
Luc Ferry przeciw progresofobii intelektualistów

W tekście opinii w „Le Figaro” Luc Ferry, francuski publicysta i były minister edukacji, krytykuje intelektualistów, którzy czują się w obowiązku pokazywać strach przed postępem. Publicysta nazywa tendencję intelektualistów „progresofobią”.
.Luc Ferry przypomina, że już w latach 70. XX wieku teoretycy idei postwzrostu „grali strachem, aby uzasadnić swoje opinie przeciwne nowoczesności : od zanieczyszczenia morza po globalne ocieplenie, poprzez dziurę ozonową, wszystko było dobre, aby poprzeć ich krytykę liberalizmu”. Jednocześnie precyzuje, że „te problemy były prawdziwe, ale postwzrost, na szczęście, nigdy nie był rozwiązaniem”.
„Od tego czasu pojawiły się dwa nowe potwory: sztuczna inteligencja i, gorzej, jeśli to w ogóle możliwe, projekt transhumanizmu, mający zwiększyć długość życia człowieka w zdrowiu” – pisze Luc Ferry. Publicysta nazywa intelektualistów, krytykujących wszelki progres, „samozwańczymi posiadaczami monopolu na myślenie krytyczne, dla których najmniejsza nowa rzecz stanowi wspaniały motyw do lamentowania”.
„Apostołowie dekadencji (bycie choć trochę optymistą daje wam od razu plakietkę szczęśliwego głupca), lubią głosić katastrofę, tak jakby na pewno było niemożliwe uregulowanie sztucznej inteligencji, aby stworzyć z niej użytecznego partnera; tak jakby fakt że biotechnologia pozwoli nam kiedyś żyć dłużej jako młodzi i zdrowi ludzie, miałby zniweczyć tę odrobinę człowieczeństwa, która nam zostaje” – twierdzi Luc Ferry. „Francja uwielbia pesymizm” – podkreśla publicysta. „Houellebecq byłby na pierwszych stronach gazet, gdyby zamiast ogłaszać (…) że Zachód idzie w złym kierunku, wytłumaczył, dlaczego żyjemy tu jednak tysiąc razy lepiej niż w teokracjach, w krajach totalitarnych, w krajach trzeciego świata a zwłaszcza w latach 30. XX wieku, kiedy Hitler i Stalin szykowali się do zabicia milionów niewinnych osób?” – dodaje.
Jako światowego lidera „progresofobii”, publicysta cytuje Yuvala Harariego, autora książki „21 lekcji na XXI wiek”, według którego sztuczna inteligencja jest zagrożeniem dla cywilizacji ludzkiej. Luc Ferry przypomina stwierdzenie izraelskiego historyka, według którego tragicznym wynalazkiem był druk, który „mógł zniszczyć człowieczeństwo”, tak jak ma to zrobić sztuczna inteligencja. „Dość trudno mi jednak żałować wynalezienia książki i prasy, bez których, swoją drogą, diatryby Harariego przeszłyby po prostu niezauważone. Poza pracą kopistów, którzy faktycznie przez druk stali się zbędni (ale ludzkość się z tego podniosła…), druk dał milionom osób dostęp do czytelnictwa, a nawet dał ich dzieciom książki i podręczniki. Naprawdę, oprócz zrobienia efektu w mediach, kto chciałby się cofnąć, usunąć pisma i zachęcić naszych uczniów do jeszcze większej utraty chęci do czytania?” – przypomina Luc Ferry.
„Nie mogąc się cofnąć, intelektualista przeciwny progresowi sugeruje by zwolnić bieg ku innowacjom, w tym przypadku sztucznej inteligencji” – ocenia publicysta, twierdząc, że petycja, podpisana przez Harariego, która wnosi o spowolnienie wprowadzania sztucznej inteligencji, by dać czas na badania nad związanymi z nią zagrożeniami, czyli chęć zatrzymania progresu, „jest żartem”.
„Kto mógłby choć przez chwilę wierzyć, że petycja zatrzyma zaciekłą konkurencję między firmami, które w Stanach Zjednoczonych pracują nad sztuczną inteligencją, nie mówiąc o Chińczykach, którzy tylko się śmieją kiedy słyszą ludzi z Zachodu, mówiących tego typu głupoty? Kto mógłby poważnie myśleć, że prezesi firm, jak Elon Musk, który z hipokryzją nakłonił do petycji, naprawdę poproszą swoich badaczy o wzięcie urlopu? ” – pisze publicysta. „Intelektualiści nie powinni, jak zrobiliby na pewno Aron czy Camus, którzy pisali do L’Express z etyką i odpowiedzialnością za kierunek, przedstawić konstruktywne propozycje a nie ciągle chcieć się cofać?” – podsumowuje Luc Ferry.
oprac.JM