Kult św. Onufrego w najważniejszym prawosławnym sanktuarium w Jabłecznej

Z Białegostoku wyruszyła piesza pielgrzymka do prawosławnego sanktuarium w Jabłecznej (Lubelskie). Jej uczestnicy zdążają na uroczystości ku czci patrona tego klasztoru, św. Onufrego. Na miejsce dotrą 23 czerwca, w przededniu obchodów.
32. pielgrzymka do Jabłecznej
.To najdłuższa pielgrzymka organizowana przez Bractwo Młodzieży Prawosławnej w Polsce (BMP), potrwa dziewięć dni. Rokrocznie bierze w niej udział kilkadziesiąt osób. Dołączyć można na trasie, nawet na jeden lub kilka dni. Niektórzy pątnicy uczestniczą w części pielgrzymki i wracają do domu, inni dołączają na trasie i dochodzą do Jabłecznej.
W tym roku pielgrzymka odbywa się po raz 32. W latach 2020-21 nie była organizowana w związku z pandemią koronawirusa. Pielgrzymi wyruszyli po porannym nabożeństwie w białostockiej cerkwi pw. Proroka Eliasza, nocują przede wszystkim w mijanych parafiach.
Mają do przejścia ok. 200 km; w tym roku idą trasą m.in. przez Kożany, Bielsk Podlaski, Saki (jest tam prawosławny męski monaster), Rogacze, Niemirów – gdzie przeprawią się promem przez rzekę Bug do miejscowości Gnojno i dojdą do Janowa Podlaskiego – Terespol i Kodeń. Do Jabłecznej dotrą 23 czerwca.
Leżąca nad Bugiem wieś Jabłeczna, gdzie zdążają pielgrzymi, jest jednym z najważniejszych prawosławnych sanktuariów w Polsce. Pierwsze wzmianki o monasterze w tym miejscu pochodzą z 1498 r. Od tego czasu datuje się też kult – pochodzącej prawdopodobnie z Konstantynopola – ikony św. Onufrego, patrona monasteru.
Jak zaczął się kult św. Onufrego?
.Św. Onufry był synem perskiego władcy. W IV w. n.e. prowadził pustelnicze życie na pustyni tebaidzkiej w Egipcie. Według legendy pewnego dnia św. Onufry ukazał się nad Bugiem w Jabłecznej rybakom i powiedział: „W tym miejscu będzie sławione imię moje”. Wkrótce potem – jak głoszą miejscowe przekazy ludowe – w to miejsce przypłynęła rzeką ikona świętego. Na miejscu objawienia zbudowano kapliczkę, a następnie monaster.
Po unii brzeskiej z 1596 r. klasztor w Jabłecznej pozostał jedyną prawosławną świątynią w regionie. W pierwszej połowie XIX w. monaster przebudowano. Powstał wtedy murowany budynek świątyni z jedną owalną kopułą zwieńczoną krzyżem, wolno stojąca murowana dzwonnica i piętrowy dom zakonny z kaplicą refektarzową. Całość wraz z obszernym dziedzińcem otoczona została murem.
W czasie I wojny światowej budynki zostały zdewastowane, a podczas II wojny strawił je pożar. Są sukcesywnie remontowane i służą zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem. W 2023 r. monaster został wyróżniony tytułem Pomnik Historii.
W obronie ładu. Wiarą przeciwko chaosowi
.To nie przypadek, że politycy tacy jak J.D. Vance w Stanach Zjednoczonych czy Giorgia Meloni we Włoszech mówią o religii w kontekście wspólnoty, zakorzenienia i obrony przed cywilizacyjnym chaosem – pisze Michał KŁOSOWSKI.
ościół nigdy nie był jedynie strażnikiem przeszłości. W chwilach przesilenia historycznego potrafił być motorem zmiany. Gdy upadał Rzym, a Europa stawała się bezkształtną mozaiką plemion i języków, chrześcijaństwo nie tylko przetrwało, lecz tę Europę ukształtowało. Misje do Gotów, Wizygotów, Germanów i Słowian nie były tylko akcjami religijnymi, ale także projektami cywilizacyjnymi, które z obcego czyniły wspólne, z dzikiego – uporządkowane, z rozproszonego – tożsamość. A wszystko to na gruzach upadku moralnego starożytnego Rzymu.
