Kto wygra wybory prezydenckie w Rumunii?

Rumuni głosują w trwających wyborach prezydenckich aktywniej niż podczas unieważnionej elekcji w listopadzie ubiegłego roku – wynika z danych urzędu wyborczego. Kandydaci i politycy, oddając głosy, przekonują w niedzielę 4 maja 2025 roku, że jest to „decydujący dzień dla Rumunii”. Kto wygra wybory prezydenckie w Rumunii?
Wysoka frekwencja wyborcza – kto wygra wybory prezydenckie w Rumunii?
.Dane dotyczące frekwencji wyborczej w ciągu trzech pierwszych godzin głosowania pokazują, że jest ona o 38 proc. wyższa niż w listopadowych wyborach – podał portal Hotnews.ro, odnosząc się do głosowania na terenie kraju. Poza granicami Rumunii, gdzie głosowanie trwa już od piątku, wzrost frekwencji jest jeszcze bardziej wyraźny. W piątek i sobotę zagłosowało ponad 400 tys. ludzi, prawie dwa razy więcej niż w listopadzie. Według mediów, jeśli takie tempo głosowania zagranicą się utrzyma, to diaspora może oddać nawet ponad milion głosów i istotnie wpłynąć na wynik wyborów. W listopadowym głosowaniu zagranicą oddało głos 821 tys. ludzi, a w sumie – ponad 9,2 mln.
„Nie wiemy, jak zagłosuje diaspora, bo z powodów technicznych nie jest ona ujmowana w sondażach przedwyborczych. Jeśli jednak będzie to tendencja podobna jak w poprzednich wyborach, to zagranicą należy się spodziewać wyraźnej przewagi na rzecz kandydata antysystemowego” – powiedział PAP Remus Stefureac, szef ośrodka badań INSCOP.
W pierwszej turze wyborów w listopadzie 2024 r. przeważająca większość Rumunów przebywających poza granicami kraju (ponad 43 proc.) oddała głos na kandydata skrajnej prawicy, mało wcześniej znanego Calina Georgescu. Na drugim miejscu była Elena Lasconi, liderka centroprawicowej partii USR (Związku Ocalenia Rumunii) z wynikiem ok. 27 proc., a na trzecim z 12 proc. faworyt obecnego, powtórzonego wyścigu prezydenckiego George Simion, szef radykalnie prawicowej partii AUR (Związku na rzecz Jedności Rumunów), który według prognoz zagospodaruje większość elektoratu Georgescu.
W niedzielę Simion, będący liderem sondaży, udał się do lokalu wyborczego właśnie w towarzystwie Georgescu, który stał się przyczyną anulowania poprzednich wyborów przez Sąd Konstytucyjny, a do obecnych nie został dopuszczony. Uzasadnieniem tej decyzji były zarzuty wobec Georgescu o nadużycia w kampanii i złamanie zasad uczciwej konkurencji wyborczej, a także wsparcie ze strony „aktora zewnętrznego” – Rosji.
„Głosowałem razem z panem Georgescu, jesteśmy tu razem z jedną misją: przywrócenia porządku konstytucyjnego, demokracji” – mówił Simion, a Georgescu oświadczył, że „nie jest tu po to, by uznać oszustwo takie jak te wybory, ale aby uznać siłę demokracji, siłę głosowania, które przeraża system”.
„Odwołanie wyborów to była trauma, ale rolą przyszłego prezydenta będzie sprawienie, by wszyscy Rumuni trzymali się razem” – powiedział w niedzielę, wrzucając głos do urny, popierany przez koalicję rządzącą Crin Antonescu, jeden z wyraźnych pretendentów do drugiego miejsca w pierwszej turze.
„To bardzo ważny dzień. Cieszę się, że według pierwszych sygnałów mamy ogromną frekwencję, być może rekordową, zarówno w diasporze, jak i na terytorium kraju. To niezwykle ważna rzecz dla prawomocności tych wyborów, dla siły moralnej przyszłego prezydenta” – dodał Antonescu.
Nicusor Dan, centroprawicowy burmistrz Bukaresztu, który w sondażach idzie „łeb w łeb” z Antonescu, powiedział, że oddał głos „na nadzieję, na nowy początek dla Rumunii – kraju, który ma zdolnych ludzi tutaj, w diasporze i w Republice Mołdawii, zdolnych uczynić ten kraj tym, na co zasługuje”. „Głosowałem na wielu cichych, uczciwych, pracowitych ludzi, których nikt nie reprezentował do dziś”- oświadczył.
Reset systemu?
.Elena Lasconi, kandydatka centroprawicowej partii USR, mówiła, że „Rumuni mają szansę zresetować system”, a Kelemen Hunor, lider partii rumuńskich Węgrów, która jest częścią koalicji rządzącej, zachęcał do udziału w wyborach, by „nie dopuścić do powrotu do przeszłości”.
Tymczasowo pełniący obowiązki prezydenta Rumunii Ilie Bolojan, wzywając do głosowania, podkreślał, że „spokojne czasy się skończyły”. „Prezydent Rumunii odpowiada za najważniejsze kierunki naszej polityki zagranicznej i obronnej. Od tego będzie zależało bezpieczeństwo naszego kraju i to, czy pozostaniemy krajem godnym zaufania” – oświadczył Bolojan.
W obecnych, powtórzonych, wyborach startuje 11 kandydatów, a na czele stawki – według sondaży przedwyborczych – jest Simion, lider radykalnie prawicowego Związku na rzecz Jedności Rumunów (AUR) z wynikiem ok. 30 proc. Według badań opinii publicznej o szansach na prezydenturę można mówić jeszcze w przypadku trójki kandydatów. Są to: popierany przez koalicję rządzącą Antonescu (24 proc.), burmistrz Bukaresztu Dan (22 proc.) oraz były socjaldemokratyczny premier Victor Ponta (11 proc.). Lasconi, kierująca partią Związkiem Ocalenia Rumunii (USR) w ostatnim sondażu zdobyła ok. 6 proc.
„Intryga wyborcza wciąż pozostaje ta sama. O ile możemy zakładać, że George Simion jest pewniakiem do drugiej tury, to nie da się przewidzieć, kto stanie naprzeciw niego. Szanse mają na pewno Antonescu i Dan, a także Victor Ponta, który podobnie jak Simion, odwołuje się do elektoratu antysystemowego. Każdy z nich może wejść do tury” – uważa socjolog Remus Stefureac, zaznaczając, że dodatkową niewiadomą jest to, czy i jak zagłosuje ok. 9 proc. badanych, którzy w sondażach deklarowali, że nie wybrali jeszcze kandydata, ale zamierzają zagłosować.
Wybory odbywają się w cieniu kontrowersji i w atmosferze dużego rozczarowania po tym, jak w grudniu Sąd Konstytucyjny podjął bezprecedensową decyzję o unieważnieniu głosowania w pierwszej turze 24 listopada. Niedzielne głosowanie zakończy się o godz. 21 (godz. 20 w Polsce), a zaraz potem opublikowane zostaną badania exit poll. Ewentualna druga tura odbędzie się 18 maja 2025 roku.
Europa skręciła w prawo
.Na temat wzrostu popularności w państwach europejskich ugrupowań prawicowych, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Brigitte GRANVILLE w tekście „Europa skręciła w prawo„.
„W polityce europejskiej prawica przeważa nad lewicą. Obecne rządy w 20 z 27 państw członkowskich UE są wspierane przez partie prawicowe (a postbrexitowa Wielka Brytania jest dodatkowym ważnym przykładem). Podobny obraz wyłania się w Parlamencie Europejskim, gdzie tradycyjna konserwatywna koalicja pozostaje największym ugrupowaniem od 1999 roku”.
„Upadek głównych partii lewicowych w ostatniej dekadzie jest tym bardziej godny uwagi, że zbiegł się w czasie z tragicznymi społeczno-gospodarczymi następstwami ogólnoświatowego kryzysu finansowego z 2008 roku. Można się było spodziewać, że ten okres niskiego wzrostu gospodarczego i utrzymującego się wysokiego bezrobocia będzie sprzyjał partiom lewicowym. W rzeczywistości większość z nich boryka się z trudnościami – zwłaszcza w dwóch największych krajach UE: w Niemczech badania opinii publicznej potwierdzają nieuchronny spadek poparcia dla SPD (zbliżają się tam wybory, we wrześniu 2021 roku); natomiast poparcie dla francuskiej partii socjalistycznej załamało się w ostatnich wyborach w 2017 r., a badania opinii publicznej nie dają perspektyw na jego odbudowę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych”.
„Te fatalne perspektywy dla tradycyjnej lewicy w nadchodzących wyborach w głównych krajach europejskich mogą po raz kolejny być sprzeczne z intuicją. Wydaje się bowiem, że COVID-19 pomógł lewicy jeszcze bardziej niż globalny kryzys dekadę temu. Szok wywołany pandemią rozbudził wspólnotowego ducha, pokazał, że w sytuacjach kryzysowych interwencja rządu jest niezbędna, a także zwrócił uwagę opinii publicznej na społeczne znaczenie niektórych najgorzej opłacanych pracowników – takich jak kasjerzy w supermarketach czy śmieciarze – oraz na to, że tacy ludzie zasługują na coś lepszego”.
„W polityce europejskiej prawica przeważa nad lewicą. Obecne rządy w 20 z 27 państw członkowskich UE są wspierane przez partie prawicowe (a postbrexitowa Wielka Brytania jest dodatkowym ważnym przykładem). Podobny obraz wyłania się w Parlamencie Europejskim, gdzie tradycyjna konserwatywna koalicja pozostaje największym ugrupowaniem od 1999 roku. Upadek głównych partii lewicowych w ostatniej dekadzie jest tym bardziej godny uwagi, że zbiegł się w czasie z tragicznymi społeczno-gospodarczymi następstwami ogólnoświatowego kryzysu finansowego z 2008 roku. Można się było spodziewać, że ten okres niskiego wzrostu gospodarczego i utrzymującego się wysokiego bezrobocia będzie sprzyjał partiom lewicowym”.
”W rzeczywistości większość z nich boryka się z trudnościami – zwłaszcza w dwóch największych krajach UE: w Niemczech badania opinii publicznej potwierdzają nieuchronny spadek poparcia dla SPD (zbliżają się tam wybory, we wrześniu 2021 roku); natomiast poparcie dla francuskiej partii socjalistycznej załamało się w ostatnich wyborach w 2017 r., a badania opinii publicznej nie dają perspektyw na jego odbudowę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Te fatalne perspektywy dla tradycyjnej lewicy w nadchodzących wyborach w głównych krajach europejskich mogą po raz kolejny być sprzeczne z intuicją. Wydaje się bowiem, że COVID-19 pomógł lewicy jeszcze bardziej niż globalny kryzys dekadę temu. Szok wywołany pandemią rozbudził wspólnotowego ducha, pokazał, że w sytuacjach kryzysowych interwencja rządu jest niezbędna, a także zwrócił uwagę opinii publicznej na społeczne znaczenie niektórych najgorzej opłacanych pracowników – takich jak kasjerzy w supermarketach czy śmieciarze – oraz na to, że tacy ludzie zasługują na coś lepszego” – pisze prof. Brigitte GRANVILLE.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-brigitte-granville-europa-skreca-w-prawo-to-nie-wrozy-nic-dobrego/
PAP/ Justyna Prus/ WszystkocoNajważniejsze/ LW