Jeszcze wiele marchewek i kijów, aby zakończyć tę wojnę - Mike Waltz

Potrzebujemy w Ukrainie przywódcy, który będzie gotowy do rozmów z Rosją; jeśli Wołodymyr Zełenski ich nie chce, będziemy mieć problem – mówił doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz, pytany, czy prezydent USA Donald Trump chce dymisji ukraińskiego prezydenta. Cierpliwość USA jest ograniczona – podkreślił.
Mike Waltz o prezydencie Ukrainy
.”Potrzebujemy przywódcy, który będzie działał z nami i będzie działał z Rosjanami, i zakończy tę wojnę, a jeśli okaże się, że osobiste lub polityczne motywacje prezydenta Wołodymyra Zełenskiego są rozbieżne z zakończeniem walk w jego kraju, to myślę, że mamy prawdziwy problem” – powiedział Mike Waltz w wyemitowanym niedzielę (2 marca 2025 roku) wywiadzie dla CNN.
Odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy prezydent USA Donald Trump chce ustąpienia Zełenskiego z urzędu. Odnosząc się do swoich poprzednich wypowiedzi, kiedy jeszcze jako kongresmen porównywał ukraińskiego prezydenta do Winstona Churchilla, Waltz podkreślił, że Churchill był właściwym człowiekiem na czas wojny, lecz stracił władzę w 1945 roku i „nie przeprowadził Anglii do następnej fazy”.
Mike Waltz wymienił zastrzeżenia do zachowania Zełenskiego podczas piątkowego spotkania z Trumpem w Gabinecie Owalnym. Zasugerował, że postawa prezydenta Ukrainy nie sprawiała wrażenia, by chciał w dobrej wierze doprowadzić do końca wojny; krytykował go też za żądanie od USA gwarancji bezpieczeństwa.
„Mówienie o szczegółach i żądanie gwarancji bezpieczeństwa, zanim – jak powiedział prezydent Trump – nie dowiemy się, czy możemy w tym momencie doprowadzić obie strony do stołu rozmów … Nie można też potępiać drugiej strony, roztrząsając historię konfliktu, jeśli chcemy doprowadzić obie strony do stołu negocjacyjnego” – mówił doradca prezydenta USA.
Dodał, że Biały Dom uznał język ciała Zełenskiego – „kręcenie głową, siedzenie ze skrzyżowanymi rękami” – za „niezwykle niegrzeczne”.
„Cierpliwość narodu amerykańskiego, który daje kolejne miliardy (pomocy) bez widocznego końca, nie jest nieograniczona. I jasno to powiedzieliśmy prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu na koniec tego spotkania” – zaznaczył.
Ukraina i Rosją muszą iść na pewne ustępstwa?
.Mike Waltz powiedział, że obie strony wojny muszą pójść na ustępstwa – Ukraina w kwestii terytorium, a Rosja w kwestii gwarancji bezpieczeństwa. Zaznaczył przy tym, że nie może uzyskać od Kijowa konkretów w sprawie ustępstw terytorialnych, i dodał, że wykluczone jest członkostwo Ukrainy w NATO. Powiedział też, że jest za wcześnie na mówienie o szczegółach dotyczących gwarancji bezpieczeństwa, poza tym, że w tej kwestii wiodącą rolę ma odgrywać Europa.
„Rozmowa o szczegółach gwarancji bezpieczeństwa jest jak rozmowa o szczegółach gwarancji na jakiś przedmiot, zanim zdecydujesz, czy (w ogóle) zamierzasz go kupić” – ocenił polityk.
Pytany o doniesienia, według których USA wstrzymały operacje cybernetyczne przeciwko Rosji, Waltz nie odpowiedział wprost. Powiedział, że nie było to przedmiotem rozmów, a USA będą stosować „wiele marchewek i kijów, by zakończyć tę wojnę”.
Amerykański sekretarz stanu Marco Rubio, który w niedzielę wystąpił w telewizji ABC, przekonywał, że USA będą gotowe do wznowienia kontaktów z Ukrainą, gdy władze w Kijowie „będą gotowe do zawarcia pokoju”.
Rubio podkreślił, że nie wie, czy „pokój jest w ogóle możliwy”, ale jego zdaniem konieczne jest podjęcie próby, zaś postawa Zełenskiego, jego zdaniem, nie jest zgodna z tymi działaniami.
„Po prostu tego nie rozumiem. Administracja Bidena strofowała (premiera Izraela) Benjamina Netanjahu i Izraelczyków, stawiała im wszelkiego rodzaju warunki i wywierała na nich presję, aby spróbowali uzyskać zawieszenie broni (z palestyńskim Hamasem). W porównaniu z tym w tym konkretnym przypadku (Ukrainy) byliśmy mili” – ocenił Rubio. Dodał, że gdyby to polityk Demokratów próbował osiągnąć pokój, „wszyscy mówiliby że jest na drodze do zdobycia Pokojowej Nagrody Nobla”.
