Kto wygra wybory prezydenckie w Rumunii?
Rozpoczynająca się w niedzielę 24 listopada 2024 w Rumunii trzytygodniowa seria wyborów do pałacu prezydenckiego i do parlamentu przebiega pod znakiem wzmocnienia kandydatów, jak George Simion, i ugrupowań radykalnej prawicy – mówi politolog Costin Ciobanu.
Wybory prezydenckie w Rumunii
.Simion, lider radykalnie prawicowej partii AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów), który w trakcie kampanii zapowiedział, że „zakończy pomoc wojskową dla Ukrainy”, ma mocne szanse na wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich. Sondaże w takiej sytuacji prognozują jego przegraną z liderem wyścigu, premierem Marcelem Ciolacu, liderem partii socjaldemokratów PSD.
„Ludzie z PSD oraz część komentatorów liczą na to, że będziemy mieć powtórkę z 2000 roku, gdy postkomunistyczny kandydat na prezydenta z PSD Ion Iliescu pokonał lidera Partii Wielkiej Rumunii Vadima Tudora, jednak dzisiaj ta paralela nie jest taka oczywista” – uważa Ciobanu.
„To najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale całkowicie wykluczyć, że Simion mógłby nawet sięgnąć po zwycięstwo, nie można. Stratedzy PSD, którzy są przekonani o pewnej wygranej Ciolacu w takim scenariuszu i w trakcie kampanii grali właśnie na taki rozwój wypadków, są moim zdaniem zbyt pewni siebie i to może być pomyłką” – ocenia nadchodzące wybory prezydenckie politolog.
Na korzyść radykała mogłaby zadziałać mobilizacja głosów protestu elektoratu rozczarowanego obecnym rządem i partiami systemowymi, a także głosy diaspory, która jest liczna i tradycyjnie sporo głosów oddaje na oponentów PSD.
Walka o fotel prezydenta
.Pozycję Simiona wzmacnia także rozdrobnienie na umownej centroprawicy. O głosy walczą tam przede wszystkim wyraźnie osłabiony lider liberalnej partii PNL Nicolae Ciuca (były premier, a obecnie przewodniczący Senatu), szefowa partii USR (Związek Ocalenia Rumunii).
„Przyciąga te głosy także Mircea Geoana, były wiceszef NATO, występujący jako kandydat niezależny. Chociaż wywodzi się z PSD, teraz gotowi są na niego głosować wyborcy z centrum i centroprawicy. Jeszcze jeden kandydat, który może przyciągać ten elektorat to Cristian Diaconescu, były dyplomata i minister w kilku rządach” – dodaje Ciobanu.
Nawet jeśli Simion nie dostanie się do prezydenckiego Pałacu Cotroceni, to jego drugie miejsce w pierwszej turze głosowania wzmocni partię AUR w odbywających się tydzień później wyborach parlamentarnych.
„To może być wynik nawet powyżej 20 proc., co byłoby bardzo mocnym wzrostem w stosunku do poprzedniego wyniku partii – 9 proc. Już teraz AUR w niektórych sondażach wyprzedza liberalną PNL, główną partię na centroprawicy, która zajmowała dotąd stabilną pozycję na mapie politycznej” – mówi Ciobanu. PNL wraz z PSD od 2021 roku rządzą w koalicji, a w ostatnich latach notowania tej siły zdecydowanie poszły w dół.
.To efekt rozczarowania elektoratu sojuszem z tradycyjnym oponentem, czyli PSD. Ale istotne wzmocnienie AUR to także szerszy głos protestu wobec tradycyjnych elit. Oczywiście na część elektoratu, zwłaszcza tę z biedniejszych regionów działa populistyczna retoryka, nacjonalistyczne hasła, gromkie obietnice. Te nastroje wzmacniają nie tylko Simiona, ale także jeszcze bardziej skrajną i otwarcie prorosyjską partię S.O.S Romania, kierowaną przez skandalistkę Dianę Sosoakę. Według wszelkich znaków na niebie i na ziemi, siła ta, która w czerwcu uzyskała dobry wynik w wyborach europejskich (dwa mandaty europosłów), wejdzie do parlamentu.
Sosoaca została usunięta z wyborów prezydenckich przez decyzję Sądu Konstytucyjnego z powodu działań antydemokratycznych, ale posunięcie to, który według niektórych opinii miało wzmocnić Simiona (by premier Ciolacu mógł go pokonać w II turze), wywołał polityczne fale sejsmiczne. M.in. siły centroprawicy wykorzystały to jako pretekst do ataku na Ciolacu i PSD, zarzucając im, że planują powyborczą koalicję z AUR i działają na rzecz „znormalizowania” tej formacji na rumuńskiej scenie politycznej. Część wyborców Sosoaki odpłynęło do startującego w wyborach prezydenckich Calina Georgescu, byłego członka AUR, również słynącego z kontrowersji i prorosyjskiej narracji.
Przyszły Prezydent Rumunii i stosunek do wojny w Ukrainie
.W wyniku burzliwych wyborów w grudniu w rumuńskim parlamencie mogą się więc znaleźć z mocną (choć najwyraźniej nie mogącą pretendować do większości) pozycją partie, które opowiadają się przeciwko pomocy Ukrainie, przekonując, że ta wojna, tuż przy granicy, nie jest „problemem Rumunów”, grających kartą antyzachodnią, antyukraińską i prorosyjską (w różnych proporcjach, w zależności od partii), nacjonalistyczną i nostalgiczną.
Simion ma zakaz wjazdu do Mołdawii i Ukrainy za działania „przeciwko suwerenności”. Chodzi m.in. o głoszone przez niego poglądy unionistyczne (wobec Mołdawii) oraz „systematyczne działania antyukraińskie”. Sosoaca formalnie wystąpiła z propozycją aneksji ukraińskich terytoriów (niegdyś należących do Rumunii). Podobne głosy płynęły wobec Ukrainy z partii AUR, choć nie wypowiadał ich osobiście George Simion.
Politykom tego nurtu zarzuca się również nawiązywanie do idei lidera rumuńskiej faszystowskiej Żelaznej Gwardii i Ruchu Legionowego Corneliu Zelea Condreanu czy faszystowskiego przywódcy Iona Antonescu.
PAP/ Justyna Prus/ WszystkocoNajważniejsze/LW