Keir Giles o NATO – powinno być bardziej konkretne ws. Ukrainy

Na szczycie w Wilnie NATO nie wykorzystało okazji, by wykazać się odwagą i wyciągnąć Ukrainę z szarej strefy na polu bezpieczeństwa – mówi Keir Giles, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie.

Na szczycie w Wilnie NATO nie wykorzystało okazji, by wykazać się odwagą i wyciągnąć Ukrainę z szarej strefy na polu bezpieczeństwa – mówi Keir Giles, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie.

Keir Giles o szczycie NATO w Wilnie

.„Dla NATO szczyt w Wilnie był okazją do wykazania się odwagą, wyobraźnią i odpowiedzią na nową sytuację bezpieczeństwa w Europie. Oraz do uznania, że szczyt w Bukareszcie w 2008 roku był katastrofalny i nie może się powtórzyć. Pod każdym z tych względów NATO zawiodło – najwyraźniej pod wpływem Stanów Zjednoczonych, a w szczególności administracji Bidena, która zachowuje niewytłumaczalną nieśmiałość i niechęć do konfrontacji z Rosją, bez względu na to, ile razy widzieliśmy, że groźby eskalacji ze strony Rosji są bezpodstawne i nie jest ona niepokonaną, spójną potęgą, za jaką chce uchodzić. Z niewytłumaczalnych powodów Stany Zjednoczone nie chcą dostosować się do nowej rzeczywistości” – mówi Keir Giles oceniając rezultaty zakończonego w środę szczytu NATO.

Jak Sojusz powinien postąpić ws. Ukrainy

.Keir Giles zapytany o to, co NATO mogło i powinno było zaoferować Ukrainie, odparł, że między obecną sytuacją, która jest tylko powtórką z 2008 roku, a maksymalistyczną opcją natychmiastowego przyjęcia jej do Sojuszu, może być dowolna liczba kroków. „Są to dwie skrajności, a pomiędzy nimi istniało wiele opcji oferowania jakiegokolwiek nowego rodzaju gwarancji bezpieczeństwa lub stworzenia koalicji na rzecz obrony Ukrainy, co dałoby więcej w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa, lub też należało faktycznie określić konkretne warunki, na jakich Ukraina mogłaby uzyskać członkostwo, określić harmonogram, czy po prostu uniknąć języka, który mamy w komunikacie, że Ukraina będzie mogła ubiegać się o członkostwo po spełnieniu warunków bez określenia, jakie są te warunki. Jest to rodzaj języka, który tworzy szarą strefę, a jak wiemy, dla Rosji szara strefa to zielone światło” – wyjaśnia ekspert.

Keir Giles uważa, że nawet wycofania sprzeciwu Turcji wobec przyjęcia Szwecji nie można w pełni uważać za sukces. „To smutna demonstracja faktu, że organizacja opierająca się na konsensusie jest zakładnikiem każdego jej członka, który chce wykorzystać ten mechanizm dla własnych interesów, zamiast myśleć w perspektywie wspólnego bezpieczeństwa europejskiego. Dla Szwecji i Finlandii to natychmiastowe uświadomienie sobie ograniczeń sojuszu obronnego, do którego wchodzą. Owszem, w końcu sprawa została rozwiązana, ale absolutnie nie powinny były iść na kompromis w sprawie własnych wartości i wewnętrznych ustaleń, aby zadowolić Turcję i umocnić jej pozycję jako wymuszacza” – przekonuje.

Jego zdaniem, Rosja może być zadowolona z efektów szczytu. „Ogromnie krzepiący dla niej będzie fakt, że parasol ochronny obejmujący tak dużą część Europy, nie został w żaden znaczący sposób rozciągnięty na Ukrainę. Wytyczono bowiem granicę między tym, czego kolektywny Zachód będzie bronił, a czego nie. Tą linią jest członkostwo w NATO – Finlandia i Szwecja znalazły się po właściwej stronie tej linii, a Ukrainie tego odmówiono. Nie chodzi o to, że Ukraina nie jest gotowa do przystąpienia do NATO. Chodzi po prostu o to, że NATO nie jest gotowe na przyjęcie Ukrainy” – podsumowuje.

Szczyt NATO w Wilnie. Czas na kawę czy szampan?

.„Sojusz ma powody do świętowania. Lecz zadań do wykonania ma wciąż znacznie więcej” – pisze Edward LUCAS, brytyjski dziennikarz, autor „The New Cold War: Putin’s Russia and the Threat to the West”.

Jak twierdzi, „podczas spotkania przywódców NATO w stolicy Litwy nastrój optymistyczny nie dziwi. Sojusz nie jest już w stanie śmierci klinicznej (prezydent Francji Emmanuel Macron, 2019) lub przestarzały (prezydent Donald Trump, 2016), a jego ćwiczenia wojskowe nie są wymachiwaniem szabelką (ówczesny minister spraw zagranicznych, a obecnie prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, 2016). Na szczycie w Wilnie zostaną powzięte nowe plany obronne. Budżety wojskowe rosną. Krótko mówiąc, NATO wraca do gry. Kelner, jeszcze jedną butelkę szampana proszę!”.

„Ten barwny obrazek kryje jednak niewygodne prawdy. Być może NATO radzi sobie znakomicie wedle własnych standardów, lecz już nie wedle standardów świata zewnętrznego, które są nie tylko o wiele surowsze, ale przede wszystkim rzeczywiście istotne” – pisze Edward LUCAS we „Wszystko co Najważniejsze”.

Dziennikarz dodaje, że „w ciągu ostatnich trzech dekad duże kraje zachodnie zarządzające NATO niezmiennie bagatelizowały zagrożenie ze strony Rosji. Nie udało im się odstraszyć Kremla przed rozpoczęciem wojny w 2014 roku ani przed inwazją na pełną skalę w lutym 2022 roku. W ciągu ostatnich 500 dni nie zapewniły Ukrainie broni w ilości i jakości niezbędnej do zwycięstwa. Kolosalne ludzkie, finansowe i środowiskowe koszty tego faktu są haniebne. To prawda, Ukraina nie jest członkiem Sojuszu. Ale czyja to wina? Kulawa dyplomacja na szczycie w Bukareszcie w 2008 roku, za którą nikt publicznie nie przeprosił, zepchnęła Ukrainę i Gruzję do strefy zagrożenia. Choć przystąpienie do Sojuszu niekoniecznie uczyniłoby ich sytuację bezpieczniejszą”.

„Obecność wojsk USA w Europie rośnie. Dwupartyjny konsensus w Kongresie za to płaci. Ale co się stanie, jeśli kryzys w Chinach odciągnie uwagę Ameryki w inną stronę lub jeśli przyszły prezydent zdecyduje, że konfrontacja z Rosją, największą potęgą nuklearną na świecie, jest zbyt ryzykowna?Kolejną niewygodną prawdą jest to, że europejscy członkowie NATO, choć więksi i bogatsi od swojego amerykańskiego protektora, nie są gotowi, by wziąć ten ciężar na swoje barki. Co więcej, nawet przy najbardziej optymistycznych założeniach nie będą w stanie tego zrobić w ciągu najbliższej dekady. Tymczasem szacunki wywiadu sugerują, że Rosja będzie zdolna do odbudowy swoich sił w ciągu trzech do siedmiu lat od zakończenia wojny w Ukrainie. Dlatego zapomnijmy o szampanie. Napijmy się kawy i bierzmy się do pracy” – pisze Edward LUCAS.

PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkoCoNajważniejsze/PP

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 lipca 2023