Kim jest Alexandr Stoianoglo — prorosyjski kandydat na prezydenta Mołdawii
Narrację kandydata na prezydenta popieranego przez socjalistów Alexandra Stoianoglo, że nie jest prorosyjski, trudno uznać za przekonującą – mówi politolog Victor Ciobanu przed II turą wyborów prezydenckich w Mołdawii. Alexandr Stoianoglo to mołdawski polityk oraz prawnik pochodzenia gagauskiego, deputowany, prokurator generalny i kandydat w wyborach prezydenckich w 2024.
Kim jest Alexandr Stoianoglo?
.„Alexandr Stoianoglo, pochodzący z Gagauzji prokurator generalny, którego w wyborach popierają socjaliści, przekonuje, że jest proeuropejski, a także – apolityczny i niezależny. Jak dla mnie ten kandydat ma uszy Dodona, myśli Sławika i ogon Sora” – ocenia w rozmowie Victor Ciobanu. Igor Dodon to lider socjalistów, wierny sojusznik Kremla i były prezydent, którego akcje w Moskwie jednak mocno spadły po tym, jak przegrał poprzednie wybory prezydenckie z prozachodnią Maią Sandu. „Sławik” to Veaceslav Platon, ukrywający się za granicą i ścigany za gigantyczne defraudacje były polityk i biznesmen. Platon był w więzieniu, ale został wypuszczony właśnie w czasie, gdy funkcję prokuratora generalnego sprawował Stoianoglo.
Ilan Sor to kolejny zbiegły oligarcha, który z Moskwy ma finansować wielką operację kupowania głosów wyborczych. Według analityków po tym, jak Dodon utracił pozycję głównego prorosyjskiego „agenta” w Mołdawii, Kreml postawił właśnie na Sora. Ciobanu argumentuje, że „skoro całą kampanię Stoianoglo prowadził pod flagą socjalistów, to jak może teraz mówić, że nie jest związany z Dodonem?”. „Dodon jest prorosyjski, potwierdza to jego stanowisko w sprawie Ukrainy, powtarzanie rosyjskiego stanowiska, sprzeciw wobec referendum i prozachodniej polityki obecnych władz” – mówi Ciobanu.
Wcześniej Stoianoglo mówił m.in. o tym, że opowiada się za proeuropejskim kursem Mołdawii, jednak nie poparł referendum w tej sprawie. Deklarował, że jest zwolennikiem neutralnego statusu Mołdawii oraz dobrych relacji ze wszystkimi partnerami, w tym z Rosją. Kategorycznie zaprzeczał, by był człowiekiem Dodona czy Moskwy. Ciobanu dodaje, że Stoianoglo, „chociaż jest prawnikiem, a więc musi wiedzieć, co jest kryminałem, a co nie, nie potępił jednoznacznie przestępczej ingerencji w proces wyborczy w Mołdawii i masowego kupowania głosów”. „Wydawałoby się, co w tym jest takiego, żeby powiedzieć, że takie działania są niezgodne z prawem. Tymczasem on zaczyna, że jest zasada domniemania niewinności, itd., ewidentnie próbując wymigać się od jednoznacznych ocen” – mówi Ciobanu.
Rosyjski koń trojański?
.Rozmówca nie ukrywa, po której stronie są jego sympatie wyborcze i że uważa Stoianoglo za osobę nieodpowiednią na stanowisko prezydenta. „To człowiek bez doświadczenia politycznego, który, moim zdaniem bardzo nieumiejętnie wybiera sobie partnerów. Potwierdza to przyjęcie poparcia od Dodona i tylko od niego, w sytuacji, gdy człowiek ten ma określoną reputację. Ten człowiek nie jest gotowy do wielkiej polityki” – ocenia Ciobanu.
Stoianoglo w I turze wyborów zdobył niemal 26 proc. głosów, znacznie powyżej sondażowych prognoz, dających mu kilkanaście proc. Według komentatorów Stoianoglo zebrał sporą część głosów protestu, wyborców rozczarowanych polityką Sandu i partii Działania i Solidarności (PAS). Zadziałał także na pewno element „świeżości” – Stoianoglo, choć pełnił wcześniej ważne funkcje (był parlamentarzystą i prokuratorem generalnym), nie angażował się wcześniej w „wielką politykę”.
Według Ciobanu Stoianoglo musiał też zebrać część głosów „kupionych przez Sora”, kóry miał wskazywać jako swoich kandydatów Victorię Furtunę i Vasile Tarleva, ale ogólna instrukcja brzmiała: „byle nie Sandu”. Proeuropejska Maia Sandu, która przed pierwszą turą wyborów czuła się faworytką wyborów, jeśli nie w pierwszej, to na pewno w drugiej turze, obecnie dość rozpaczliwie walczy o reelekcję. Chociaż sondaże mówią o jej niewielkiej przewadze, analitycy zastrzegają, że „wszystko jest możliwe”. Sandu podczas debaty prezydenckiej nazwała Stoianoglo „koniem trojańskim”.
Wzrost proeuropejskich sympatii w Mołdawii
.Na temat obecnej atmosfery politycznej w Mołdawii i jej systemu politycznego na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Bartłomiej ZDANIUK w tekście “To Zachód musi przyciągnąć Republikę Mołdawii do siebie“. Autor porusza w nim również temat tego, jak rozkładają się sympatie Mołdawian względem UE i Rosji.
“Abstrahując od kwestii szans Mai Sandu i jej ekipy na spełnienie oczekiwań elektoratu (czemu, należy przyznać obiektywnie, nie sprzyja ani pandemia, ani wojna Rosji z Ukrainą), bardzo ważne jest podkreślenie tego, czego poprzez urnę wyborczą elektorat dla odmiany nie powiedział. Przede wszystkim zainteresowanie integracją europejską nie jest tożsame z carte blanche dla tych, którzy integrację tę chcą wdrażać. Po wtóre, i to spostrzeżenie dla Polski wydaje się szczególnie ważne, dla obywateli Republiki Mołdawii integracja europejska nie jest tożsama z integracją z NATO, lecz jedynie sposobem na wyższy poziom życia. I to właśnie dla zrozumienia tego istotnego aspektu konieczne jest uwzględnienie wcześniejszych rozważań na temat Republiki Mołdawii i jej obywateli”.
.“Nie można bowiem oczekiwać od wciąż krystalizującego się narodu o zróżnicowanym substracie, przy jednocześnie wciąż nieskonsolidowanych instytucjach i procedurach państwowych, by dokonał jednoznacznego wyboru o charakterze zgoła doktrynalnym. Uprzedzając jakiekolwiek zarzuty o defetyzm, należy podkreślić, że po pierwsze, powyższe stwierdzenie jest jedynie ilustracją obecnego stanu faktycznego: w przekonaniu większości obywateli Republiki Mołdawii integracja z Zachodem nie powinna doprowadzić do pogorszenia relacji z Federacją Rosyjską, wobec której z różnych powodów, którym warto poświęcić odrębną refleksję, społeczeństwo przeważnie nie żywi resentymentów. Ujmując to inaczej, rosnące i szczere poparcie dla integracji z Zachodem nie musi być tożsame z pragnieniem dystansowania się od Wschodu” – pisze Bartłomiej ZDANIUK.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