Lasery lub promienie Słońca mogłyby tworzyć drogi na Księżycu
Jak tłumaczą naukowcy drogi na Księżycu można tworzyć z pomocą silnego lasera lub skupionych promieni słonecznych, które by topiły miejscowy regolit. Teorię tę potwierdziły już naziemne eksperymenty.
Drogi na Księżycu
.Zespół z Uniwersytetu w Aalen (Niemcy) proponuje nietypowy sposób budowania księżycowych dróg. Takie trakty będą coraz bardziej potrzebne w miarę kolonizacji ziemskiego satelity. Jazda po pylistym regolicie nastręcza bowiem wielu kłopotów. Pył, przy niskiej grawitacji, ma tendencję do unoszenia się i przedostawania w różne części sprzętu, gdzie może spowodować uszkodzenia. Transport materiałów do budowy dróg z Ziemi byłby przy tym ekstremalnie kosztowny.
Na łamach pisma „Scientific Reports” naukowcy opisali koncepcję tworzenia księżycowych dróg z pomocą lasera, który – na wyznaczonej trasie – topiłby księżycowy pył.
Jak powstawałyby drogi na Księżycu?
.Po zastygnięciu pyłu pozostałaby twarda substancja, która stanowiłaby podłoże drogi. Swój pomysł badacze przetestowali jak dotąd na Ziemi, z wykorzystaniem materiału imitującego pył z Księżyca.
Naukowcy eksperymentowali z laserami o różnych mocach i średnicach promieni – odpowiednio aż do 100 kW i 100 mm. Jak dotąd, z pomocą lasera o 45-mm promieniu udało im się uzyskiwać 25-centymetrowe, trójkątne powierzchnie.
Zdaniem ekspertów, choć technologia wymaga jeszcze dopracowania, łącząc takie elementy, można by tworzyć drogi i lądowiska. Co więcej, laser – zdaniem badaczy – można zastąpić skoncentrowanymi promieniami Słońca. Według przeprowadzonych obliczeń, potrzebna byłaby przetransportowana z Ziemi soczewka o średnicy 2,37 metra i niewielki osprzęt.
Na początku była cisza
.Na początku wszechświata była … Wielka Cisza. Nie istniała wtedy możliwość przemieszczania się ani wymiany informacji pomiędzy punktami przestrzennymi. Nie rozchodziło się ani światło ani dźwięk. Taki wynik otrzymaliśmy z teorii Pętlowej Grawitacji Kwantowej nad którą pracowaliśmy wraz z moimi francuskimi współpracownikami – Aurelienem Barrau, Thomasem Cailleteau oraz Julienem Grainem – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Jakub MIELCZAREK.
W zamierzchłych czasach próbą odpowiedzi na nurtujące ludzi pytania odnośnie pochodzenia Wszechświata zajmowali się twórcy mitów. Ponieważ nikt nie był w stanie zweryfikować ich fantazyjnych opisów kosmogenezy. Miały one szansę stać się elementem kultury i przez wieki rozpalały ludzką wyobraźnię. W czasach nam współczesnych pytaniom tym stawiają czoła kosmolodzy kwantowi, do których sam się zaliczam. W przeciwieństwie jednak do opowieści snutych przez naszych poprzedników – rozważania prowadzone w ramach kosmologii kwantowej podlegają ścisłym regułom metodologii naukowej. Dzięki ogromnemu postępowi jaki dokonał się w astronomii w przeciągu ostatniej dekady hipotezy odnośnie pochodzenia Wszechświata udaje się w coraz większym stopniu poddawać weryfikacji empirycznej.
Pomimo to, aktualne zrozumienie tego jak wyglądał Wszechświat około 13.8 mld lat temu jest wciąż bardzo mgliste. Obszar naszych badań zdecydowanie bardziej przypomina plac budowy niż ukończony monumentalny gmach. Nic tu nie jest pewne. Od czasu do czasu udaje się jednak kilka części tego twórczego bałaganu dopasować do siebie. Zrobić mały kroczek do przodu.
Przestrzeń w której żyjemy można w naszym najbliższym otoczeniu opisać geometrią euklidesową. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli wyznaczymy dowolne trzy punkty i połączymy je odcinkami to kąty w otrzymanym trójkącie będą sumować się do 180-ciu stopni. Odstępstwo od tej wartości wskazuje na tak zwaną nieeuklidesowość geometrii. Przypadkiem takim jest na przykład geometria powierzchni sfery, dla której suma kątów w trójkącie wynosi zawsze więcej niż 180 stopni.
.Otaczająca nas przestrzeń posiada trzy wymiary. Żeby jednoznacznie określić położenie dowolnego w niej punktu musimy więc podać trzy liczby. Mogą to być na przykład współrzędne x, y i z w układzie kartezjańskim.
PAP/ Marek Matacz/ Wszystko co Najważniejsze/ LW