„Ukraińcom, Europejczykom i wszystkim innym (…) wyjaśniano to bardzo jasno tygodniami (…) i jedyne, co im powiedziano, to, żeby nie robili nic, co mogłoby to wykoleić. Ale niestety prezydent Zełenski nie mógł się od tego powstrzymać. Mam nadzieję, że to wszystko da się zresetować. Mam nadzieję, że zda sobie sprawę, że tak naprawdę próbujemy pomóc jego krajowi” – dodał szef amerykańskiej dyplomacji.
Kłótnia w Białym Domu
.”To Zełenski, a nie jego amerykańscy rozmówcy otwarcie i z godnością przedstawiał prawdę historyczną o agresji rosyjskiej, która zaczęła się już przeszło dekadę temu, i o bezskuteczności wszelkiej dotychczasowej dyplomacji w starciu z nieuznającym żadnych reguł moskiewskim tyranem” – pisze w swoim artykule we „Wszystko co Najważniejsze” Jan ROKITA.
„Ale z drugiej strony przecież każdy rozumie, że w ten piątek prezydent Ukrainy znalazł się w Białym Domu nie po to, by raz jeszcze obwieścić światu dobrze znaną prawdę o wojnie w jego kraju. Był tam wyłącznie po to, aby wykorzystać nadarzającą się szansę odnowy słabnącego sojuszu z Ameryką, bez którego jego państwu zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo.
„Jeszcze w piątek rano wydawało się, że dzięki mądrze prowadzonym przez Ukraińców negocjacjom oraz interwencji Macrona, nalegającego na Trumpa, aby wizyta przywódcy Ukrainy w Białym Domu odbyła się bez żadnej zwłoki, rzecz cała idzie w jak najlepszą stronę. Wynegocjowany tekst umowy amerykańsko-ukraińskiej, powołującej Inwestycyjny Fundusz Odbudowy (RIF), którym miałyby zarządzać wspólnie rządy Ukrainy i USA, w krótkich jedenastu punktach zawierał coś, o czym jeszcze do niedawna Ukraina mogła tylko pomarzyć. Oto Waszyngton miał się podjąć współzarządzania, wraz z Kijowem, procesem powojennej odbudowy kraju, za pomocą Funduszu, do którego Ukraina wpłaci w przyszłości połowę swoich zysków z nowo eksploatowanych bogactw naturalnych. A to miało być dla Trumpa argumentem…
Dlatego właśnie wdanie się przez Zełenskiego na oczach całego świata w kłótnię z Trumpem, a w efekcie spektakularne zakwestionowanie idei zawieszenia broni, o które Ameryka zabiega z autentyczną determinacją, wyglądało na akt politycznego szaleństwa. Niecną rolę odegrał w tym spektaklu wiceprezydent Vance, który najpierw swoim lekceważącym dla Ukraińców wystąpieniem sprowokował Zełenskiego i podjudził do awantury samego Trumpa, dotąd zachowującego spokój i dyplomatyczny umiar. Niektórzy obserwatorzy tej sceny (jak np. wybitny szachista i wróg Putina Garri Kasparow) uważają, iż była to celowa prowokacja Vance’a, chcącego storpedować sojusz amerykańsko-ukraiński. W każdym razie wiarygodni świadkowie i przyjaciele Kijowa, tacy choćby jak kluczowy dla amerykańskiej polityki senator Lindsey Graham, poświadczają, że Trump szedł na spotkanie z Zełenskim w dobrej wierze i z dużą dozą optymizmu, przekonany o tym, iż umowa z Kijowem nie tylko otwiera Ameryce epokę świetnych interesów na Ukrainie, ale istotnie ułatwia mu wymarzony sukces, jakim miało stać się zawieszenie broni.
Co więcej, zdaniem autora Zełenski sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie brał pod uwagę faktu, iż scena toczącego się dramatu to Gabinet Owalny prezydenta USA, do którego wpuszczono dziennikarzy z całego świata, zgodnie z teatralnym stylem, jaki do polityki amerykańskiej wprowadził Trump. A jego rolą w tym zaaranżowanym przez Trumpa przedstawieniu jest wytworzenie zarówno w Moskwie, jak i wśród Europejczyków i Amerykanów przekonania, że wszelkie rachuby na wysadzenie w powietrze ścisłego sojuszu Ukrainy z Ameryką były naiwne i przedwczesne. Bo tylko taki efekt wizyty w Białym Domu wzmacniał, a nie osłabiał bardzo trudnej sytuacji Ukrainy – cały tekst [LINK].
PAP/ Oskar Górzyński/ WszystkocoNajważniejsze/ LW