Kiedy i jak Europę zasiedliły kury? - „Nature Communications”

Kury rozprzestrzeniły się z Azji Środkowej dzięki Jedwabnemu Szlakowi – piszą naukowcy na łamach periodyku „Nature Communications”.
Kury hodowano już w V w. p.n.e.
.Naukowcy przedstawili solidne dane archeologiczne dotyczące wczesnej hodowli i rozprzestrzeniania się kur z Azji Środkowej na inne obszary.
Międzynarodowy zespół przebadał 12 stanowisk archeologicznych z okresu obejmującego półtora tysiąca lat, począwszy od V w. p.n.e.
Zdaniem badaczy kluczowe dla rozprzestrzenienia się kury domowej ze środkowej Azji było powstanie i funkcjonowanie Jedwabnego Szlaku.
Dzięki najnowszym technologiom stosowanym w archeologii dowiedziono w ostatnich latach, że wiele kości, które wcześniej uważano za reprezentujące wczesne kury domowe, w rzeczywistości należało do dzikiego ptactwa.
Międzynarodowy zespół archeologów, historyków i biologów przedstawił dobrze udokumentowane dowody na hodowlę kurcząt w celu produkcji jaj. Znaleziska z V w. p.n.e. są najwcześniejszymi, jakie udało się naukowcom bezsprzecznie zidentyfikować.
Ich zdaniem w udomowieniu kury kluczowe było to, że gatunek zaczął składać jaja nie tylko sezonowo, ale przez cały rok.
Co wykazały badania archeologiczne?
.Zespół zebrał dziesiątki tysięcy fragmentów skorupek jaj z miejsc położonych wzdłuż głównego środkowoazjatyckiego korytarza Jedwabnego Szlaku. Następnie naukowcy posłużyli się metodą analizy biomolekularnej, żeby zidentyfikować gatunek, od którego pochodziły jaja.
Identyfikacja tych fragmentów oraz ich liczebność w każdym miejscu doprowadziły badaczy do wniosku, że kury musiały składać jaja częściej niż ich dziki przodek. Zebrane dowody sugerują więc, że w Azji Środkowej zdolność do składania dużej liczby jaj uczyniła z dzikiej kury kurę domową.
Zapomniane światy
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, Michał KŁOSOWSKI, w tekście „Sens zapomnianych światów„, zaznacza, że: „Bo ostatecznie to tego właśnie się zawsze szuka – oznak sensu, okruchów celu, artefaktów myśli, przebłysków dążenia do czegoś więcej, nawet jeśli miałoby być to po prostu antyczne bogactwo w postaci monet czy kolejna piramida. Każda prosta linia kamieni z epoki brązu czy żelaza świadczy przecież o jakimś przebłysku myśli i celu. Biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że archeologia swoje triumfy święci w Polsce, kraju skazanym na wieczną tymczasowość, zawieszonym w historii ostatnich dwustu lat ciągle »pomiędzy«, ciągle z potrzebą odbudowy i koniecznością poszukiwania sensu”.
„Znad morza podnosi się słońce. Wszyscy jesteśmy niewyspani, ale mimo wszystko – szczęśliwi. Idąc ulicami uśpionego jeszcze miasta w kierunku parku archeologicznego, nikt nie zadaje pytań, po co tu jesteśmy. Przede wszystkim, jest zbyt wcześnie. A kiedy pierwszy kilof uderzy o twardą ziemię, będzie już za późno: każdy kawałek materii koloru innego niż grunt pod naszymi stopami powoduje, że odradzają się marzenia o odkryciu jakiegoś skarbu, który dawno już przykryła ziemia, drobnej choćby pozostałości jakiejś konstrukcji, której obecność w tym miejscu odmieni sposób patrzenia na historię. I tak dzień po dniu, przez kilka tygodni. W radości, słońcu, upale, pocie i ciężkiej pracy. Ktoś mógłby w końcu zadać to kardynalne pytanie: po co?”
„Owszem, często słyszałem to pytanie w różnych okolicznościach. Podczas rodzinnych obiadów i rozmów z przyjaciółmi, na większych forach czy w trakcie rozmów kwalifikacyjnych i kiedy wracałem z piachem pod paznokciami, spalony południowym słońcem, do miejsca, które akurat nazywałem domem. Bo jakoś zawsze tak było, że cywilizacji szuka się na Południu, rzadko kiedy na Wschodzie czy Północy. Tamtejsze pozostałości przypominają bardziej mozolne odtwarzanie wiecznego ruchu, pędu jakiegoś i dążenia niż odkrywanie i odbudowywanie pięknych miast Greków, Inków czy Sumerów. To na Południe dążyli wszyscy, którzy chcieli dołączyć do cywilizacji – nie odwrotnie.”
Polscy archeolodzy to ekstraklasa światowa. Jeśli ktoś ma przenieść jedną z największych egipskich świątyń, zachowując jej oryginalny charakter i kształt, a jednocześnie ochronić ją przed wiecznym zalaniem, to będą to Polacy. To przecież wypisz wymaluj historia prac Kazimierza Michałowskiego w Abu Simbel, archeologa, który był uczniem wybitnego lwowskiego logika Kazimierza Twardowskiego, twórcy szkoły lwowsko-warszawskiej.”
„Historia to archiwum, wieczna biblioteka. Archeologia zaś to uczucia i wieczne pytania, ciągłe wątpliwości i próba zrozumienia. Rzucenie wyzwania losowi i liczenie na łut szczęścia. To poczucie, że robi się coś z sensem dla tych, których dookoła już nie ma, a byli. Że wydziera się przeszłości tajemnice, o których wszyscy zapomnieli, bo przecież mogły być takie kłopotliwe.”
PAP/Wszystko co Najważniejsze/JT