Jakie jest ryzyko trzęsienia ziemi w Polsce?

Jakie jest ryzyko trzęsienia ziemi w Polsce?

– Ryzyko sejsmiczne istnieje zawsze, w Polsce jest bardzo małe, choć nie jest zerowe – uważa prof. Zbigniew Zembaty, dziekan Wydziału Budownictwa i Architektury Politechniki Opolskiej. Jak przypomina, o skutkach trzęsienia ziemi w Polsce, w Krakowie, w późnym średniowieczu pisał m.in. Jan Długosz.

.Jak zaznacza prof. dr hab. inż. Zbigniew Zembaty, na globie nie ma praktycznie miejsc, które są całkowicie wolne od ryzyka trzęsienia ziemi. Naukowiec przypomina, że już kronikarz Jan Długosz pisał w XV wieku o zawaleniu się sklepienia kościoła w Krakowie na skutek trzęsienia ziemi w Polsce, którego epicentrum znajdowało się na terenie dzisiejszej Słowacji.

Trzęsienia ziemi w Polsce w ostatnich dekadach

.”W 2004 roku odnotowano w Polsce dwa słabe trzęsienia ziemi, które spowodowały drobne uszkodzenia budynków. Cała południowa granica Polski formalnie powinna być najsłabszą strefą budowlanej normy sejsmicznej. w Czechach i na Słowacji jest taka norma projektowania ze słabą strefą sejsmiczną” – dodał naukowiec. Jak zaznaczył, w ciągu ostatnich 10 tys. lat, szczególnie w rejonie Karpat, mogły mieć miejsce trzęsienia mające swoje epicentra na terenie Polski.

Zespół profesora Zembatego, we współpracy z Węgierską Akademią Nauk prowadzi badania paleosejsmologiczne, których celem jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak duże mogły być ruchy tektoniczne na danym terenie. Jednym ze sposobów jest badanie struktur rosnących przez tysiące lat stalagmitów. Wyniki tych badań są szczególnie przydatne przy określaniu ryzyka sejsmicznego dla szczególnie strategicznych budowli – np. elektrowni atomowych.

Największe trzęsienia ziemi w ludzkiej historii

.”O ile dla zwykłych norm sejsmicznych okres powrotu oczekiwanych zjawisk wynosi 475 lat, to w przypadku norm używanych przy projektowaniu elektrowni jądrowych wynoszą 10 tysięcy lat. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tak duży okres, to okazuje się, że na kuli ziemskiej nie ma miejsc wolnych od ewentualnych zjawisk sejsmicznych. Warto podkreślić, że nawet obszarze bardzo spokojnym sejsmicznie, jakim jest Finlandia, zastosowano okres powrotu nawet 100 tysięcy lat przy projektowaniu tamtejszej elektrowni jądrowej. Natomiast jak wielkie mogą być trzęsienia ziemi o okresie powrotu 10 tys. lat na terenach mocno aktywnych sejsmicznie świadczy całkiem poważnie rozważana hipoteza, że biblijny potop mógł być echem prawdziwego zjawiska polegającego na otwarciu się cieśniny Bosfor w wyniku ogromnego trzęsienia ziemi i zalania ogromnej, zamieszkanej depresji znajdującej się na dnie dzisiejszego Morza Czarnego” – podkreślił naukowiec.

Odnosząc się do ostatniego trzęsienia ziemi w Turcji i olbrzymiej skali zniszczeń, naukowiec zwrócił uwagę zarówno na przyjęte w tym kraju normy budowlane na terenach zagrożonych aktywnością sejsmiczną, jak i praktyczne podejście do ich przestrzegania przez projektantów i wykonawców. Za wzorowe pod tym względem uważa normy techniczne i standardy budowy stosowane w Japonii.

