacza, że jeśli jesteśmy małymi stworzeniami i będziemy ze sobą współpracować, możemy przechytrzyć drapieżnika. Bardzo mi się to spodobało. To jedyny pomysł, który zachowałam w ostatecznej wersji tekstu. Metafora perliczki stopniowo ewoluowała, a efekt finalny widzimy na ekranie. Ale to przysłowie towarzyszyło mi cały czas. Ono sprawiło, że zmieniłam tytuł filmu. Początkowo myślałam o „Pogrzebie”. 

„Jak zostałam perliczką” to w dużej mierze opowieść o straconych złudzeniach. Shula, która w dzieciństwie doświadczyła traumy seksualnej, potrzebuje zrozumienia ze strony rodziny. Tymczasem wciąż słyszy od najbliższych kobiet, że ma serce z lodu, powinna zachowywać się inaczej, przynajmniej uronić łzę na pogrzebie swojego wuja. Dlaczego kobiety potrafią być dla siebie tak bezwzględne?

Rungano Nyoni: I jeszcze dzieje się to w społeczeństwie matriarchalnym. Nie wiem. Sama się nad tym zastanawiam. Ktoś kiedyś powiedział, że matriarchat to po prostu mniej intensywna forma patriarchatu. Mogę w to uwierzyć. Pracując nad filmem, próbowałam zrozumieć starsze pokolenia kobiet. Sądzę, że matki chcą przygotować nas do konfrontacji z surowym światem. Przyjmują, że tak już jest i nie próbują tego zmienić. Przystosowują nas do życia w rzeczywistości, której wcale nie chcemy odziedziczyć. Do pewnego stopnia postępują słusznie.

Nawet teraz – po wszystkim, co osiągnął ruch kobiecy – zabranie głosu wciąż wiąże się z zapłatą określonej ceny. Ludzie mogą nas wspierać, ale jeśli tylko powiemy coś niewłaściwego, w nieodpowiedni sposób lub nie okażemy oczekiwanych emocji, zwrócą się przeciwko nam. Doświadczone kobiety chcą nas przed tym uchronić, dlatego mówią: „zatrzymaj to dla siebie”, „zachowaj sekret”, „rusz dalej”. Sama wielokrotnie otrzymywałam rady „zignoruj to”, „skup się na celu”. Nasze matki sądzą, że robią dla nas to, co najlepsze. Nie chcę być cyniczna. Początkowo mój tekst przybierał taki ton, ale dzięki aktorkom inaczej spojrzałam na tę kwestię.

W końcu Shula odbywa szczerą rozmowę ze swoją kuzynką. Odkrywa, że nie jest sama. Zarówno w kinie, jak i w życiu wierzysz w kobiecą solidarność?

Rungano Nyoni: W dziwny sposób naprawdę w nią wierzę. Realizacja tego obrazu była skomplikowana. Kobiety jako jedyne podtrzymywały mnie na duchu. Pytały, czy wszystko w porządku, pomagały przebrnąć przez piętrzące się problemy. To nie przypadek, że nie ma zbyt wielu reżyserek. Kobietom trudniej jest robić kino. I nie mówię tego, ponieważ też jesteś kobietą. Tak po prostu jest. Na pewno nie pomogło mi to, że byłam świeżo upieczoną mamą. Gdy zaczęłam myśleć o tym filmie, moja córka miała pięć i pół miesiąca. Harmonogram pracy nie uwzględnia potrzeb dzieci. Nie obejmuje czasu potrzebnego na karmienie piersią. Zawsze trzeba się spieszyć. Zdarzają się też nieporozumienia na planie. Wiele osób przywykło do tradycyjnego sposobu pracy, w którym reżyser dyktuje im, co mają robić. Ja natomiast lubię współpracę. Ale jeśli zaprosimy do niej niewłaściwą osobę, może uznać nas za głupie. Pomyśli, że skoro zapytałyśmy ją o zdanie, to dlatego, że same czegoś nie wiemy. Na szczęście mam wokół siebie grupę wspierających, niesamowitych kobiet. 

Rozmawiamy tuż przed Międzynarodowym Dniem Kobiet, który dla niektórych jest okazją do celebracji, dla wielu zaś – kolejnym dniem walki o elementarne prawa. Gdzie tego dnia wędrują twoje myśli? 

Rungano Nyoni: Wiesz, co dzieje się w każdy Dzień Kobiet? Mężczyźni, których znam i kocham, piszą: „a co z facetami?”. Jeśli odpiszesz im, że każdego dnia jest dzień mężczyzny, zaprzeczają. A gdy zaczynasz podawać przykłady, denerwują się. Sądzę, że przed nami długa droga. To bardzo złożony temat. Kiedyś ludzie żyli w niewiedzy. Nie mieli dostępu do książek, do edukacji. Teraz większość z nich ma, a mimo to niewiele się zmieniło. To trochę przygnębiające. 

Zanim zostałaś reżyserką, chciałaś być aktorką. Twoim punktem odniesienia była Isabelle Huppert. Kto jeszcze ukształtował cię jako artystkę?

