“Jeżeli Europa chce porządku i ładu międzynarodwego, nie powinna karać Polski za inne poglądy” - J.D. Vance

Wiceprezydent USA J.D. Vance odwiedził Europę, by wziąć udział w tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Z tej okazji warto przypomnieć rozmowę, którą udzielił portalowi The European Conservative podczas swojej pierwszej wizyty w Monachium.

Wiceprezydent USA J.D. Vance odwiedził Europę, by wziąć udział w tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Z tej okazji warto przypomnieć rozmowę, którą udzielił portalowi The European Conservative podczas swojej pierwszej wizyty w Monachium.

J.D. Vance przedstawił swoje pryriorytety – pragmatyzm, racjonalność, elastyczność

.Jego rozmówca, Rod Dreher, rozpoczął rozmowę z amerykańskim politykiem od zadania pytania, czy J.D. Vance jeden z najgłośniejszych krytyków amerykańskiej pomocy dla Ukrainy, czuł się w Monachium jak na terytorium wroga.

“Zdecydowanie czuję, że jestem teraz na wrogim terytorium” – przyznał Vance. W jego ocenie w Europie istnieje bardzo szeroki konsensus, który zakłada, że Zachód powinien przesyłać jak najwięcej zasobów i broni walczącej Ukrainie. “Czuję, że jestem jedynym facetem, który krzyczy na pustkowiu, mówiąc: Jaka jest tutaj strategia? Jaki jest cel końcowy? Jak wydostać się z tego konfliktu, nie niszcząc całkowicie Ukrainy — demograficznie, infrastrukturalnie, gospodarczo” – podkreślał wiceprezydent. 

Opisując innych, europejskich uczestników Konferencji w Monachium, J.D. Vance przekonywał, że politycy, skupieni na anty-putinowskiej retoryce, nie myślą o szerszej strategii w sposób racjonalny. “To w porządku, gdy się nie lubi się Putina, ja sam nie lubię Putina, ale trudno nazwać to wizją polityki zagranicznej” – zaznaczał.

Vance przedstawiał swoje własne spojrzenie na ten konflikt jako znacznie bardziej racjonalne, pragmatyczne i “mniej moralistyczne”, zaznaczając, że najpierw zawsze zadaje pytanie o to, co jest najbardziej korzystne dla Stanów Zjednoczonych. Wiceprezydent podkreśla, że polityka Władymira Putina nie jest w interesie USA zwłaszcza z powodu coraz bliższych relacji Moskwa-Pekin. 

“Dlaczego zwiększamy prawdopodobieństwo, że Władimir Putin sprzymierzy się z komunistycznymi Chinami, kiedy powinniśmy bardzo się starać, aby nie wpychać żadnego kraju w ramiona Pekinu? Szkodzimy własnym interesom narodowym, tylko dlatego, że dobrze jest nienawidzić Putina” – pytał J.D. Vance. Amerykański polityk kładł nacisk także na kwestie militarnej siły pańśtw. Kwestionował znaczenie finansowej pomocy dla Ukrainy, która jest użyteczna, ale w jego ocenie powinna być mniejszym pryriorytetem od zwiększania potencjału militarnego. W jego ocenie żyjemy w coraz bardziej wielobiegunowym świecie, w którym Chiny stały się już prawdziwym konkurentem ekonomicznym i militarnym, w świecie, w którym Ameryka nie może po prostu narzucić swojej woli, w którym musi dokonywać kompromisów i musi się skupić.

J.D. Vance poświecił także uwagę kwestii przestrzegania zasad i wartości Unii Europejskiej. Zapytany o to, czy zasady współpracy, pomocy finansowej i solidarności są przestrzegane tylko wtedy, gdy dany rząd zgadza się z systemem wartości unijnych elit, wiceprezydent USA przywołał przykład Polski. “Unia Europejska trzymała miliardy dolarów obiecanej pomocy z dala od Węgier, z powodu ich poglądów na temat pomocy Ukrainie. Przejęła miliardy dolarów pomocy obiecanej poprzedniemu rządowi Polski z powodu jego konserwatywnych poglądów. To nie jest porządek oparty na zasadach. To Europa, z Brukseli i Berlina, narzucająca liberalne imperialistyczne poglądy reszcie kontynentu”. Polityk przekonywał, że jeżeli Unia Europejska chce mieć ustrój oparty na zasadach porządku międzynarodowego, nie powinina karać Polski ani Węgier za prowadzenie innej polityki niż Bruksela. 

Tematem rozmowy z amerykańskim politykiem była także polityka zagraniczna jego kraju. Wiceprezydent deklarował swoją niechęć do ideii amerykańskich interewencji na arenie międzynarodowej. „Zwolennicy agresywnej amerykańskiej polityki zagranicznej zasadniczo mylą przyczynę i skutek. Mówią, że Ameryka jest silna, ponieważ nasza determinacja w polityce zagranicznej jest silna, i ponieważ agresywnie promujemy amerykańskie ideały na całym świecie. Prawda jest taka, że ​​jesteśmy w stanie promować amerykańskie ideały na całym świecie, gdy mamy silne jądro w domu” – zaznaczał Vance. 

„Nikt nie lubi policjanta, ale policjant jest potrzebny”

.Prezydent Donald Trump głosi hasło „America first” i traktuje je poważnie. Jego żądania są szokująca, a akcje spektakularne. Przypomina to sceny z filmów o Alu Capone, gdzie agenci federalni wjeżdżają do nielegalnej gorzelni, otwierają ogień z karabinów maszynowych, a potem rozmawiają z tymi, którym udało się ukryć. Robi to wrażenie w kinie, również w życiu, ale nie należy tego nadużywać. Zastraszanie sojuszników ma krótkie nogi, mogą się kiedyś odwinąć albo przynajmniej zwlekać z pomocą, gdy będą potrzebni. Takimi zachowaniami Donald Trump komunikuje: „Ja tu jestem szeryfem”. Ale potem musi nastąpić: „I zaprowadzę porządek”, a nie „Radźcie sobie sami”. Najlepsze by było: „Zróbmy to razem, dzieląc koszty i zyski”. Lepsza byłaby więc wspólnota (Commonwealth), ale wspólnota ma taką nieprzyjemną cechę, że trzeba brać pod uwagę interes innych.

Zastanawiająca jest decyzja Trumpa, by przemianować Denali, najwyższą górę Ameryki Północnej, z powrotem na Mount McKinley. Ten powrót jest względny, bo Denali to nazwa wcześniejsza. Znaczy „Wielka góra”, czemu odpowiada „Bolszaja Gora” z czasów rosyjskiej Alaski. Nie wiem, czy Trumpowi chodziło tylko o nazwę anglojęzyczną, czy również o nawiązanie do Williama McKinleya, który był prezydentem podczas zdobycia Kuby i Filipin. Jego następcą był Theodore Roosevelt, budowniczy kanału panamskiego i autor powiedzenia „Mów łagodnie i noś grubą pałkę” (Speak softly and carry a big stick).

„Polityka grubej pałki i dyplomacja kanonierek stały się znakiem charakterystycznym amerykańskiej polityki. Rozpychanie się – dla dobra wspólnego, które my znamy najlepiej, a inni niech się dostosują, dla własnego dobra. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ta epoka brutalnej dominacji to autentyczna inspiracja obecnego prezydenta” – opisuje Jan ŚLIWA, pasjonat języków i kultury.

„Samiec alfa robi wrażenie. Można jednak zapytać, czy dobry jest system, gdzie jeden człowiek jest praktycznie cesarzem połowy świata. Wszyscy się teraz zastanawiają, co Trump ma w głowie i jaka będzie jego następna decyzja. Nie dołączam do chóru tych, którzy go kiedyś chcieli wsadzić do psychuszki. Tym niemniej jego sprawność umysłowa to globalny zasób strategiczny i nie jest to sytuacja bezpieczna. Single point of failure – awaria jednego elementu powoduje załamanie systemu. Jest to cecha systemów z silną prezydenturą, zwłaszcza że Trump korzysta ze swoich uprawnień energicznie. Podobny problem był z Joe Bidenem, którego demencja miała wpływ na losy świata. Można było zapytać, czy dla swojego syna nie poświęcał interesów Ameryki. A dokładnie mówiąc, ze względu na cenzurę nie można było o to zapytać”.

Autor przypomina, że po drugiej stronie mamy bezwolną, dryfującą Unię Europejską. „Można by było ją zdynamizować poprzez centralizację, ale wtedy byłby problem z uczciwym i rozsądnym procesem decyzyjnym. Gdyby miała ona tylko służyć projekcji siły Niemiec, kraju przywalonego problemami politycznymi i ekonomicznymi, szukającego własnej tożsamości – też niewiele by to dało. Co dowodzi (bez większego zaskoczenia), że znalezienie optymalnej organizacji wielkiego państwa (lub zbioru państw) nie jest łatwą sprawą. Do tego niezbędna jest stała obserwacja, czy taka struktura się w coś niebezpiecznego nie wyradza”.

„Podkreślam, że chociaż tekst ten zwraca uwagę na historyczną i obecną asertywność Ameryki, nie jest jednak antyamerykański. Trzeba sobie bowiem zdawać sprawę z tego, jakie mamy opcje do wyboru. Nikt nie lubi policjanta, ale policjant jest potrzebny. Gdy w ramach ruchu Black Lives Matter apelowano o ograniczenie finansowania policji (defund the police) i policjanci zaczęli się bać zdecydowanie wkraczać do akcji, zagrożenie dla czarnoskórych nie zmalało, ale wzrosło, tyle że ze strony bandytów, a nie policji. Obecny świat to życie wśród wilków. Nie można sobie pozwolić na nadmierne czułości. Dotyczy to też nielegalnej imigracji. Trump postuluje zdecydowane kroki. Powstaną przy tym brzydkie zdjęcia. Ale co robić? W Europie wszyscy wiedzą, że obecna sytuacja jest katastrofalna i zmierza do całkowitego załamania. Mało kto jest jednak gotów to powiedzieć, a prawie nikt nie ma dość odwagi, by coś zrobić” – pisze w swoim artykule Jan Śliwa.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-asertywna-ameryka-amerykanie/

WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 lutego 2025