Nowi cenzorzy, którzy podkreślają wolność słowa, wybierają sprawy, które są godne tego żeby nad nimi debatować - Jean-Marc Albert

Jean-Marc Albert

Dziesięć lat temu, 7 stycznia 2015 r., w zamachu na redakcję czasopisma satyrycznego „Charlie Hebdo” w Paryżu zginęło 12 osób, z czego 8 członków redakcji. 

.„W 2015 r. (prawie) cała Francja była Charlie. Kraj odkrywał, co terroryzm islamski jest w stanie zrobić tym, którzy wolą drwinę niż fanatyzm. Wolność słowa miała swoich męczenników i prawo do bluźnierstwa było niesione niczym sztandar przeciw obskurantyzmowi, bez żadnego niuansowania. Kto odważyłby się, po takim zamachu, dyskutować o limitach takiej wolności?” – stwierdza historyk i eseista Jean-Marc Albert w „Le Journal du Dimanche”. 

Jak podkreśla, „wolność słowa warta jest jednak niuansowania”. “Popierana kiedy wymierzana jest w dominujących, wolność słowa jest od razu cenzurowana, kiedy tylko podejmuje tematy, oceniane jako złe czy obraźliwe dla mniejszości. Co istotniejsze, prawo do powiedzenia wszystkiego stało się prawem do roszczenia, pozwoleniem na nieograniczone skrajności, zwłaszcza przez media społecznościowe” – zauważa.

„Nowi cenzorzy, którzy podkreślają wolność słowa, wybierają sprawy, które są godne tego żeby nad nimi debatować. Redagują petycje, aby uwolnić dobrych pisarzy, ale stają się bardziej dyskretni w przypadku Boualema Sansala. Ci, którzy bronią prawa do bluźnierstwa i karykatur religijnych mają swoje własne święte krowy, których nie można podważyć nawet w żartach. Możemy śmiać się ze wszystkiego ale nie ze wszystkimi” – stwierdza.

„Prawdziwa wolność opinii powinna zacząć się od pozwolenia na opinię innych. Daleko nam do tego. Wolność słowa jest zasadniczo wciąż zagrożona” – podkreśla. „Współcześnie oburzenie zastąpiło argumentację, patologizacja refleksję, a zniewaga zastąpiła rozumowanie. Nie ma już osób, które mają rację lub są w błędzie, jest się dobrym albo złym. Nie chodzi już o dyskutowanie, ale o delegitymizację tego, kto się z nami nie zgadza, o pisanie na nowo lub wymazywanie złej kultury, pozbawianie wolności wypowiedzi swojego przeciwnika, aż do przemocy” – stwierdza Jean-Marc Albert w „Journal du Dimanche”.

.„Czy powinniśmy jednak pozwalać sobie na powiedzenie wszystkiego? Spinoza odróżniał absolutne prawo od konieczności wyrażania swojej opinii jedynie przez rozum; nie przez podstęp, złość czy nienawiść. Słowa, które skłaniałyby do rozwiązania struktury społecznej, ponieważ wyrażałyby przynależność bardziej niż opinie, byłyby naganne. To niekoniecznie państwo powinno wyznaczyć ograniczenia wolności słowa, ale każdy powinien wykazać się rozeznaniem i wiedzieć, w którym momencie należy przestać. Wolność słowa powinna po prostu kończyć się tam, gdzie zaczyna się nasza odpowiedzialność” – ocenia. 

Oprac. Julia Delanne
Paryż

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 stycznia 2025