Brzmi znajomo? Oczywiście, bo podobnie jak wtedy, świat się przemieszcza. Wędrówki ludów wracają, choć w innej formie: migracyjnej, ekonomicznej, kulturowej. Do Europy przybywają nie masy anonimowe, jak podczas wędrówki ludów rozpoczynającej średniowiecze, ale ludzie z uformowaną tożsamością – także religijną. Tymczasem Zachód, w tym chrześcijańska Europa, przeżywa kryzys własnej tożsamości. Sekularyzacja, fragmentaryzacja wspólnot, samotność, nowe formy biedy… to wszystko sprawia, że pytanie o miejsce religii, a szczególnie katolicyzmu, staje się palące. Zarówno dla ludu, jak i dla elit.
Coraz więcej bowiem katolików dostrzega potrzebę budowania politycznej tożsamości opartej na katolickim dziedzictwie. Takiej, której brakowało w ostatnich dekadach. Ale nie jako nostalgicznego odwołania do przeszłości, lecz jako realnej odpowiedzi na współczesne wyzwania. To nie przypadek, że politycy tacy jak J.D. Vance w Stanach Zjednoczonych czy Giorgia Meloni we Włoszech mówią o religii w kontekście wspólnoty, zakorzenienia i obrony przed cywilizacyjnym chaosem. Wszystko to ma być właśnie odpowiedzią na najbardziej palące problemy XXI wieku. Dla nich wiara to nie tylko osobista sprawa, ale fundament społecznego ładu. Stąd popularność tych polityków rośnie nie dzięki skandalom, czasem wbrew nim, ale dzięki zdolności uchwycenia lęków i aspiracji ludzi wykluczonych przez nowy porządek, tzw. nowej biedoty.
Nowa biedota to bowiem nie tylko migranci. To również biali robotnicy w Ohio i Alabamie, kasjerki w Neapolu, młodzi prekariusze w Paryżu czy pracownicy budowlani w Łodzi. Ludzie, których świat nie potrzebuje, bo nie wpisują się w logikę sukcesu, mobilności i elastyczności z jednej strony, z drugiej zaś utknęli gdzieś pomiędzy szansą a przeznaczeniem. To właśnie ci ludzie – osamotnieni, zbędni, porzuceni – coraz częściej zwracają się ku religii, nie tylko jako źródłu sensu, ale jako ostatniemu bastionowi wspólnoty. Masowe pielgrzymki do wielu świętych miejsc krajów starej Europy są jednym z tego przykładów. Czy coś w tym złego? Nie. Ale nie ma co zamykać oczu, by nie dostrzegać, skąd ten fenomen się bierze. To droga w poszukiwaniu sensu, tożsamości i wspólnoty. Europa bowiem, jeśli chce przetrwać jako projekt cywilizacyjny, nie może ignorować tej rzeczywistości. Zbyt długo religia była spychana do sfery prywatnej, traktowana jak anachronizm w świecie technologii i rynku. Tymczasem to właśnie religia, a szczególnie katolicyzm, który de facto zbudował Europę, jaką znamy (nawet była to budowa w kontrze), niesie ze sobą zasoby kulturowe i duchowe, które mogą pomóc odbudować rozbite wspólnoty, nadać sens ofierze, uporządkować relacje społeczne. To bowiem nie Kościół powinien się bać świata – to świat coraz częściej potrzebuje Kościoła. To inny rodzaj aggiornamento.
Pytanie brzmi jednak: jak ten Kościół ma działać? Czy budować mury? Czy milczeć i czekać? Czy może, jak niegdyś, wyjść z Ewangelią na place i ulice, nie jako triumfator, ale jako świadek? A może oddać się pod egidę państwa i korzystać z bogactwa i protektoratu? To pytania, które przetaczają się przez zachodni świat, znajdują różne odpowiedzi. Faktem jest jednak, że narracja religijna i słowa, wiążące religię z tożsamością państwową, coraz częściej wybrzmiewają w przestrzeni publicznej.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/michal-klosowski-w-obronie-ladu-wiara-przeciwko-chaosowi/
PAP/MB