Komisja Europejska po raz 172 podejmie próbę zniesienia zmiany czasu

Komisja Europejska ogłosiła , że wystąpi z nową propozycją dotyczącą zniesienia sezonowej zmiany czasu. Do tej pory kraje członkowskie nie były w stanie zdecydować, czy pozostać przy czasie letnim, czy zimowym. To 172 próba zniesienia zmiany czasu.

Czy nadszedł czas na zmianę?

.Do rozmów na ten temat wśród krajów członkowskich powróciła polska prezydencja.

Sezonowa zmiana czasu była jednym z tematów posiedzenia ministrów odpowiedzialnych za transport, zorganizowanego w Luksemburgu.

„Jestem głęboko przekonany, że nadszedł czas, aby 27 państw członkowskich Unii podjęło decyzję o zaprzestaniu tych zmian czasu dwa razy w roku” – powiedział komisarz ds. transportu Apostolos Dzidzikostas po spotkaniu z ministrami.

„Uzgodniliśmy podczas posiedzenia, że KE przeprowadzi badanie i powróci do Rady z konkretnymi propozycjami opartymi na konkretnych faktach” – zadeklarował.

To już 172 próba zmiany czasu

.Pod koniec kwietnia polska prezydencja przeprowadziła robocze konsultacje wśród krajów członkowskich w Radzie UE. Po tym, gdy propozycja KE z 2018 r. utknęła w martwym punkcie, chodziło o sprawdzenie, czy kontynuowanie prac nad tym tematem ma sens i czy jest szansa na porozumienie między państwami członkowskimi.

W swojej propozycji z 2018 r. KE pozostawiła do decyzji państw decyzję, czy pozostać przy czasie zimowym, czy letnim. To spowodowało, że członkowie UE nie mogli osiągnąć porozumienia, bowiem w zależności od położenia geograficznego kraje mają rozbieżne preferencje.

Konsultacje społeczne przeprowadzone w 2018 r. przez KE wykazały, że ogółem 84 proc. Europejczyków chce zniesienia zmiany czasu. Rok później podobne badania przeprowadził w Polsce CBOS – wówczas 74 proc. Polaków zadeklarowało, że chciałoby pozostać przy czasie letnim.

Sezonowe zmiany czasu. Nadzieja w polskiej prezydencji

.Sezonowe zmiany czasu są nieefektywne i nie wpływają dobrze ani na naszą kondycję, ani na gospodarkę. Powinny więc zostać zlikwidowane i to jak najszybciej – pisze prof. Michał KLEIBER.

Zmiana czasu wywołuje naturalną refleksję na temat sensowności kontynuacji tej inicjatywy. Ma ona bardzo ciekawą i wieloletnią historię, a jej ideowy początek przypisuje się autorowi amerykańskiej konstytucji Benjaminowi Franklinowi. Będąc ambasadorem we Francji, obliczył on, nie wiadomo zresztą, w jaki sposób, że w wyniku odpowiedniego przesuwania czasu wiosną i jesienią Francja może zaoszczędzić rocznie 30 mln kg wosku, wówczas ważnego surowca ze względu na powszechne używanie świec umożliwiających po zachodzie słońca pracę, naukę i zabawę. Pomysłu tego nie potraktowano jednak poważnie i nie został on nigdzie wdrożony.

Po raz pierwszy i znacznie później zmianę czasu zrealizowano w roku 1916 w czasie I wojny światowej w Niemczech, chcących oszczędzić energię potrzebną do produkcji broni i amunicji. W okresie międzywojennym ideę zmieniania czasu zaakceptowało parę innych europejskich krajów, w tym Polska, która jednak wobec sporów dotyczących tego pomysłu szybko z niego zrezygnowała. Podobna niepewność towarzyszyła kolejnym decyzjom w tej sprawie – zmiana czasu wprowadzona w 1946 r. przetrwała tylko trzy lata, a następna próba, z roku 1957, zarzucona została w roku 1964 r. Długoletnim powodzeniem okazało się dopiero wprowadzenie w roku 1977 rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów zmiany czasu trwającej do dzisiaj. Podobne rozwiązanie stosowane jest obecnie w mniej więcej 70 krajach na całym świecie.

