Ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER we „Wszystko co Najważniejsze”

23 października 1969 r. urodził się ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER, kierownik Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, członek prezydium Komitetu Nauk Prawnych PAN, wybrany do Wspólnego Komitetu Zarządzającego (kadencja 2016-2018) China-EU School of Law w China University of Political Science and Law w Pekinie. Redakcja przypomina z tej okazji wybrane teksty ks. prof. Franciszka LONGCHAMPS DE BÉRIER opublikowane we „Wszystko co Najważniejsze”.
Co łączy Polaków?
.„O tym, co łączy Polaków, trudno pisać, nie wspominając o kobietach. Hugenoci, czyli francuscy kalwini, szukający po odwołaniu edyktu tolerancyjnego miejsca do życia i pracy, wybrali między innymi bogatą w różnorodność i gościnną Polskę. Szybko się bowiem zintegrowali, katolikami i Polakami stając się dzięki żonom i matkom. Córka przybyłego do Polski Franciszka Longchampsa de Bériera, Eleonora, dobrze nauczyła języka ojczystego swojego syna, Wincentego Pola, skoro stał się znanym polskim poetą, chociaż jego wcześnie zmarły ojciec pozwalał mu mówić w domu tylko po niemiecku…” – pisze w tekście „Co łączy Polaków?” ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER.
Jak podkreśla, „dla wszystkich w Polsce było miejsce, a tolerancja pozostawiała swobodę. Jednak być Polakiem to nie sprawa miejsca na ziemi, lecz wyboru. Matki i żony z delikatnością i wrażliwością, ale zdecydowanie i nieustępliwie przekazywały to, co łączy Polaków. Mężczyźni walczyli na wojnach i w powstaniach, ukrywali się lub emigrowali, siedzieli w więzieniach bądź byli na zsyłce, a one uczyły młode pokolenia, jak i dlaczego kochać Polskę, jej łacińską kulturę, republikańskie ideały i katolicką wiarę, odwagę i szczerość, serdeczne pragnienie wolności i jedności mimo różnicy zdań”.
„Polaków wciąż łączy nadzieja związana z wielką rolą kobiet. Oby też łączył ich, jak kiedyś, ogromny dla nich szacunek. Czy kobietom uda się zmusić nas do doceniania różnorodności i poszukiwania dobra wspólnego? Czy będą umiały studzić emocje? A potem przekazać kolejnym pokoleniom to, co w Polsce najlepsze?” – pyta ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER.
Śmierć lwowskich profesorów. Zabicie ich dzieci i wnuków. Symbol uniwersalny
.„O profesorach lwowskich zamordowanych w lipcu 1941 roku powiedziano i napisano już sporo. Dlaczego nigdy nie będzie za wiele?” – pyta ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER w tekście „Śmierć lwowskich profesorów. Zabicie ich dzieci i wnuków. Symbol uniwersalny”.
Jak przekonuje, zostali oni „zastrzeleni przez niemieckie komando, ponieważ byli Polakami i profesorami – polskimi profesorami we Lwowie”.
„Egzekucja na Wzgórzach Wuleckich nie odbiegała zbytnio od innych okupacyjnych rozstrzelań. Wyobrażam sobie wykopane świeżo doły z przerzuconymi nad nimi deskami, na których stają po cztery osoby. Strzały na chwilę rozświetlają ciemność i ciała wpadają do zbiorowej mogiły. Nie pierwszy raz i nie ostatni podczas okupacji. Jednak morderstwo z 3 na 4 lipca, a więc tuż po wejściu Niemców do Lwowa, urasta do rangi symbolu. Dla epoki antyintelektualnych totalitaryzmów odpowiada śmierci Archimedesa w Syrakuzach” – twierdzi ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER.
Duchowny podkreśla, że „sporo, choć nie wszystko wiemy o lipcowej nocy 1941 roku. Morderstwo nie zakończyło dla nazistów sprawy polskich profesorów. Nie bez znaczenia symbolicznego było to, co zdarzyło się z nimi później. W 1943 roku zbliżał się front. O tym w książce «Kaźń profesorów lwowskich. Lipiec 1941» prof. Zygmunta Alberta, szczególnego strażnika pamięci: «Ekshumowane zwłoki rozstrzelanych na Wzgórzach Wuleckich profesorów i ich współtowarzyszy przewieziono bezzwłocznie na Lasu Krzywczyckiego i następnego dnia, tj. 9 października, dorzucono je do kilkuset innych trupów i spalono wspólnie na olbrzymim stosie. Zachowane resztki kości zmielono w żwirowym młynie i wraz z popiołami rozrzucono w okolicznym lesie». Zabity, spalony, a prochy rozsypane – tylko dlatego, że był profesorem. Pozostał pył na wietrze”.
