Konferencja w sprawie przyszłości Europy

Konferencja w sprawie przyszłości Europy miała pokazać, że unijne instytucje chcą zerwać z wizerunkiem europejskiej biurokracji, że otwierają się na obywateli. Prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI przekonuje jednak, że cel Konferencji w sprawie przyszłości Europy był inny.
.Konferencji w sprawie Przyszłości Europy to spotkanie, które w zamierzeniach ma pozwolić mieszkańcom krajów Unii Europejskiej na wzięcie udziału w debacie nad kluczowymi z ich punktu widzenia zagadnieniami. Kluczem do tego jest m.in. zaproszenie losowo wybranych osób z państw UE. Sercem Konferencji są spotkania plenarne, w których uczestniczą wyżej wspomniani obywatele oraz przedstawiciele najważniejszych organów unijnych dyskutujący nad tym, jak ma wyglądać przyszłość Europy.
Realizacja szczytnej idei, która miała uczynić instytucjonalne oblicze Unii Europejskiej bardziej otwartym, budzi wiele kontrowersji, o czym na łamach 41 nr. Wszystko co Najważniejsze pisze prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI.
Idea wydawała się słuszna, a nawet godna pochwały. Kto może zaprzeczyć, że otwarty dialog z obywatelami jest potrzebny, zwłaszcza jeżeli chodzi o Unię Europejską. Przecież wszyscy mamy wrażenie, że brukselscy politycy i urzędnicy żyją w oderwaniu od rzeczywistości, w swojej „bańce”, że sposób podejmowania decyzji w Unii jest nieprzejrzysty, że Unia nie jest dostatecznie demokratyczna.
Prof. Zdzisław KRASNODĘBSKI nie kryje pesymizmu, który wynika ze znajomości ostatecznych skutków i celów, jakim mają służyć przedsięwzięcia instytucji unijnych, mające za zadanie weryfikować jej kierunki działania.
Realizm i znajomość mechanizmów brukselskich od razu skłaniał do ostrożności. Nie mieliśmy zbyt wielkich złudzeń, jakie cele przyświecają głównym frakcjom w PE, mimo to my, europejscy konserwatyści zrzeszeni w frakcji EKR, postanowiliśmy wziąć udział w tej konferencji, mając nadzieję, że nawet jeżeli ostateczny rezultat nie będzie satysfakcjonujący – co zakładaliśmy ze względu na układ sił – to w debacie ujawni się różnorodność opinii, projektów i wyobrażeń na temat tego, czym jest Unia, i coś się przebije do świadomości brukselskich biurokratów.
Autor artykułu „Debata pod ścisłym nadzorem” pokazuje, jak daleki był przebieg spotkania, od deklarowanych przez inicjatorów założeń.
W Parlamencie Europejskim od początku – co nie było niczym zaskakującym – decydowała profederalistyczna większość. Nie ukrywano, że celem całego przedsięwzięcia jest stworzenie atmosfery skłaniającej do powołania konwentu i zmiany traktatów, zwiększającej kompetencje centralnych instytucji Unii, takich jak Parlament Europejski i Komisja Europejska, kosztem państw członkowskich. (…) Na jednym z posiedzeń Guy Verhofstadt, który był czołową postacią całej konferencji, przewodząc delegacji PE, stwierdził, że traktaty stały się niewygodnym gorsetem dla Komisji i Parlamentu Europejskiego, niepasującym do obecnej praktyki politycznej i legislacyjnej Unii.
Konferencja w sprawie przyszłości Europy, według prof. KRASNODĘBSKIEGO, od samego początku nie miała służyć stworzeniu przestrzeni na debatę, a przygotować społeczne i medialne uzasadnienie realizacji celów biurokracji unijnej. Profesor w swojej relacji przedstawia dokładnie problemy, które piętrzyły się co chwilę, przed osobami pragnącymi realnej dyskusji czy wyrażającymi odrębne zdanie. To, co w tekście budzi największe zaskoczenie to opis wydarzeń, które miały miejsce na sam koniec.