Litwa podnosi wydatki na wojsko

Wydatki, które Litwa przeznacza na obronność w latach 2026-2030 będą sięgać 5-6 proc. PKB – uzgodniła na posiedzeniu Rada Obrony Państwa, której przewodniczył prezydent Gitanas Nauseda. Decyzję podjęto z uwzględnieniem potrzeb związanych z formowaniem pierwszej litewskiej dywizji zmechanizowanej.
Prawdopodobieństwo rosyjskiej agresji wojskowej jest nadal realne – Gitanas Nauseda
.W tym roku Litwa zamierza przeznaczyć na obronę równowartość prawie 4 proc. PKB.
„Uzgodniliśmy, że w latach 2026-2030 będziemy przeznaczać na obronność między 5 a 6 proc. PKB rocznie. Tak, aby w tym okresie utrzymać poziom finansowania w wysokości 5,5 proc. PKB” – powiedział Nauseda po posiedzeniu, podkreślając, że jest to „historyczna, ważna decyzja”.
Zaznaczył, że prawdopodobieństwo rosyjskiej agresji wojskowej jest nadal realne, a „członkostwo Litwy w NATO będzie skuteczne tylko wtedy, gdy będziemy gotowi bronić się sami”.
„Nasze siły zbrojne muszą mieć odpowiednie uzbrojenie, sprzęt, personel, zaopatrzenie i muszą je otrzymać na czas. Tylko wtedy inwestycje w obronność zwrócą się i będą miały maksymalny efekt odstraszający” – oświadczył przywódca Litwy.
Litwa stworzy dywizje zmechanizowaną
.Nauseda podkreślił, że dodatkowe środki na obronność są niezbędne do utworzenia na Litwie dywizji. Ma ona powstać do 2030 roku.
„Sytuacja bezpieczeństwa pokazuje, że musimy osiągnąć pełną zdolność bojową dywizji i innej infrastruktury krytycznej do 2030 roku, a nie w odległej przyszłości. Wymaga to zasobów znacznie przekraczających nasze wcześniejsze szacunki” – oznajmił prezydent. Podkreślił, że oczekuje „maksymalnej mobilizacji instytucjonalnej” w celu zwiększenia finansowania obronności.
Pierwsza litewska dywizja zmechanizowana ma składać się z trzech istniejących brygad, w tym jednej zmechanizowanej i jednej rezerwowej, oraz liczyć 17,5 tys. żołnierzy, w tym żołnierzy aktywnej rezerwy. W tym celu realizowane są zakupy m.in. czołgów, których wcześniej litewskie siły zbrojne nie posiadały, oraz dronów FPV. Utworzenie dywizji wymaga też inwestycji w infrastrukturę.
Prezydent elekt USA zapowiedział 7 stycznia na konferencji prasowej w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie, że kraje członkowskie NATO powinny przeznaczać na obronność 5 proc. PKB, a nie przynajmniej 2 proc., co jest obecnym celem natowskim. Obecnie 23 spośród 32 krajów Sojuszu osiągnęło cel 2 proc., lecz żaden nie wydaje na obronność 5 proc. PKB. Najbliżej tego progu jest Polska, która w tym roku ma przeznaczyć na obronność 4,7 proc.
Narody powinny mieć prawo do samodzielnego decydowania o własnym losie i przyszłości
.Białoruś takim krajem nie jest – od sierpnia 2020 r. jej zależność od Rosji jest z każdym miesiącem pogłębiana. Moskwa dąży do stworzenia wspólnie z Mińskiem tzw. Państwa Związkowego. Białoruś staje się też poligonem, na którym Rosjanie ćwiczą działania hybrydowe, takie jak choćby sytuacja z uprowadzeniem samolotu lecącego z Aten do Wilna w maju 2021 r. – trudno sobie wyobrazić, by doszło do tego bez współpracy Łukaszenki z Kremlem. Podobnie rzecz wygląda z kryzysem migracyjnym wywołanym na granicy Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą – Mińsk wykorzystał w nim migrantów jako broń w wojnie hybrydowej.
Wywołując kryzys poprzez Białoruś, Rosja chce wywrzeć presję na cały region Europy Środkowo-Wschodniej, który sama określa jako „bliską zagranicę”. Dokonuje tego różnymi metodami. Na Ukrainie doszło do aneksji Krymu oraz próby destabilizacji sytuacji w Donbasie. Na Litwie dokonano testu naszej zdolności reagowania poprzez wywołanie kryzysu migracyjnego. W każdej chwili można się spodziewać napięć w Mołdawii. Utrzymuje też kontrolę nad Naddniestrzem – mołdawskim regionem, który został odłączony od Mołdawii i stanowi typowy dla rosyjskiej strategii region tzw. zamrożonego konfliktu. Po zmianie władz w Mołdawii i przejęciu tam rządów przez ekipę opowiadającą się jednoznacznie za prozachodnim kursem nie jest wykluczone, że Rosja rozmrozi konflikt w Naddniestrzu, żeby utrudnić rządy nowym mołdawskim władzom.
Atak na wschodnią granicę Unii Europejskiej sprawia, że Polska i Litwa płyną na tej samej łódce – przede wszystkim w kwestiach bezpieczeństwa, zapewniając je nie tylko obywatelom swoich krajów, ale też solidarnie całej Europie. Z perspektywy planowania wojskowego NATO czy USA kraje bałtyckie i Polska stanowią ten sam region. Współpraca naszych państw jest więc czymś naturalnym. Podobnie to wygląda we współpracy energetycznej, choćby w budowaniu połączeń energetycznych. Widać, że w wielu kwestiach łączą nas wspólne interesy strategiczne. To bardzo pragmatyczny powód do bliższej współpracy.
„Ale łączą Polskę i Litwę nie tylko te same zagrożenia i zbieżne interesy, lecz także wspólna historia. Nie ma w niej samych jasnych kart, jednak powinniśmy szukać w niej nie tego, co nas dzieli, tylko tego, co nas łączy. Tym bardziej że współpraca naszych narodów wydaje się konieczna w obopólnym interesie. Widać to zresztą w takich projektach jak choćby Trójkąt Lubelski, który został utworzony przez Litwę, Polskę i Ukrainę w 2020 r. Jako ówczesny minister spraw zagranicznych Litwy podpisałem się pod dokumentem powołującym ten format do życia. Odwołuje się on do naszych wspólnych korzeni, tradycji Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego” – pisze w swoim artykule Linas LINKEVIČIUS, były minister spraw zagranicznych oraz minister obrony Litwy.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/linas-linkevicius-litwa-i-polska-w-obronie-wschodniej-granicy-unii/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB