Już co dziesiąty polski nauczyciel ofiarą cyberprzemocy uczniów lub rodziców
![Aż 9 procent polskich nauczycieli doświadczyło cyberprzemocy lub cyberagresji - ze strony swoich uczniów lub ich rodziców - wynikło z badań dr. hab. Łukasza Tomczyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. To temat tabu, a przecież nauczyciel także potrzebuje wsparcia - ocenia naukowiec.](https://wcn-media.s3.us-west-004.backblazeb2.com/2025/01/teacher-1280966_1280-768x511.jpg)
Aż 9 procent polskich nauczycieli doświadczyło cyberprzemocy lub cyberagresji – ze strony swoich uczniów lub ich rodziców – wynikło z badań dr. hab. Łukasza Tomczyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. To temat tabu, a przecież nauczyciel także potrzebuje wsparcia – ocenia naukowiec.
Nauczyciel także może być ofiarą swoich uczniów
.Badanie ankietowe przeprowadzono wśród 700 nauczycieli. Aż 9 proc. z nich deklarowało, że padło w ciągu ostatniego roku ofiarą cyberataku. A skoro w Polsce mamy ok. 700 tys. nauczycieli, to może oznaczać, że dziesiątki tysięcy osób w Polsce doświadczyły agresji lub tzw. przemocy zapośredniczonej cyfrowo ze względu na swoją pracę w szkole. Tymczasem skala problemu może być większa – nauczyciele nie zawsze mają świadomość, że padają ofiarą cyberprzemocy. Bywa tak, że są oczerniani lub ośmieszani w internecie, ale o tym nie wiedzą, bo np. intencjonalnie nie korzystają z mediów społecznościowych. To, że nie widzą problemu, nie oznacza jednak, że tego problemu nie ma.
Z badań wynikło, że wśród grup, które nieco częściej niż inne padały ofiarą ataków byli nauczyciele religii i matematyki. Na ataki byli też relatywnie bardziej podatni nauczający mężczyźni niż kobiety. W szkołach zawodowych cyberataki na nauczycieli to częstszy problem niż w liceach. Zaś nauczyciele starszych klas mają większy problem niż nauczyciele w przedszkolach i nauczaniu podstawowym – wymienia w rozmowie z PAP autor badań, pedagog dr hab. Łukasz Tomczyk, prof. UJ.
Formy cyberprzemocy, z którymi spotykają się nauczyciele są bardzo różne. To m.in.: oczernianie i zniesławienie w internecie – czy to na forach publicznych czy na zamkniętych forach lub grupach klasowych; ataki za pośrednictwem forów społecznościowych; nagrywanie nauczyciela bez jego zgody i publikowanie wizerunku; tworzenie memów na temat nauczyciela; szantaż; włamania na konta – np. na maila, do e-dziennika; fotomontaże; tworzenie fałszywych kont nauczycieli w mediach społecznościowych; przeszkadzanie podczas lekcji online; przemoc dla śmiechu (prowokowanie nauczyciela i nagrywanie jego reakcji).
“Cyberbullying przybierał dotąd zwykle bardzo prymitywną formę, jednak dostępność sztucznej inteligencji może sprawić, że ataki na nauczycieli staną się bardziej bolesne i bardziej zaawansowane niż dotąd” – ostrzega Łukasz Tomczyk. Jego zdaniem nadszedł czas, żeby na poważnie zająć się problemem, który dotyka nauczycieli i dać im wsparcie i narzędzia do radzenia sobie z nim.
Dodaje, że problemy, z którym przychodzi się mierzyć nauczycielom, wymagają coraz bardziej zaawansowanych kompetencji cyfrowych i medialnych. A wielu nauczycieli nie czuje się pewnie na tym polu. “Średnia wieku nauczycieli w moim badaniu wyniosła 48 lat. To nie są cyfrowi autochtoni” – komentuje badacz z UJ. Jego zdaniem nauczycielom w skuteczniejszym radzeniu sobie z cyberprzemocą przyda się wiedza, jak bezpiecznie korzystać z mediów społecznościowych, jak zabezpieczać swoje konta, by nie być podatnym na atak, a nawet jakie są przepisy prawa związane z internetową przemocą.
Nauczyciel a uczeń – procedury walki z cyberprzemocą
.“Profilaktyka cyberprzemocy skupiona jest na młodzieży. Dzieci i młodzież owszem, wymagają wsparcia, ale nauczyciele są pozostawieni sami sobie. Panuje przekonanie, również wśród dyrekcji szkół, że nauczyciele mają kompetencje, by samodzielnie poradzić sobie z problemem cyberataków, jaki ich dotyka” – mówi prof. Tomczyk z Instytutu Pedagogiki UJ. Jego zdaniem procedury radzenia sobie z cyberprzemocą wypracowane już np. dla szkolnej przemocy rówieśniczej nie spiszą się zbyt dobrze, gdy ofiarą pada nauczyciel.
W swoich badaniach pedagog analizował sposoby, jak nauczyciel radzi sobie z przemocą. Na razie – wobec braku eksperymentów w tym zakresie – wydaje się, że najlepszym sposobem jest profilaktyka. Prowadzone są np. warsztaty dla uczniów, w których wzmacniana jest empatia, rozumienie emocji, pokazywanie kłopotliwych zachowań z różnych perspektyw, ale i zajęcia dotyczące kultury cyfrowej. Ważne jest też uświadomienie uczniom, jakie są konsekwencje publikowania niektórych treści w sieci, tego, jak trudno jest usunąć informacje, jak mało anonimowe są działania podejmowane w sieci. Uczniowie powinni też wiedzieć, że bywają przypadki zachowań w sieci, którymi zainteresować się może policja lub prokuratura, np. grożenie śmiercią lub pobiciem, zniesławienie, rozpowszechnianie wizerunku bez czyjejś zgody, czy fałszywe oskarżenia o łamanie prawa.
