Konferencja w Monachium 14-16 lutego 2025. Czego się możemy spodziewać?

Specjalny wysłannik prezydenta USA ds. Ukrainy Keith Kellogg zdementował w doniesienia o tym, że planuje przedstawić plan zakończenia wojny w Ukrainie podczas wydarzenia, znanego jako Konferencja w Monachium. Powiedział też, że Ukraina powinna zorganizować wybory prezydenckie po zawieszeniu broni.

Czy Konferencja w Monachium będzie miejscem narad o dalszych losach Ukrainy?

.”Pojawiły się doniesienia, że w przyszłym tygodniu zamierzamy przedstawić plan pokojowy. Nie, nie zamierzamy” – oznajmił Kellogg w wywiadzie dla stacji Newsmax. „Osobą, która przedstawi plan pokojowy, będzie prezydent Stanów Zjednoczonych, ale to nie stanie się w przyszłym tygodniu” – dodał.

Emerytowany generał odniósł się w ten sposób do doniesień Bloomberga o tym, że zamierzał przedstawić plan zakończenia wojny w Ukrainie podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, w dniach 14-16 lutego. Kellogg poinformował, że podczas udziału w wydarzeniu, znanym jako konferencja w Monachium zamierza przeprowadzić liczne rozmowy z europejskimi przywódcami i zrelacjonować je prezydentowi po powrocie.

Bloomberg pisał, że elementami „planu pokojowego” Trumpa mogą być zamrożenie konfliktu, nadanie nieuregulowanego statusu terenom Ukrainy okupowanym przez Rosjan i gwarancje bezpieczeństwa dla Kijowa. Ponadto Trump zasugerował, że domaga się od Ukrainy zabezpieczenia dostępu USA do metali ziem rzadkich w zamian za dalszą pomoc wojskową.

W wywiadzie dla telewizji Newsmax wysłannik prezydenta powtórzył swoją wcześniejszą opinię, że Ukraina powinna przeprowadzić wybory, choć przyznał, że nie może tego zrobić teraz, ponieważ ukraińska konstytucja zakazuje organizowania wyborów w czasie wojny.

„Ale dojdziemy do punktu, gdzie oni będą musieli przeprowadzić wybory. I to jest znak zdrowej demokracji. To nie znaczy, że (prezydent Wołodymyr) Zełenski powinien odejść” – dodał.

Konferencja w Monachium 2025: pragmatyzm, lojalność i medialność

.W rywalizacji o europejską inwestyturę kluczowe będą jednak nie sentymenty, ale trzy kwestie: pragmatyzm, lojalność i medialność. Polska ma tu przewagę w sferze symbolicznej, będąc wiernym sojusznikiem, ale może zabraknąć jej zdolności do gry na wielu frontach. Zwłaszcza jeśli Berlin i Paryż będą zgodnie działać, by nie dopuścić do zmiany wiatrów w Warszawie. Także Giorgia Meloni może zaoferować Donaldowi Trumpowi coś, czego Polska nie ma: wpływ na kształtowanie polityki unijnej, w której Włochy tradycyjnie uznawane są za silne. Z kolei Brytyjczycy, choć są odcięci od Brukseli, mają coś, co nowy amerykański prezydent ceni najbardziej – niezależność, globalną markę, dostęp do londyńskiego City i rynków finansowych. Trump, jako rasowy businessman, może to cenić najbardziej.

„Są jeszcze Węgry. Donald Trump, znany z zamiłowania do chwytliwych narracji, może zdecydować się na sojusz z każdym z tych graczy – lub żonglować ich lojalnością, wzmacniając swoją pozycję jako arbitra globalnych rozgrywek. I w tym wypadku Węgry mogą zyskać szansę, by pokazać swoją rolę tak samo, jak było już kiedyś. Viktor Orbán jest bowiem w Europie chyba najbardziej podobnym charakterologicznie liderem do Donalda Trumpa. I to może okazać się kluczowe, bo wiadomo, że bliższa ciału koszula. Dodatkowo Węgry mają dobrze zbudowaną w Ameryce soft power i mogą się okazać użyteczne w relacjach zarówno z Berlinem, jak i z Moskwą” – zaznacza w swoim artykule Michał KŁOSOWSKI.

Kto wygra? Nie wiadomo, jedno jest jednak pewne: walka o uwagę Donalda Trumpa dopiero się zaczyna, a Europa znów pokazuje, że w polityce nie ma miejsca na sentymenty – Berlin, Bruksela i Paryż będą próbować wszystkiego, żeby wygrać swoje sprawy. Pytanie, czy pozostałe wymienione kraje będą w stanie wyjść poza partykularne interesy na tyle, by na amerykańskiej koniunkturze wyborczej zdobyć przewagę w grze o liderowanie na Starym Kontynencie. Podmiotowość to w końcu gra, w którą grać należy na wielu frontach.

W tej układance są jeszcze Polska i pozostałe kraje Europy Środkowej, która od dawna stawia na relacje z Donaldem Trumpem w roli gwaranta w rywalizacji z Rosją. Rząd w Warszawie z entuzjazmem przyjął Trumpa podczas jego wizyty w 2017 roku, a Polacy jako jedni z nielicznych Europejczyków darzyli go sympatią nawet wtedy, gdy w USA jego popularność spadała z powodu pandemii czy kłopotów ekonomicznych. Pytanie brzmi więc, czy Polska będzie w stanie utrzymać tę pozycję, zwłaszcza w kontekście możliwego zaostrzenia stosunków z Unią Europejską i gry na podział między Brukselą a Waszyngtonem, której należy spodziewać się w najbliższym czasie?

Kluczowe będą wyniki wyborów prezydenckich w naszym kraju, które dla administracji Donalda Trumpa mogą się okazać jednym z najważniejszych globalnie wyzwań w pierwszej połowie 2025 roku. I bez wątpienia to, co dziać się będzie w Polsce w najbliższych miesiącach, spotykać się będzie z ogromnym zainteresowaniem w Waszyngtonie. Dla Donalda Trumpa Polska to bowiem nie tylko strategiczny partner na wschodniej flance NATO, ale i przykład „prawdziwego” konserwatyzmu – tego, który opiera się na wartościach religijnych i sprzeciwie wobec liberalnych ideologii. Czy to wystarczy, by utrzymać pozycję ulubieńca?

Artykuł opublikowany na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/michal-klosowski-europejska-inwestytura-czyli-gra-europy-o-uwage-donalda-trumpa/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 lutego 2025