Laure Mandeville w „Le Figaro” o porażce rozliczenia sowieckiego totalitaryzmu
W 1991 roku zarówno Rosja, jak i Zachód poniosły porażkę w obliczu konieczności rozliczenia się z sowieckim totalitaryzmem. Pomimo wysiłków rosyjskiego dysydenta i działacza na rzecz praw człowieka Władimira Bukowskiego do „Norymbergi komunizmu” nie doszło, co otworzyło drogę do powtórzenia się zbrodni, najazdów i represji – pisze w piątek w dzienniku „Le Figaro” francuska publicystka Laure Mandeville.
Laure Mandeville w „Le Figaro” o rosyjskich zbrodniach
.Laure Mandeville wylicza na łamach „Le Figaro” rosyjskie zbrodnie, przypominając, że 6 września w Kijowie na zatrzymanie akcji serca zmarł Igor Kozłowski (69 l.), jeden z najwybitniejszych ukraińskich badaczy w dziedzinie teologii. „Jaką rolę odegrało 700 dni, które ten odważny naukowiec spędził w więzieniu w Doniecku w zatrważających warunkach, torturowany przez bezlitosnych strażników z prorosyjskiej separatystycznej republiki?” – pyta publicystka.
Konferencja w Warszawie
.Laure Mandeville wzięła udział w konferencji zorganizowanej we wrześniu w Warszawie przez Instytut Nowych Mediów, podczas której zgromadzeni uczestnicy domagali się ukarania sprawców zbrodni sowieckich w Europie i rosyjskich na Ukrainie, aby – jak stwierdził szef Instytutu Eryk Mistewicz – już „nie oglądać w nieskończoność tych samych najazdów i tych samych zbrodni” .
W jednym z tekstów opublikowanych we „Wszystko co Najważniejsze” stwierdza on ponadto, że „od 250 lat Rosjanie trasę Brześć–Warszawa pokonują co kilkadziesiąt lat, idąc na Warszawę z karną, imperialną ekspedycją, za każdym razem chcąc raz na zawsze zniszczyć Polskę, wybić Polaków. Scenariusz jest bowiem wciąż ten sam: w jedną stronę jadą wozami konnymi, w XX w. już czołgami, zwanymi na Wschodzie tankami; palą, zabijają, gwałcą; mordują inteligencję polską, pozostałych wywożą na Syberię, do więzień, do dołów z wapnem w Katyniu, Starobielsku, Ostaszkowie, wywożą dzieci, maszyny i wszystko, co uda im się zabrać”.
„Od 250 lat imperialne najazdy na mój kraj Rosjanie często przeprowadzają w porozumieniu z Niemcami. Cztery razy już dokonywali wspólnie Rosjanie i Niemcy podziału między sobą mojego kraju. Podzielili między siebie Polskę na długie 123 lata – od 1795 aż do 1918 roku. I znów przed II wojną światową Hitler i Stalin zawarli układ dzielący Polskę między Niemcy i Rosję we wrześniu 1939 r. Idąc w II wojnie światowej na Berlin, Rosjanie zatrzymali się pod Warszawą, aby Niemcy mogli spokojnie wybić pozostałych przy życiu mieszkańców po Powstaniu Warszawskim i zamienić w pył moją stolicę. Mało kto wie, że całe obecne tak piękne centrum Warszawy, łącznie ze Starym Miastem i Zamkiem Królewskim, zostało odbudowane po wojnie przez Polaków. W 1945 roku Rosjanie czekali, aż Niemcy zrównają je z ziemią” – pisze Eryk Mistewicz.
„Czy uda nam się w latach 2023-2024 dokonać tego, czego nie udało nam się zrobić w 1991 r?” – pytał podczas konferencji w Warszawie ukraiński filozof Konstantin Sigow, zauważając, że zbrodnie popełnione na Ukrainie – które organizacje pozarządowe, śledczy, dziennikarze i świadkowie dokumentują systematycznie – można liczyć w dziesiątkach tysięcy.
