„Kissinger na odwrót" – Andrew Michta ocenia politykę zagraniczną Donalda Trumpa

Źródła w waszyngtonie informują, że na mocy decyzji prezydenta Donalda Trumpa, rosyjska ropa nie będzie mogła być kupowana przez kraje Europy.

Andrew Michta określił politykę zagraniczną USA jako „Kissinger na odwrót”. W jego ocenie administracja Trumpa próbuje doprowadzić do rozbicia chińsko-rosyjskiego sojuszu lub przynajmniej wprowadzenia pewnego dystansu między Moskwą a Pekinem.

„Jeśli administracja USA uzna, że Rosja nie stanowi już zagrożenia, NATO zacznie się rozpadać”

.Autor „Wszystko co Najważniejsze” przekonuje, że w tym planie „resetu” brakuje realistycznej oceny natury państwa rosyjskiego ani tego, jakie cele obierał Władimir Putin przez ostatnie 25 lat. „Putin chce, aby USA opuściły Europę. To był kluczowy cel Rosji od 1945 roku — złamanie NATO i oddalenie Europy od Stanów Zjednoczonych” – zaznaczał.

Politolog jest zdziwiony, że w kwestii polityki wobec Rosji administracja Stanów Zjednoczonych zdaje się działać bez wcześniejszego uwzględnienia podstaw geopolityki Europy i Eurazji. „Zamiast dogłębnie zrozumieć odmienną naturę Rosji, tworzymy jej lustrzane odbicie” – podkreśla.

Prezydent Trump ma rację – sojusz nie może funkcjonować, jeśli nasi partnerzy nie inwestują w obronność. Najwięksi sojusznicy, zwłaszcza Niemcy, nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Jednak NATO to nie tylko siła militarna.

Według Andrew MICHTY, nie chodzi tu wyłącznie o wspólnotę wartości demokratycznych – istnieją przecież inne demokracje, które nie są związane sojuszami wojskowymi. „NATO to przede wszystkim przeciwdziałanie zagrożeniu ze strony Rosji. Aby jednak skutecznie temu sprostać, konieczne jest wspólne postrzeganie zagrożenia wśród sojuszników” – podkreśla.

Autor jest przekonany, że od zakończenia zimnej wojny w NATO brakuje konsensusu odnośnie skali zagrożenia, jakie Rosja stwarza dla Europy. W jego ocenie głośne deklaracje jedności i solidarności z Ukrainą tego nie zmieniły.

„Optyka bezpieczeństwa pozostaje rozproszona i regionalna” – podkreśla.

Co więcej, sposób, w jaki sojusznicy postrzegają zagrożenie ze strony Rosji, wydaje się zależeć od ich położenia geograficznego. Kraje wzdłuż wschodniej granicy Europy rozumieją jego prawdziwie egzystencjalny charakter. „Im dalej na zachód, tym poczucie pilności zanika” – przypomina Andrew MICHTA.

„Bez wspólnej percepcji zagrożenia żadna deklaracja o zaangażowaniu w obronę Europy nie przełoży się na realne odstraszanie. Do tej pory działało to głównie dzięki amerykańskiemu przywództwu i gwarancjom bezpieczeństwa – wystarczy przypomnieć interwencję na Bałkanach w latach 90. czy kluczową rolę administracji Bidena w mobilizacji NATO do wsparcia Ukrainy w 2022 roku” – dodaje.

Jeśli jednak administracja USA uzna, że Rosja nie stanowi już zagrożenia – lub że jest nim wyłącznie dla Europy – NATO zacznie się rozpadać.

„Europejczycy powinni pamiętać, że przyszłość relacji USA–Europa nie jest jeszcze przesądzona. W zależności od działań Putina i Xi możemy być świadkami kolejnych dramatycznych zmian w polityce zagranicznej administracji Trumpa” – przekonuje Andrew MICHTA.

Zachód raz po raz padał ofiarą założenia, że przeciwnicy myślą tak samo jak jego przedstawiciele

.Przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę większość ekspertów uważała, że armia rosyjska ma znaczną przewagę nad siłami ukraińskimi i że upadek zaatakowanego kraju jest kwestią dni. Żadne z tych przewidywań się nie spełniło. Armia ukraińska stawia zacięty opór, Rosja nie kontroluje przestrzeni powietrznej nad atakowanym krajem, a jej czterofrontowe osie ataku, wraz ze szwankującymi łańcuchami logistycznymi, nie uczyniły zadość zuchwałym oczekiwaniom.

Teraz Putin próbuje podbić stawkę, insynuując możliwość użycia broni jądrowej (sic!). Takie zachowanie sugeruje, że stał się on więźniem własnej koncepcji i ma coraz mniej pomysłów na zwycięstwo. Po dwudziestu latach wykorzystywania potęgi militarnej Rosji do odnoszenia znaczących zwycięstw geopolitycznych – najpierw w Gruzji w 2008 r., potem na Ukrainie w 2014 r. i w Syrii w 2015 r. – blef Putina został poddany weryfikacji.

Patriotyzm i oddanie narodowi, które Ukraińcy okazują od pierwszego wystrzału, zmieniają historię. Nagle dumna armia rosyjska wygląda znacznie mniej imponująco, groźby Putina brzmią pusto, a Zachód jest bardziej zjednoczony, niż był od dziesięcioleci. Nawet Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wygłosił w Bundestagu przełomowe przemówienie, zobowiązując Niemcy do jednoznacznego opowiedzenia się po stronie sojuszników z NATO w opozycji do agresji Putina.

Dwadzieścia lat rosyjskiej polityki zagranicznej, której celem było sianie niezgody w NATO i budowanie stosunków dwustronnych z Niemcami jako podwaliny nowego „koncertu wielkich mocarstw” w Europie, legło w gruzach.

Teraz sytuacja zmierza w przeciwną stronę – Zachód wyczuwa słabość dzisiejszej Rosji, jakby czekając na pierwszego, który krzyknie: „Cesarz jest nagi!”. Dlatego nawet jeśli siły inwazyjne pokonają w tej kampanii armię ukraińską, wojna się nie skończy, a idący w ślad za nią partyzancki ruch oporu sprawi, że wkroczenie Sowietów do Afganistanu zdawać się będzie dziecinną igraszką.

Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/andrew-michta-ostatnia-bitwa-zimnej-wojny/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 marca 2025