Badacz ubolewa, że nie ma jeszcze kompleksowych rozwiązań, które dawałyby nauczycielom proste wytyczne, co robić, kiedy padną ofiarą cyberbullyingu. „Powinniśmy myśleć w przód i wyprzedzać zaistnienie niektórych problemów. Nauczyciel to wymagający zawód, a osób wykonujących ten zawód brakuje. Powinniśmy wychodzić naprzeciw ich problemom i tam gdzie można – oferować pomoc” – uważa Tomczyk.
Badacz zaprasza do współpracy kuratoria, organizacje i grupy zrzeszające nauczycieli czy szkoły, które chciałyby pomóc w badaniach nad zjawiskiem cyberataków ukierunkowanych na nauczycieli i szukaniu efektywnych rozwiązań tego problemu.
O edukacji słów kilka
.„Słów kilka”, ponieważ nie są pisane przez pedagoga, lecz przez zwykłego ojca i dziadka, który od około 35 lat obserwuje, jak szkoła podstawowa i ponadpodstawowa kształci młodzież – dzieci oraz wnuczęta jego i znajomych – i który przez mniej więcej tyle samo lat belfrował, jakkolwiek w ograniczonym wymiarze, na uczelniach wyższych – pisze prof. Jacek KORONACKI na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Piszę, co widziałem i widzę gołym okiem i co mogłem głębiej zrozumieć, nie tylko będąc świadkiem, ale przecież też „uczestnikiem kultury”, jej przemian za mego dorosłego życia, a więc przez prawie sześć ostatnich dekad. I co mogłem zrozumieć jeszcze głębiej dzięki kilku książkom mądrych pedagogów. W rezultacie tak naprawdę powtórzę głównie to, co znalazłem w paru książkach i esejach Aleksandra Nalaskowskiego oraz – w pewnej mierze – chyba zbyt mało w Polsce znanego Anthony’ego Esolena. W przypadku tego pierwszego mam na myśli zwłaszcza jego Szkołę Laboratorium. Od działań autorskich do pedagogii źródeł oraz stosowny rozdział w Bankructwie polskiej inteligencji. W przypadku tego drugiego przede wszystkim Life under Compulsion: Ten Ways to Destroy the Humanity of Your Child („Życie pod przymusem. Dziesięć sposobów, by zniszczyć człowieczeństwo twego dziecka”). Mam nadzieję, że ten pierwszy nie oskarży mnie ani o plagiat, ani o przekręcenie jego myśli, a raczej będzie rad, że może tę jego myśl w jakimś miejscu nieznacznie rozwinąłem (tego drugiego oceny się nie boję, ponieważ na pewno mojego tekstu nie przeczyta).
Moją ambicją jest dotknięcie sedna problemu, ale pokrótce odniosę się również do ukazującego się ostatnio materiału publicystycznego, w tym na stronach portalu Wszystko co Najważniejsze, dotyczącego edukacji w świecie wszechobecnego internetu oraz potężnych algorytmów sztucznej inteligencji, które np. są fundamentem asystenta językowego ChatGPT. I jeszcze jedno.
Swoją refleksję ograniczę do tego, jak szkoła widzi najszerzej pojętą humanistykę – nauczanie przedmiotów humanistycznych oraz „zanurzanie” dziecka w kulturze, bez której samo pojęcie godnego bytowania osoby pośród innych osób traci sens. Ani słowem nie odniosę się do podstaw programowych nauczania, będzie to tekst o dziecku w szkole i o tym, jak – albo czy – szkoła pomaga mu we wzrastaniu w świecie, którego ideami naczelnymi powinny być Dobro, Prawda i Piękno. Uwagi wstępne kończę ostrzeżeniem, iż co widzę, to wyłożę kawa na ławę, bez owijania w bawełnę.
Zacznijmy od cytatu z Nalaskowskiego Bankructwa: „Tak jak kiedyś towarem była wiedza, tak teraz znakomicie sprzedaje się niewiedza”. Ujmując rzecz złośliwie, dziś można zostać prezydentem państwa, nie mając studiów wyższych. „Wiedzę” o świecie współczesnym większość rodziców czerpie dziś z krótkich komunikatów przychodzących z internetu na ich telefony komórkowe. O czytaniu analiz dłuższych i poważnych prawie nie ma mowy. A jednak świat się kręci i – mówiąc brutalnie – faktyczna ignorancja rzeczonego rodzica zdaje się nie mieć żadnego wpływu na jej czy jego sytuację finansową. I tylko to ostatnie się liczy! Rodzic tedy poświęca się niemal bez reszty pracy, a dziecko przebywa w tym czasie w przechowalni zwanej szkołą. Szczerze zatroskany rodzic dba o zorganizowanie dziecku różnych zajęć, zapewnienie rozrywki, kupuje mu drogie ciuchy i gadżety, ponieważ inni rodzice czynią to samo. Ale to wszystko dzieje się w kulturalnej pustce, ponieważ sam rodzic już nie ma w sobie tej wiedzy, z której rodzi się mądrość pozwalająca wypełnić życie tym, dla czego naprawdę warto żyć. Już w jego pokoleniu szkoła nie spełniała swego naczelnego zadania – dostarczania uczniowi wiedzy tak mądrze, by tym sposobem transmitować te wartości, które pozwalają człowiekowi żyć godnie we wspólnocie wiążącej pokolenia – cały tekst [LINK].
PAP/ Ludwika Tomala/ WszystkocoNajważniejsze/ LW