„Międzynarodowy Trybunał Karny, wydając nakaz aresztowania Władimira Putina za zbrodnie wojenne w związku z nielegalną deportacją dzieci, zdaje się chcieć obudzić Zachód, (zwracając uwagę) na pominiętą w 1991 roku kwestię sprawiedliwości” – uważa Laure Mandeville.
„Jeśli nie wykorzystamy tej szansy, aby osądzić przeszłość i bronić naszych wartości, przyszłość będzie ciemna, ponieważ, jak pokazują Chiny, nałożenie się totalitarnego wirusa i sztucznej inteligencji doprowadzi do orwellowskiego świata” – uważa uczestnik konferencji, historyk i były prezes IPN Łukasz Kamiński, cytowany przez Laure Mandeville.
Rosyjska inwazja była możliwa, ponieważ nie udało się zrobić Norymbergi dla komunizmu
.W wywiadzie dla „Le Figaro” Łukasz Kamiński wzywa do osądzenia Putina zaocznie i przeprowadzenia symbolicznego procesu nad komunizmem. Jak przekonuje, rosyjska inwazja była możliwa, ponieważ nie udało się zorganizować procesów w Norymberdze dla sprawców zbrodni komunizmu.
„Znałem dobrze Władimira Bukowskiego, którego książka: <<Proces moskiewski>> zawiera wiele elementów mówiących o tym, co zapobiegło procesowi nad osądzeniem komunizmu. Ale nie tylko sprzeciw klasy politycznej przeszkodził Jelcynowi w działaniu. Zdelegalizował on Partię Komunistyczną, ponieważ uważał ją za główną przeszkodę w swojej polityce. Ale po dwóch miesiącach zrozumiał, że proces nie leży w jego interesie politycznym, a nawet może być dla niego niebezpieczny, ponieważ jest wysokim przywódcą tej partii! Powiedziałbym jednak, że to my, narody Europy Środkowo-Wschodniej, ponieśliśmy w tej sprawie porażkę. Nie było wystarczającej woli politycznej, aby ocenić przeszłość” – stwierdził Kamiński na łamach „Le Figaro”.
Historyk przypomina, że w Polsce toczyły się procesy funkcjonariuszy bezpieczeństwa niskiego i średniego szczebla, którzy dopuszczali się tortur i zabijali ludzi.
„Właściwie były dwie fale aktów oskarżenia: pierwsza z początku lat 90., za rządów Mazowieckiego, dotycząca zbrodni popełnionych w latach 70. lub na początku lat 80., w czasie stanu wojennego. Ale wtedy ci ludzie byli już starzy, wielu zmarło w trakcie postępowania i szybko zauważyliśmy, że w tym procesie prawnym pojawiają się konkretne problemy. Arsenał prawny nie był wystarczający i to się zmieniło dopiero po utworzeniu Instytutu Pamięci Narodowej, bo mieliśmy wówczas specjalną kwalifikację do zbrodni komunistycznych. Drugim problemem było to, że przeważająca większość sędziów pozostała komunistami. System nie uległ zmianie poza formą modernizacji i wprowadzeniem niezawisłości sędziowskiej” – przypomina Łukasz Kamiński, wyjaśniając rolę Instytutu Pamięci Narodowej w sądzeniu zbrodni komunistycznych w późniejszym okresie.
Łukasz Kamiński tłumaczy różnice w postrzeganiu wojny, historii i komunizmu przez Wschód i Zachód Europy. „Kiedy w 2004 roku weszliśmy do Unii Europejskiej, stanęliśmy w obliczu zderzenia wizji między Zachodem a Wschodem. Zwłaszcza jeśli chodzi o II wojnę światową i okres powojenny. Europejczycy z Zachodu nie rozumieli, że u nas koniec wojny nie jest postrzegany jako wyzwolenie!”
