Kurs na Rosję jest główną przyczyną protestów w Gruzji - Gela Wasadze

Ustawa o agentach zagranicznych to nie jest główna przyczyna obecnej sytuacji w Gruzji. Jest nią presja Rosji, która jest w izolacji i chce przebić sobie wyjście na świat przez Kaukaz Południowy; dlatego potrzebuje kontroli nad Gruzją – mówi bloger i komentator Gela Wasadze.
Kurs na Rosję główną przyczyną protestów w Gruzji
.„W tym kryzysie nie chodzi tylko o jakąś tam ustawę. Chodzi o zmianę wektora politycznego, jakiej w Gruzji nie było od trzech dziesięcioleci” – mówi Gela Wasadze, gruziński bloger i komentator sytuacji w regionie. Ustawa o agentach zagranicznych, nazywana „rosyjską”, jest przyczyną trwających od blisko czterdziestu dni masowych protestów w Gruzji. Według jej krytyków umożliwi ona władzom zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego i stoczenie się kraju w autorytaryzm w stylu rosyjskim.
W praktyce też będzie oznaczała powrót do rosyjskiej strefy wpływów, bo już widać, że przyjęcie ustawy wywołuje bezprecedensowy kryzys w relacjach z Zachodem. Władze Gruzji przekonują, że chodzi im wyłącznie o „przejrzystość i obronę suwerenności”. Krytyków swoich działań nazywają Partią Globalnej Wojny, a o organizację protestu oskarżają „siły zewnętrzne”. Według Wasadzego Rosja, która w wyniku wojny znalazła się w międzynarodowej i logistycznej izolacji, chce przebić sobie „okno na świat” przez ostatni dostępny kierunek – Kaukaz Południowy.
„Od Morza Czarnego na południu do Oceanu Arktycznego na północy Rosja stoi przed logistycznym murem. W tym momencie Kaukaz Południowy nabiera szczególnie ważnego znaczenia, bo jest wąskim gardłem, który może pozwolić odzyskać Rosji dostęp do rynków Bliskiego Wschodu, regionu Morza Śródziemnego” – uważa Gela Wasadze. Jak ocenia, na Kaukazie Rosja nie ma już wiele opcji. „Azerbejdżan skorzystał ze słabości Rosji i odebrał sobie Górski Karabach. Armenia zrozumiała, że na Moskwie nie można polegać w dziedzinie bezpieczeństwa i też się od niej oddala. Pozostała Gruzja” – mówi bloger.
Kryzys sprowokowany przez Rosję
.„Z punktu widzenia Kremla nie ma innego wyjścia i jego gospodarze są zdeterminowani. Dlatego jestem przekonany, że ten kryzys sprowokowała Rosja. Nie wiem jak. Może zdołali przekonać Bidzinę (Iwaniszwilego), że «Amerykanie zamierzają się go pozbyć»” – rozważa Gela Wasadze. Bidzina Iwaniszwili to nieoficjalny lider Gruzińskiego Marzenia i twórca tej partii, która rządzi Gruzją nieprzerwanie od 2012 r. Chociaż obecnie pełni jedynie funkcję honorowego szefa swego ugrupowania (w przeszłości był premierem), jest nazywany gospodarzem, a przez niektórych nawet „właścicielem Gruzji”.
Analitycy są przekonani, że w sensie politycznym to on stoi za wszystkimi decyzjami rządu. Swoją niezwykle silną pozycję Iwaniszwili, którego Gruzini nazywają często po prostu Bidziną, zbudował dzięki ogromnemu rozczarowaniu rządami jego poprzednika, Micheila Saakaszwilego, swojemu sprytowi politycznemu (według wielu – manipulacjom) oraz ogromnej ilości pieniędzy, które zarobił na biznesach w Rosji.
W październiku Gruzję czekają wybory parlamentarne i chociaż partia władzy zasłania się trzema kadencjami rządów, przekonując, że wciąż czuje się pewnie, eksperci uważają, że jej pozycja może być zagrożona. To właśnie chęć sparaliżowania społeczeństwa obywatelskiego i niezależnych mediów miała być o według analiz – jedną z przyczyn powrotu do porzuconego przed rokiem projektu ustawy o agentach zagranicznych. „Bidzina chce, by pozwolono mu na dalsze biznesy z Rosją i zarabianie na tym kasy, a jednocześnie na wolną rękę wewnątrz kraju, włącznie ze stworzeniem jakiejś mini wersji Ruskiego Miru” – uważa Wasadze.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
Gruzja w NATO?
.Na temat potencjalnego przyszłego rozszerzenia NATO o Gruzję, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Eka TKESHELASHVILI w tekście „Zwlekanie z przyjęciem Gruzji do NATO – wzmacniając Rosję – osłabia cały region„.
„Aneksja Krymu i wojna na Ukrainie ostatecznie skłoniły do przemyślenia postrzegania istniejącego zagrożenia i doktryny odstraszania Sojuszu. Ten proces wciąż się rozwija i kwestią zasadniczą dla NATO będzie osiągniecie porozumienia w sprawie wspólnych zagrożeń i związanych z nimi działań. Chodzi nie o zarządzanie kryzysem w formule modus operandi, lecz o strategiczną dalekowzroczność. NATO musi kształtować zmieniające się środowisko bezpieczeństwa, a nie tylko przystosowywać się do niego. Dla kraju aspirującego, jakim jest Gruzja, decydujące dla ostatecznej miary sukcesu przeglądu strategicznego Sojuszu będą dwa główne wskaźniki – członkostwo i odstraszanie”.
.”Po ostatniej wielkiej fali poszerzenia w 2004 roku, kiedy do NATO wstąpiło siedem krajów Europy Środkowej i Wschodniej, dalsze zaangażowanie na rzecz polityki otwartych drzwi zostało ocenione krytycznie w różnych stolicach europejskich i środowiskach ekspertów. Sojusz nigdy formalnie nie wycofał się z założycielskiej zasady Traktatu Waszyngtońskiego (Artykuł 10: „Strony mogą, za jednomyślną zgodą, zaprosić do przystąpienia do niniejszego traktatu każde inne państwo europejskie, które jest w stanie realizować zasady niniejszego traktatu i wnosić wkład do bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego”) i proces poszerzania nie zatrzymał się całkowicie (w 2009 roku zostały przyjęte Albania i Chorwacja). Jednakże „zmęczenie poszerzaniem” i brak zdrowej strategii wobec Rosji umieściły politykę otwartych drzwi w stanie zawieszenia strategicznego” – pisze Eka TKESHELASHVILI.
PAP/Justyna Prus/WszystkocoNajważniejsze/MJ