Opisane doświadczenia historyczne i coraz powszechniejsza krytyka aktualnego stanu rzeczy jednoznacznie wskazują na potrzebę szerokiej debaty prowadzącej do zajęcia przez unijnych, a w tym oczywiście także polskich polityków kluczowych decyzji dotyczących kontynuacji idei wiosennych i jesiennych zmian czasu. Konsekwencje tej kontynuacji są wielorakie i pod wieloma względami ewidentnie szkodliwe.

Sezonowe zmiany czasu i niebagatelny wpływ na zdrowie
Zacznijmy od problemów zdrowotnych. Gwałtowne przestawianie czasu wywołuje rozregulowanie naszego zegara biologicznego, co może prowadzić do najróżniejszych kłopotów, takich jak zaburzenia snu czy pogorszenie nastroju. Na podstawie bardzo rozległych badań duńscy naukowcy wykazali, że w okresie ok. miesiąca po zmianie czasu wzrasta o 10 proc. liczba zdiagnozowanych przypadków depresji, objawiającej się m.in. bezsennością i osłabieniem koncentracji. Kłopoty tego rodzaju potwierdził unijny sondaż przeprowadzony parę lat temu na prawie 5 mln obywateli. Z kolei szwajcarscy eksperci wykazali, że w listopadzie ze względu na wcześniej (o godzinę) zapadający zmrok kierowcy wieczorem powodują o ponad 10 proc. więcej kolizji drogowych. Nie mniejsze kłopoty występują przy wiosennej zmianie czasu – amerykańscy kardiolodzy wykazali na przykład znaczny wzrost udarów i problemów z sercem w pierwszych dniach po przejściu na czas letni.

Jedną z sugerowanych metod przeciwdziałania takim problemom jest zalecenie, by rozkładać przez pierwsze parę dni po zmianie czasu swe obowiązki i sen tak, jakby zmiany nie było. Trudno to jednak uznać za dostatecznie skuteczny sposób na łagodzenie naszych zmagań ze zmianami.

W świetle powyższych faktów pytanie o sensowność utrzymywania zmian czasu jawi się jako niezwykle ważne. W wielu krajach od lat trwają na ten temat zaangażowane dyskusje, ale nie przyniosły one dotychczas żadnych rezultatów. Pewne nadzieje rozbudziły ostatnio takie fakty, jak zapewnianie przez Komisję Europejską, że sprawa jest nadal aktualna, czy zaplanowanie przez Polskę zajęcie się tym tematem w trakcie jej aktualnej unijnej prezydencji, ale konkretów ciągle brakuje.

Czy w takim razie są jakieś ewidentne zalety zmiany czasu, które mogą rekompensować powyższe i inne kłopoty? Głównym i zawsze używanym argumentem była oczywiście oszczędność energii. Zmieniony dobowy czas może rzeczywiście wpłynąć na zmniejszenie jej zużycia, ale w istocie dotyczy to tylko energii zużywanej na oświetlenie pomieszczeń prywatnych. Nie ma to natomiast żadnego wpływu na energię zużywaną przez systemy grzewcze, komputery, kuchenki, telewizory, bojlery czy pralki. Podobnie jest na przykład z oświetleniem ulic, na które zużywamy znacznie mniej prądu niż na oświetlenie mieszkań, a które działa od zmierzchu do świtu, niezależnie od dobowego czasu. Faktem jest, że na oświetlenie pomieszczeń zużywane jest mniej niż 1 proc. prądu produkowanego przez elektrownie, a główny pobór energii dotyczy przemysłu, transportu czy kopalń, których działanie jest niezależne od godzinowego układu.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-michal-kleiber-sezonowe-zmiany-czasu/

PAP/MB


Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 czerwca 2025