„Moglibyśmy zapobiec wojnie [na Ukrainie – red.], gdyby nastąpiła realna dekomunizacja, choćby w sensie symbolicznym. Oczywiście najlepszą opcją byłby trybunał norymberski w latach 90. Bo to uniemożliwiłoby byłemu pułkownikowi KGB dojście do władzy dziesięć lat po upadku ZSRR! Ale nawet potem można było zrobić więcej, aby ostrzec Zachód” – twierdzi historyk.
Łukasz Kamiński ostrzega, że: „Idea komunizmu była bardzo popularna i nadal jest, szczególnie w zachodnich kręgach intelektualnych.” Zdaniem historyka Zachód nie był zainteresowany osądzeniem zbrodni komunizmu. „Popierał zmianę ustroju gospodarczego i reformy administracyjne, nie zrobił jednak nic w kwestii sądzenia zbrodni, choć Niemcy miały w tej kwestii doświadczenie. Zachód w ogóle nie myślał o potrzebie symbolicznego zwycięstwa. Ale taki był sens Norymbergi: ci, którzy wygrali wojnę, postawili przed sądem tych, którzy przegrali i popełnili zbrodnie. W 1991 roku, po upadku ZSRR, wręcz przeciwnie, mówiono, że wszyscy wygrali!”.
Putina ośmielił brak rozliczenia komunizmu
.„Brak należytej oceny komunizmu i docenienia znaczenia przeszłości sprawił, że zlekceważono znaki ostrzegawcze mówiące o przygotowaniach Putina do wojny” – pisze Łukasz Kamiński we „Wszystko co Najważniejsze”.
Jak przekonuje, „zainicjowany przez Borysa Jelcyna po sierpniowym puczu w 1991 r. proces dekomunizacji szybko się załamał. Partia komunistyczna, chociaż straciła majątek, szybko się odrodziła. Wbrew nadziejom Władimira Bukowskiego wydobyte przez niego z tajnych archiwów dokumenty potwierdzające sowieckie zbrodnie nie stały się kanwą dla <<drugiej Norymbergi>>”.
„Takie rozliczenie z przeszłością pozwoliłoby oprzeć rosyjskie społeczeństwo na prawdziwie demokratycznych wartościach. Potępienie kłamstwa, dyktatury i zbrodni oznaczałoby promowanie prawdy, demokracji i sprawiedliwości, umożliwiłoby budowę społeczeństwa obywatelskiego. (…)
W zdekomunizowanej Rosji musiałoby dojść do rozwiązania KGB, a nie tylko zmiany nazwy. Szansa, że na czele państwa stanąłby pułkownik skompromitowanej formacji, nie byłaby wielka.
Nie chodzi jednak tylko o Rosję. Niezależnie od (zwykle) mniej lub bardziej (rzadko) udanych prób rozliczeń w poszczególnych państwach zabrakło generalnego zmierzenia się z doświadczeniem komunizmu. Nie zorganizowano – nie zorganizowaliśmy – żadnej nowej Norymbergi, ani w wymiarze prawnym, ani nawet symbolicznym. Nie wykorzystano istniejących instrumentów prawa międzynarodowego, przede wszystkim zasady uniwersalnej jurysdykcji – każde państwo może osądzić zbrodnie przeciwko ludzkości czy zbrodnię ludobójstwa” – pisze Łukasz Kamiński.
Jak twierdzi, „powinniśmy jednak pamiętać, że to nie tylko kwestia putinowskiej Rosji. Potępienie komunizmu postawiłoby także na porządku dziennym relacje z Chińską Republiką Ludową, w której zbrodnie Mao i jego następców przybrały niespotykany rozmiar. Ponad połowa wszystkich ofiar komunizmu to Chińczycy. I nie jest to tylko przeszłość – trwa niszczenie tożsamości Tybetu i ludobójstwo Ujgurów, trwają prześladowania grup religijnych i nielicznych dysydentów. I jakoś nikomu to nie przeszkadza, skoro cały świat uczestniczył w olimpiadzie w Pekinie. Czy po otwarciu oczu w kwestii Rosji nastąpi podobny proces w odniesieniu do Chin? Czy jesteśmy gotowi nie tylko na podwyżkę cen gazu i ropy, ale także rezygnację z taniej chińskiej produkcji? Czy jednak tańszy smartfon znaczy dla nas więcej niż wolność, prawda i sprawiedliwość?”.
