“Kevin sam w domu” - film, od którego jesteśmy uzależnieni
“Kevin sam w domu” (1990) to film, który od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. W Polsce, jak i na całym świecie, stał się niemal obowiązkową pozycją w okresie świątecznym. Co sprawia, że tak bardzo go lubimy?
“Kevin sam w domu” – czy nigdy nam się nie zbudzi?
.Zacznijmy od samego początku. Akcja filmu rozgrywa się w okresie Bożego Narodzenia, co od razu buduje wyjątkowy klimat. I tutaj pełna zgoda. Śnieżne krajobrazy, pięknie udekorowany dom i przygotowania do świąt idealnie wpisują się w atmosferę magicznego czasu. Ale przecież masa innych filmów jest podobna. Klimatyczna i fajnie podkręcająca klimat.
Jednak dla wielu widzów, zwłaszcza tych dorastających w latach 90., “Kevin sam w domu” to powrót do dzieciństwa. Film jest stałym elementem świątecznej tradycji, a jego znajomość łączy pokolenia. I to chyba dlatego tak bardzo go lubimy, bo wszyscy możemy go oglądać. Niezależnie od wieku – wszyscy znają ten film, niektórzy nawet na pamięć.
Komiczne sytuacje związane z walką Kevina z włamywaczami oraz jego kreatywne pułapki dostarczają rozrywki niezależnie od wieku. Dialogi, mimo upływu lat, wciąż bawią swoją prostotą i pomysłowością. Kevin, grany przez Macaulaya Culkina, to dzieciak, który spełnia marzenie wielu młodych widzów – pozostania samemu w domu i robienia tego, na co ma się ochotę. Jego spryt i odwaga w konfrontacji z włamywaczami budzą podziw.
Rodzinne przesłanie
.Choć film jest komedią, niesie też ważne przesłanie o sile rodziny i przebaczeniu. Pokazuje, że mimo trudnych relacji, rodzina pozostaje najważniejsza, co idealnie wpisuje się w świąteczną atmosferę. Film zawiera niezapomniane cytaty, które weszły do popkultury, oraz ikoniczną ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez Johna Williamsa. A przecież muzyka dodatkowo podkreśla magiczny klimat. Gdy usłyszymy jedną z tych piosenek chociażby w radiu od razu kojarzymy ją z kultowymi scenami z filmu. Tak już się w naszych głowach zakodowało, wbiło w pamięć.
“Kevin sam w domu” to coś więcej niż tylko film, to część świątecznej tradycji, która nas bawi, wzrusza i łączy. Dzięki tym uniwersalnym wartościom, humorowi i ciepłej atmosferze, co roku chętnie do niego wracamy. Może więc się wydawać, że ta filmowa pozycja sprawia, że jesteśmy bliżej siebie. Że na te kilkadziesiąt minut możemy razem udać się do miejsca, które znamy. Bawić się tym i wzajemnie rozśmieszać. I choć istnieje masa innych lubianych filmów świątecznych to chyba warto historie Kevina traktować wyjątkowo. Na koniec zadajmy sobie pytanie czy film „Kevin sam w domu” to bezpieczne, grudniowe uzależnienie? Moim zdaniem, zdecydowanie tak.
Laura Wieczorek