„Zastrzeleni «bez sądu» i bez wyjaśnień. Co jednak uderza – zamordowani z żonami, dziećmi, a nawet wnukami. O każdym z rozstrzelanych profesorów daje się wiele powiedzieć, bo mieli piękny dorobek życiowy. Łatwiej się o nich pamięta przez dzieła, jakie zostawili. Wszelako nie wszyscy z zamordowanych byli profesorami, za to wszyscy byli równi w śmierci. Wśród ofiar znalazły się żony – panie Grekowa, Ostrowska, Ruffowa, synowie – Jerzy Nowicki, Andrzej Progulski, Adam Ruff, Józef Weigel, Eustachy i Emanuel Stożkowie, nasi Bronisław, Zygmunt i Kazimierz. I Adam Mięsowicz, wnuk prof. Sołowija. Oni także bez miejsca pochówku; rozsypani w Lesie koło Krzywczyc” – pisze ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER.
Dodaje on, że „śmierć lwowskich profesorów budzi nieutulony żal. Milczenie wokół złożonej przez nich ofiary zastanawia i przeraża. Cóż, na zapomnienie skazano po wojnie całą polską obecność we Lwowie. Na pomniku wzniesionym przez Międzyuczelniany Komitet Uczczenia Pamięci Lwowskich Pracowników Nauki w 1964 roku we Wrocławiu władze nakazały umieścić napis głoszący, że upamiętnia wszystkich polskich uczonych zabitych i zmarłych podczas okupacji. Tablicę z nazwiskami lwowskich profesorów wmurowano natomiast w 25. rocznicę śmierci w krakowskim kościele oo. Franciszkanów. Jednak dopiero sierpniowy zryw Solidarności dał szansę oddania im należytego hołdu i odsłonięcia we Wrocławiu trzech okolicznościowych tablic (w tym przy pomniku). Także we Lwowie próbowano uczcić pamięć pomordowanych profesorów. Na stoku Wzgórz Wuleckich rozpoczęto w 1956 roku budowę pomnika. Stanęły rusztowania i wyłoniły się jego kontury, ale wkrótce prac zaprzestano: ślady usunięto, a teren wyrównano. Nic to jednak, bo najokazalszym, choć niedokończonym pomnikiem pozostało dzieło ich życia. To właśnie Zobowiązania stanowią najwspanialsze, trwałe epitafium Romana Longchamps de Bérier. O pięknie i doskonałości tego monumentu myśli prawniczej przekonuje się każdy, kto pochyla się nad jego stronicami. Im bardziej wgłębia się w lekturę, tym silniej rośnie w nim przekonanie, że Profesor mógłby powtórzyć za starożytnym wieszczem: Exegi monumentum aere perennius… non omnis moriar, multaque pars mei…”.
Historia nigdy się nie powtarza, co najwyżej ostrzega
.„Historia nigdy się nie powtarza, co najwyżej ostrzega. A nasza Europa dawno osiągnęła granice możliwości” – twierdzi ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER.
Jak dodaje, „Europa połączyła zwaśnionych sąsiadów w jeden obszar. Chrystianizacją zajmowała się intensywnie od dawna, choć zapał ostygł. Spopularyzowała własny dorobek kulturalny. Dla całego świata stała się punktem odniesienia, obiektem westchnień i kolebką wszystkiego, co nobliwe lub godne naśladowania. Kryzys zaś na tym polega, że nie bardzo widać kierunki, w jakich miałaby się dalej rozwijać. Będzie się przekształcała, ale czy przetrwa? Może czas spokojnie przejść na emeryturę? Ale co w to miejsce? Na początku panowania wybitni władcy, jak cesarz Justynian, korzystali z tego, co przygotowali przed wstąpieniem na tron. Mieli przemyślenia, plany innowacji, pomysły na nowy styl działania i zapewnienie stabilności: reformę prawa, państwa i Kościoła. Z czasem musieli zdawać się na inwencję doradców oraz reagować na to, co niesie życie. Głęboki kryzys Europy zdaje się wynikać z tego, że słucha domorosłych doradców bądź rewolucjonistów, odchodząc od swych fundamentów. Ten kryzys wydaje się śmiertelny, bo co mogła, światu dała, a nic szczególnie wartościowego nie oczekuje w zamian…”.
„Nie należy oczekiwać szybkich przekształceń Europy. Raczej długotrwałej agonii. I bez nowego Rzymu, jak Konstantynopol. Chyba że silnie spolaryzowanym Stanom Zjednoczonym udałoby się – najprościej rzecz ujmując – zachować szczerą wiarę w Boga. Czyż więc wobec wewnętrznego kryzysu Europy pojawią się wspólnoty, dzięki którym przetrwa dorobek kultury? Czy rozwinie się twórczo w nowy świat? Czy Polska ma szansę – cała – być taką wspólnotą? Do Europy wnieśliśmy własne cechy i zawsze czuliśmy się w niej u siebie. Wszak o naszej tożsamości decydują łacińskość, republikanizm i katolicyzm. Notabene wszystko dobrze przejęte z Rzymu, gdy tradycję prawa rzymskiego przyniósł nam dopiero czas zaborów. Jakie nasze cechy mogłyby pomóc Europie?” – pyta ks. prof. Franciszek LONGCHAMPS DE BÉRIER.
Odpowiedzi na te pytania udziela w tekście „Historia nigdy się nie powtarza, co najwyżej ostrzega”, opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.