Dopóki nie rozliczymy poprzedniej wojny, chronione bezkarnością zbrodnie będą się powtarzać
.„Pewne jest, że wojsko rosyjskie popełnia na Ukrainie zbrodnie przeciwko ludzkości. Taka skarga jest obecnie rozpatrywana przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Osobną rzeczą jest jednak to, co mówią rosyjscy przywódcy. Miedwiediew na przykład nawołuje do eksterminacji Ukraińców. To wpisuje się w mentalność ludobójczą” – mówi francuski historyk prof. Stéphane Courtois w wywiadzie z Nathanielem Garstecką, redaktorem „Wszystko co Najważniejsze”.
Prof. Courtois dodaje, iż „poza tym Putin twierdzi, że nie ma czegoś takiego jak Ukraińcy, że wszyscy są Rosjanami. Deklarowanie, że cały naród nie istnieje, też jest mentalnością ludobójczą. Tak właśnie zaczyna się ludobójstwo. Tak więc na terenie Ukrainy popełniane są zbrodnie przeciwko ludzkości. Przykładem jest m.in. Bucza. Ukraińcy nie zgadzają się z tą ludobójczą mentalnością polityków, dlatego też powstrzymują wynikające z niej działania”.
„Kolejnym przykładem jest deportacja ukraińskich dzieci do Rosji w celach ich asymilacji. Takie działania są pogwałceniem Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa. Ta kwestia również jest rozpatrywana przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Wygląda na to, że Putin zaniepokoił się tym procesem, ponieważ zaczął odsyłać dzieci do ich domów. Tylko pod koniec maja wróciło kilkaset dzieci. Nie wiemy, jak będzie wyglądać bezpieczeństwo tych dzieci w przyszłości, jednak jest to znak, że groźby międzynarodowych organizacji mogą działać” – twierdzi prof. Stéphane Courtois.
Dodaje ponadto, że „cele Putina są dosyć jasne. Opisał je publicznie w marcu 2000 r. Stwierdził wtedy wyraźnie: <<Ten, kto nie ubolewa nad upadkiem ZSRR, nie ma serca. Ale ten, kto chciałby odbudować ZSRR taki, jaki był, nie ma rozumu>>”.
„Na pierwszy rzut oka w wypowiedzi tej nie ma nic specyficznego. Jednak wgłębiając się w nią, dostrzeżemy, że Putin powiedział, że można odbudować ZSRR inaczej. Projekt ten wydaje się jasny. Putin nie zaakceptował upadku ZSRR. Dla niego jego odbudowa jest kwestią egzystencjalną. Jako członek partii, członek KGB i człowiek z ZSRR ma mentalność z tamtej epoki. Myślał, że ten system jest potężny, a był zgniły i słaby. Putin próbuje więc odbudować tę potęgę, jednak wszyscy wiedzą, że to niemożliwe. PKB Rosji równa się PKB Hiszpanii. Patrząc na bogactwo surowcowe Rosji, trudno uwierzyć, że tak słabo sobie radzi. Jest to jednak możliwe, bo Putin jest otoczony bandą złodziei, którzy okradli kraj i naród, wzbogacając się na tym. To samo planowali zrobić na Ukrainie. Putin ma więc pretensje do Zachodu, że ten uniemożliwił mu zagarnięcie tego <<łakomego kąska>>. Ukraina bowiem długo była spichlerzem Europy, miała uprzemysłowiony Donbas. Ukraińcy natomiast są dobrze wyedukowanym narodem, który potrafi zadbać o interesy swojego kraju. Putin chciał to wszystko zawłaszczyć. Nie udało mu się” – podkreśla prof. Stéphane Courtois.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN