Jordania prosi USA o systemy Patriot

Jordania poprosiła Stany Zjednoczone o rozmieszczenie systemów obrony powietrznej Patriot w celu wzmocnienia jej granicy w okresie wzmożonych napięć w regionie – poinformował rzecznik armii jordańskiej gen. Mustafa Hiyari w telewizji państwowej w niedzielę wieczorem.

Jordania poprosiła Stany Zjednoczone o rozmieszczenie systemów obrony powietrznej Patriot w celu wzmocnienia jej granicy w okresie wzmożonych napięć w regionie – poinformował rzecznik armii jordańskiej gen. Mustafa Hiyari w telewizji państwowej w niedzielę wieczorem.

Jordania prosi Stany Zjednoczone o systemy obrony Patriot

.„Poprosiliśmy stronę amerykańską, by pomogła nam wzmocnić nasz system obrony wyrzutniami Patriot” – powiedział rzecznik.

Jak przypomniała agencja Reutera, Patrioty zostały rozmieszczone w Jordanii – sojuszniczym kraju USA na Bliskim Wschodzie – w 2013 roku, po wybuchu wojny domowej w Syrii. Jordania obawiała się wówczas, że konflikt ten rozszerzy się na inne kraje regionu. Armia Jordanii jest wśród największych odbiorców finansowej pomocy militarnej Stanów Zjednoczonych – zauważył Reuters.

Obawy Jordanii

.Władze w Ammanie niepokoją się, że bombardowania Strefy Gazy, prowadzone przez Izrael w odwecie za atak palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas z 7 października, mogą przerodzić się w szerszy konflikt.

Waszyngton poinformował w sobotę, że USA skierują dodatkowe systemy obrony powietrznej THAAD i Patriot na Bliski Wschód. Jak przekazał Pengaton, jest to reakcja na ostatnie ataki na amerykańskich żołnierzy w tym regionie i wojnę Izraela z Hamasem.

To wojna czy powstanie?

.„To nowy rozdział w konflikcie żydowsko-arabskim. Przez wiele lat w Izraelu tliła się utajona wojna, rozpoczęta niemal zaraz po tym, gdy David Ben Gurion proklamował powstanie Państwa Izrael w 1948 roku. (…) Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór. Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA, filozof i etyk, w tekście „To wojna czy powstanie?” opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.

Zwraca on uwagę, że „w latach 70. chyba wszyscy zrozumieli, że cele militarne osiąga się albo bardzo szybko, albo tylko z trudem i przy obustronnym poczuciu klęski. Inne ważne wnioski znalazły się w pierwszym numerze nowo powstałego wówczas czasopisma «Philosophy and Public Affairs» (1972). W tym zeszycie zamieszczono artykuły ówczesnych autorytetów filozofii moralnej: Richarda B. Brandta, Richarda M. Hare’a i Thomasa Nagela. Krążyły one wokół pytania, czy rację ma bezwzględny absolutyzm moralny, niewrażliwy na lokalne okoliczności, czy rację ma etyka użyteczności, dostosowująca się do oczekiwań i tradycji lokalnych społeczności. Rozjemcą w sporze okazał się najmłodszy z trzech dyskutantów, Thomas Nagel, którego odpowiedzi w zasadzie nikt nie podważył ani wtedy, ani później”. 

„Obecny konflikt w Izraelu toczy się między jedynym krajem żydowskim na świecie i jedną z wielu społeczności arabskich. Jednak sam fakt, że krajów arabskich jest wiele, nikogo nie upoważnia do wspierania polityki zniszczenia któregokolwiek z nich. Liczba ma tu niewielkie znaczenie. I podobnie nie powinna mieć istotnego znaczenia dysproporcja między liczbą Żydów (75 proc.) i liczbą Arabów (20 proc.) mieszkających w Izraelu. Ważne jest działanie prawa, a tu dysproporcja jest zasadnicza. Arabowie w Strefie Gazy nie mają pełnych praw obywatelskich, choć są w kraju, który jest ich jedyną ojczyzną. Są dyskryminowani i uzależnieni od tendencyjnych decyzji rządowych. Taka jest opinia zewnętrznych obserwatorów (patrz: John Quigley, Palestine and Israel. A Challenge to Justice, Duke University Press, 1990). Izrael nie ma konstytucji, która by mogła służyć jako kryterium legalności ustaw przyjmowanych w Knesecie. I to jest niedobre, ponieważ jedna z nich przewiduje, że obywatelstwo może być odebrane każdej osobie, która «okazuje nielojalność (a breach of allegiance) wobec Państwa Izrael» (Quigley, s. 146). Ponadto prawo określa Izrael jako «państwo żydowskie», zatem uprawnienia osób o innej narodowości nie mogą wchodzić w konflikt z uprawnieniami Żydów (Quigley, s. 147)” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

Filozof podkreśla, że „musimy zatem wziąć pod uwagę, że Arabowie z Gazy nie będą prowadzić wojny, bo nie mają szans na zwycięstwo. Nie wolno jednak zapominać, że zamiast wojny mogą wywołać powstanie. Chyba nikt po namyśle nie chciałby ani pierwszego, ani drugiego rozwiązania. (…) Mieszkańcy Gazy nie mogą się bronić z honorem, bo są zbyt słabi. Muszą albo liczyć na obronę ze strony społeczności międzynarodowej, albo wzniecić powstanie i ginąć, pociągając za sobą możliwie jak najwięcej ciemiężycieli. Znów – chyba nikt nie chciałby ani pierwszego, ani drugiego rozwiązania”.

„Najgorsze jest jednak trzecie wyjście: masakra. Nie wiemy jeszcze, jak będzie przebiegać konflikt między Izraelem i Arabami ze Strefy Gazy. Być może na mediacje jest już za późno. Jeśli oddziały Hamasu nie skierują swego ataku przeciw armii Izraela i opresyjnym instytucjom Państwa Izrael, tylko będą celowo i metodycznie zastraszać, torturować i dręczyć ludność cywilną, to dadzą do zrozumienia, że nie działają w obrębie tradycji tych sił zbrojnych, które przygotowywały się do walki z silniejszym wrogiem, którego fizycznie nie były w stanie pokonać, lecz że chcą zabijać i niszczyć bez opamiętania. Stosując przemoc bez celowego ukierunkowania, by na urojonych wrogach dać upust swej nienawiści i mściwości, zasłużą na to, by stracić wszelkie poparcie międzynarodowe, a ich działanie nie będzie uznane za budzącą szacunek walkę o niepodległość, tylko stanie się niemającą usprawiedliwienia praktyką dzikiego terroryzmu i barbarzyństwa” – twierdzi prof. Jacek HOŁÓWKA.

PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 października 2023