
Kontrofensywa Ukrainy w obwodzie charkowskim w 2022 r. - operacja jakiej świat nie widział od 50 lat

Kontrofensywa Ukrainy w obwodzie charkowskim we wrześniu 2022 roku, w wyniku której wyzwolono spod rosyjskiej okupacji ponad 10 tys. km kwadratowych terytorium, była operacją, jakiej nie oglądano na świecie od 50 lat – ocenił w piątek starszy porucznik Andrij Kowal, przedstawiciel Centrum Badań nad Historią Wojskowości Sił Zbrojnych Ukrainy.
Kontrofensywa Ukrainy w obwodzie charkowskim
.Operacja charkowska rozpoczęła się 6 września 2022 roku i trwała około miesiąca. Ukraińskie wojska odzyskały kontrolę nad około 500 miejscowościami, przejęły około 400 rosyjskich czołgów i 400 bojowych wozów piechoty, do 200 transporterów opancerzonych oraz wielką ilość amunicji i broni strzeleckiej – wyliczył Kowal, cytowany przez agencję Ukrinform.
Skuteczne działania dezinformacyjne
.Jak podkreślono, o sukcesie kontrofensywy przesądziły wówczas nie tylko skuteczne działania bojowe, ale też umiejętne zabiegi dezinformacyjne, które wprowadziły Rosjan w błąd. Już w lipcu 2022 roku prezydent Wołodymyr Zełenski wydał rozkaz opracowania planu wyzwolenia południa, czyli obwodu chersońskiego. Następnie w mediach pojawiało się wiele sugestii, że to właśnie tam nastąpi główne uderzenie – przypomniał historyk ukraińskiej armii.
Wyzwolony obwód charkowski
.Zmusiło to wroga do przerzucenia na południe części rezerw, w tym z obwodu charkowskiego. Gdy ofensywa na Charkowszczyźnie już się rozpoczęła, tylko w dniach 9-10 września nasi wojskowi zdołali przebić się 70 km w głąb okupowanych terytoriów – dodał Kowal. W wyniku wrześniowej kontrofensywy ukraińskie wojska odzyskały kontrolę nad większością wschodniej i południowo-wschodniej części obwodu charkowskiego, w tym m.in. miastami Wełyki Burłuk, Izium, Kupiańsk, Wołczańsk i Bałaklija. Pod okupacją sił rosyjskich pozostaje obecnie wąski pas tego regionu przy granicy z obwodem ługańskim.
Odbudowa infrastruktury na wyzwolonych terenach
.Rok po pamiętnej operacji na wyzwolonych terytoriach niemal całkowicie przywrócono dostawy elektryczności. Wciąż trwają prace nad odbudową zniszczonej infrastruktury, w tym budynków mieszkalnych. Około 300 pirotechników każdego dnia zajmuje się oczyszczaniem zaminowanych terenów z rosyjskich ładunków wybuchowych – zauważył Ukrinform.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