Rungano Nyoni: Największy wpływ wywarły na mnie kobiety, które otaczają mnie w życiu. Uwielbiałam Isabelle Huppert, ale w końcu musiałam przestać łudzić się, że jestem do niej jakkolwiek podobna. Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale wielką inspiracją jest dla mnie moja mama. Dopiero gdy dorosłam, uświadomiłam sobie, jak wiele w życiu przeszła. Dostrzegłam, że mamy podobną wrażliwość. Robiła dla mnie niesamowite rzeczy. Trzymała w bańce, chroniąc przed ludźmi komentującymi wygląd i sposób ubierania się. Pozwalała innym komplementować mnie wyłącznie za to, co zrobiłam. Nie dopuszczała do mnie osób skupionych na powierzchowności. To dało mi pewność siebie. 

Na początku rozmowy wspomniałaś, że kultura ludu Bemba jest matriarchalna. Twój film pokazuje jednak, że nie zawsze kobiety otrzymują należne im w społeczeństwie szacunek i uznanie. Jak porównałabyś obecną sytuację kobiet w Europie i Zambii?

Rungano Nyoni: Kultura ludu Bemba jest pełna sprzeczności. Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy, że w Europie w latach 50. XX w. kobiety nie miały pewnych praw. Albo że Amerykanki musiały zabiegać o to, by umożliwiono im służbę w armii. Takie rzeczy nie miały miejsca w Zambii. Nie walczyłyśmy o równouprawnienie w tej kwestii, nie było takiej potrzeby. Kobiety mogły posiadać ziemię, dziedziczyć. Ich obecność w policji i armii była czymś naturalnym. Pierwotnie kultury wielu ludów afrykańskich były matriarchalne, stawiały na równość. Później pojawili się chrześcijanie, a wraz z nimi – patriarchat. Niedawno przeczytałam, że jeszcze dziesięć lat temu w Paryżu formalnie obowiązywały archaiczne przepisy zakazujące kobietom noszenia spodni. Europejki wciąż muszą walczyć o swoje prawa, lobbować. Społeczeństwo w Zambii akceptuje, że kobiety mogą pełnić wiodące funkcje w państwie. Po części ich sytuacja zależy też od pozycji rodzinnej i stopnia zamożności. Jeśli jesteś bogata, możesz wszystko. Ale to jak wszędzie.

Rozmawiała Daria Porycka/ PAP

Rungano Nyoni jest reżyserką i scenarzystką urodzoną w Lusace w Zambii, która w dzieciństwie wyemigrowała z rodzicami do Wielkiej Brytanii. Dorastała w Walii, wykształcenie zdobywała w University of the Arts London. Drogę zawodową zaczęła od aktorstwa. Zagrała w serialu „The Sarah Jane Adventures”, a następnie w filmach „Iron Doors” Stephena Manuela i „Secrecy” Toma Bettsa. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że znacznie bardziej od pracy przed kamerą interesuje ją realizacja filmów. W latach 2009-2014 tworzyła krótkie metraże, m.in. „Twenty Questions” i „Mwansa the Great”. W 2017 r. światło dzienne ujrzała jej pierwsza pełnometrażowa fabuła „Nie jestem czarownicą” o dziewięciolatce z Zambii skazanej za uprawianie magii. Obraz, który zaprezentowano w ramach Directors’ Fortnight festiwalu w Cannes, zapewnił Nyoni nagrodę BAFTA w kategorii wybitny debiut brytyjskiego scenarzysty, reżysera lub producenta. Światowa premiera jej kolejnego filmu „Jak zostałam perliczką” odbyła się w maju ub.r. w konkursie Un Certain Regard festiwalu canneńskiego. Jurorzy docenili Rungano nagrodą za najlepszą reżyserię. 

„Jak zostałam perliczką” trafi do polskich kin 21 marca 2025 roku. Dystrybutorem obrazu jest Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. 

Plan na weekend w objęciach sztuki

.„Kultura Najważniejsza” to newsletter, w którym podpowiadamy, co warto obejrzeć, co przeczytać, czego posłuchać, ale i czego – posmakować. Odrywając się od codzienności, chcemy przypomnieć o fascynującym świecie kultury i sztuki, na który warto znaleźć czas.

Sztuka wyraża nasze estetyczne potrzeby. Prowokuje do myślenia, pobudza kreatywność, wyzwala emocje. Pozwala poczuć się wyjątkowo, a co najważniejsze, wzbogaca nas samych. Chcemy razem, wspólnie z Państwem, wybierać, to co najważniejsze w kulturze. W każdy czwartek, punktualnie o godzinie 21.00 znajdą Państwo w swojej skrzynce e-mailowej zbiór propozycji kulturalnych, które warto uwzględnić podczas planowania weekendu.

Przedstawiamy premiery kinowe, a także filmy dostępne na platformach streamingowych dla tych, którzy wolą rozkoszować się kulturą w domowym zaciszu. Przypominamy o klasykach, wracamy do pozycji, które zdobyły największe nagrody filmowe i wywarły wpływ na pokolenia oraz do których nawiązuje współczesna kinematografia – i nie tylko.

Nie zapominamy również o koncertach czy płytach. Muzyka pełni tu ważną rolę. Dzięki „Kulturze Najważniejszej” nie ominie Państwa absolutnie żadne wartościowe wydarzenie. 

Zachęcamy do zapisania się do specjalnego, bezpłatnego newslettera „Kultura Najważniejsza”, który pozwoli Państwu zaplanować kulturalny weekend [LINK DO ZAPISÓW].

PAP/ Daria Porycka/ WszystkocoNajważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 marca 2025