Kardynał Matteo Zuppi wysłannik papieża Franciszka z wizytą w Pekinie
Specjalny wysłannik papieża Franciszka kardynał Matteo Zuppi wyrusza do Pekinu, gdzie ma spotkać się z przedstawicielami najwyższych władz ChRL. Celem podróży są rozmowy dotyczące zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie – informuje włoski dziennik „La Repubblica”.
Kardynał Matteo Zuppi i rozmowy o zakończeniu wojny na Ukrainie
.To „najnowsza próba stworzenia szczeliny pokoju”, albo „co najmniej (doprowadzenia) do zawieszenia broni” – ocenia gazeta „La Repubblica”.
Jak twierdzą obserwatorzy, papież uważa Chiny za jeden z kluczowych krajów, dzięki któremu możliwe będzie wypracowanie pokoju. Podróż do Chin to już czwarta misja kardynała Zuppiego, przewodniczącego włoskiego episkopatu, w sprawie wojny Rosji z Ukrainą po wizytach złożonych w Kijowie, Moskwie i Waszyngtonie. Możliwe, że kardynał Matteo Zuppi spotka się w ChRL z premierem tego kraju Li Qiangiem.
„Musi zapanować pokój, zgodnie z wyborem Ukraińców, z gwarancjami, w wyniku zaangażowania i wysiłku wszystkich” – oświadczył cytowany przez agencję Ansa kardynał Zuppi na marginesie spotkania Wspólnoty Sant’Egidio, które trwa od niedzieli w Berlinie.
Konieczne jest zaangażowanie wszystkich
.„Wierzę, co można było zauważyć także w ostatnim czasie, że konieczne jest zaangażowanie wszystkich, przede wszystkim tych, którzy mają wielkie znaczenie, jak, co oczywiste, Chiny. Pokój wymaga wysiłku wszystkich, nie jest czymś, co może zostać narzucone przez kogokolwiek” – dodał papieski wysłannik, pytany o oczekiwania w związku z nadchodzącą podróżą.
Kardynał Matteo Zuppi zapewnił, że zdaje sobie sprawę z tego, że misja, w jaką jest zaangażowany, nie musi przynieść oczekiwanych efektów, jednak stwierdził, że „jeśli nic się nie robi, to nie poniesie się porażki, ale nic się nie zrobi. Zawsze lepiej jest próbować”.
Ludzkość i wojna
.Jeżeli Ukraina w końcu wygra, będzie miała najsilniejszą, najbardziej zaprawioną w boju armię na kontynencie. To rodzi asertywność – za przelaną krew coś się należy. Tak też kiedyś myśleliśmy my, Polacy (kapitał krwi), ale zostaliśmy przez wszystkich bezlitośnie ograni. Teraz może być inaczej – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Jan ŚLIWA.
Wojna jest przedstawiana w sztuce często jako coś wspaniałego. Wodzowie w dumnych pozach, na koniach, szaleńcze szarże kawaleryjskie, nasze galeony oddające salwę w kierunku okrętów wroga. Po bitwie pokonany książę oddający naszemu królowi hołd lub zakuty w łańcuchy, prowadzony w triumfalnym pochodzie naszych legionów. Ale pamiętajmy, że połowa załóg wspaniałych galeonów tego wieczora znajdzie śmierć w morskich falach, a posiekana piechota i kawaleria będą jęczeć na polu bitewnym. Po bitwie pod Austerlitz Napoleon, bóg wojny, stwierdził, że wiele pięknych dam będzie jutro płakało w Sankt Petersburgu. A zabitych i rannych było łącznie około 20 tysięcy. Nie przedstawiali pięknego widoku, a wkrótce lokalni chłopi – jak kruki i wrony – dokonali „recyklingu” pozostałości po nich.
Czy wojna jest czymś koniecznym? Czy jest z nami od zawsze? Czy będzie z nami zawsze? Podstawowe (i wzajemnie sprzeczne) spojrzenia na ten temat pochodzą z oświecenia. Thomas Hobbes twierdził, że w stanie naturalnym ludzie prowadzą wojnę wszystkich ze wszystkimi, a ich życie jest samotne, biedne, paskudne, brutalne i krótkie. Dopiero cywilizacja i silna władza czyni życie spokojnym i znośnym. Z kolei Jean-Jacques Rousseau głosił teorię szlachetnego dzikusa (bon sauvage), którego zepsuła cywilizacja: rolnictwo, własność prywatna, nierówności klasowe i władza państwowa.
PAP/ Wszystko co Najważniejsze/ LW