Kiedy malujesz, stajesz twarzą w twarz ze sobą samym – David Hockney

David Hockney jest brytyjskim artystą współczesnym, uważanym za jednego z najważniejszych przedstawicieli sztuki współczesnej. W kwietniu w Fondation Louis Vuitton w Paryżu rozpoczęła się wielka wystawa, poświęcona jego twórczości.
.W wywiadzie dla „Le Figaro”, David Hockney podsumowuje 70 lat swojej kariery artystycznej.
„Dwa i pół roku temu złożono mi propozycję, żeby zająć przestrzeń Fondation Louis Vuitton. Była to wielka niespodzianka! Mogłem wybrać Normana Rosenthala jako kuratora wystawy. Ostatecznie, obydwoje razem pełniliśmy rolę kuratorów, ale odnalazł on obrazy, takie jak „Renaissance Head”, który namalowałem w 1963 r. i który znajduje się dziś w Centro de Arte Moderna Gulbenkian w Lizbonie. Mogliśmy umieścić go na wystawie obok mojego obrazu „Flight to Italy – Swiss Landscape” z 1962 r., gdzie widać mnie i moich przyjaciół w małym vanie bez okien. On pochodzi z Kunstpalast z Düsseldorfu” – tłumaczy. „Przygotowanie wystawy i skomponowanie jej jako całość, jako dzieło sztuki, od dzieła do ścian galerii, od ścian do sali, od jednego etapu życia do drugiego – nigdy wcześniej tego nie robiłem. (…) Każda osoba wrażliwa na obraz może głęboko przeżyć ten spektakl, który wciąga od początku do końca. Być może ta osoba dozna olśnienia na temat swojej własnej wrażliwości? Radość z malarstwa jest mi szczególnie bliska i chcę się nią dzielić. To kwestia spojrzenia, chodzi o to, by je naprowadzić. Choć nie zaprzątam sobie zbytnio głowy innymi, najpierw jestem sam ze sobą” – dodaje.
Jak ocenia David Hockney, bycie artystą to przede wszystkim umiłowanie życia. „Kiedy malujesz, stajesz twarzą w twarz ze sobą samym. Patrzysz na rzeczy z bliska, intensywnie, inaczej. Jesteś szczęśliwy. Spójrzcie na Van Gogha – oczywiste jest, że jedynymi momentami, w których był całkowicie szczęśliwy, były te, kiedy malował. W biografii nie można tego w pełni pokazać. Pokazują to jedynie obrazy. Pewna część artysty pozostaje niewidoczna. To, co jest widoczne, ukazuje się w jego obrazach” – tłumaczy.
.Jak stwierdza artysta, patrząc na portrety swoich bliskich i przyjaciół, widzi najpierw bliskie mu osoby, a potem swoją pracę. „Każdy portret wymagał około dwunastu godzin pozowania i dwóch dni pracy w warsztacie. Malowałem kilka jednocześnie. Nie rozmawiam z moimi modelami kiedy maluję, nigdy nie słucham muzyki. Jestem cichym malarzem. (…) Malowałem moich rodziców, moją rodzinę, moich przyjaciół. Francis Bacon powiedział mi, że malowanie swoich, czyli klasy robotniczej, było bardzo nordyckim zwyczajem” – wspomina.
oprac. JD