Budownictwo w krajach podatnych na trzęsienia ziemi

.”Gdy mowa o krajach poważnie narażonych na katastrofalne trzęsienia ziemi jak np. Japonia, to należy także pomyśleć, czy zwykłe wzmacnianie będzie wystarczające. Trzeba pamiętać o tym, że każde wzmacnianie dodaje masy budowli. Z kolei każde dodanie masy zwiększa siły sejsmiczne. Dlatego też niskie, drewniane budynki są lepsze od wielkich, żelbetowych konstrukcji. Podczas pobytu w Japonii byłem na placu budowy budynku, który stawiano na wibroizolatorach. Takie osiem potężnych bębnowych konstrukcji złożonych naprzemiennie ze stali, gumy, stali, gumy – objętych patentem – podtrzymywało wielki, dziesięciokondygnacyjny budynek. Generalnie chodzi o to, że gdy porusza się grunt, budowla powinna odpowiedzieć z pewnym opóźnieniem. To jest zabezpieczenie na te naprawdę katastrofalne trzęsienia ziemi” – zauważył profesor Zembaty.

Naukowiec przypomniał, że podczas trzęsienia ziemi z 2011 roku, które wywołało gigantyczne tsunami, nikt nie zginął w wyniku uszkodzenia budynków. “Podczas pobytu w Tokio mieszkałem na 15 kondygnacji hotelu, gdy coś takiego się wydarzyło – ale wstrząs był stosunkowo – jak na Japonię – słaby. Przy magnitudzie pięć, skończyło się na drganiach budynku oraz dziwnych efektach akustycznych związanych z przeciążaniem się konstrukcji” – podał naukowiec.

Powódź tysiąclecia

.Na temat jednej z największych katastrof naturalnych jaka w przeciągu ostatnich kilku dekad dotknęła Polskę, czyli powodzi tysiąclecia z 1997 r., na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Bogdan ZDROJEWSKI w tekście “Czas solidarności. Wrocław. Powódź 1997″.

“Powodzi tysiąclecia nic nie zapowiadało. Oficjalne komunikaty instytucji rządowych były uspokajające. Wrocławski węzeł wodny, nieprzynależący do kompetencji miejskiego samorządu, był chwalony, choć niepoddany żadnej poważnej próbie od kilkudziesięciu lat. Nawet informacje z Kłodzka i Opola nie budowały specjalnego napięcia”.

“Narady w sztabie wojewody były raczej konwersatoriami czy też debatami akademickimi, aniżeli analizami konkretnych zagrożeń. Prowadzący je Andrzej Kalisz (wicewojewoda), pod nieobecność wojewody Janusza Zaleskiego, dość łatwo poddawał się atmosferze wiecznej debaty, de facto rezygnując z wymuszenia konkretnych decyzji. Łatwo jednak nie miał. Widać było różnice zdań, ocen, brak doświadczeń, a szczególnie permanentne asekurowanie się niemalże w każdej opinii”.

“Nieco znużony, ale też zniecierpliwiony ówczesny przewodniczący sejmiku, prof. Leon Kieres, zaproponował rekonesans w już zalanym w tym czasie Opolu. Dość szybko uporałem się z pozyskaniem najlepszego (w tych okolicznościach) środka transportu — następnego dnia rano ruszyliśmy helikopterem wzdłuż Odry. To nie była zwykła podróż. Dobra dokumentacja, a zwłaszcza naoczne sprawdzenie skali fali powodziowej nie pozostawiały złudzeń. Zagrożenie było o wiele większe od przedstawianego”.

.”Od tego momentu wszystko zaczęło toczyć się w nieprawdopodobnym tempie. Poprosiłem o zwołanie Nadzwyczajnej Rady Miejskiej Wrocławia, powiadomiłem redakcje wrocławskiej prasy, wydałem stosowne komunikaty, a także osobiście postanowiłem powiadomić szefów głównych instytucji miejskich. Nie było łatwo. Czas uciekał, a okres letni sprzyjał absencjom. Nie było szefa policji, sądu, prokuratury, Archiwum Państwowego, a także kardynała Henryka Gulbinowicza, gospodarza Ostrowa Tumskiego. Miałem wrażenie, że po wizycie Jana Pawła II większość VIP-ów wyjechała” – pisze Bogdan ZDROJEWSKI.

PAP/Marek Szczepanik/WszystkoCoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 marca 2023