Mamy to! Pierwszy polski satelita telekomunikacyjny

Firma Thorium Space wraz z Europejską Agencją Kosmiczną pracuje, by powstał pierwszy polski satelita telekomunikacyjny. Urządzenie SmallGEO może trafić na orbitę za pięć lat.

Polskie projekty już za parę lat w kosmosie

.Polskie przedsiębiorstwo Thorium Space S.A. 30 listopada dołączyło do HummingSAT – projektu partnerskiego Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Program, w którym bierze też udział m.in. szwajcarska firma SWISSto12, zakłada budowę małych satelitów telekomunikacyjnych na orbitę geostacjonarną (GEO).

„Czekaliśmy na tę chwilę sześć lat, czyli od momentu, kiedy powstała spółka Thorium Space. To były lata ciężkiej pracy nad tym, żebyśmy mogli budować satelity telekomunikacyjne oparte w pełni o polską myśl technologiczną. Chcieliśmy, by robili to polscy inżynierowie we współpracy z Polską Agencją Kosmiczną” – Paweł Rymaszewski, twórca i Prezes Zarządu Thorium Space.

W programie Thorium Space odpowiada m.in. za zdefiniowanie całej misji, za projekt satelity Small GEO oraz opracowanie i budowę cyfrowego payloadu (ładunku danych).

Wstępna wartość projektu, w ramach którego powstanie polski satelita telekomunikacyjny szacowana jest na 75 mln euro. Dofinansowanie z ESA na payload telekomunikacyjny zaprojektowany i zbudowany przez spółkę wyniesie 8 mln euro w pierwszej fazie misji, która potrwa dwa lata, i 25 mln euro na kolejnym, trzyletnim etapie. W sprawie pozostałych potrzebnych na ten cel środków Thorium Space prowadzi rozmowy z firmami i instytucjami z kilku krajów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, polski satelita telekomunikacyjny może zostać wystrzelony w przestrzeń kosmiczną za pięć lat.

Satelita SmallGEO będzie ważył ok. tony, czyli wielokrotnie mniej niż orbitery starszej generacji. Urządzenie może być wykorzystywane do użytku wojskowego lub rządowego, ale Thorium Space zakłada, że pierwszy wyniesiony na odbitę satelita będzie komercyjny.

„Urządzenie i payload, który rozwijamy, są te same bez względu na to, do czego będą wykorzystywane. Satelita będzie miał pełny zakres częstotliwości, łącznie z tymi, których używa NATO. Idea tego projektu jest taka, że zmieniamy konfigurację w zależności od potrzeb. Możemy to robić wielokrotnie, także wówczas, gdy jeden klient zrezygnuje z własnego satelity, a pojawi się kolejny” – tłumaczy Paweł Rymaszewski.

Jak będzie działał pierwszy polski satelita telekomunikacyjny

.Zgodnie z założeniami satelita ma działać przez 15 lat – na taki okres może zabrać paliwo platforma, na której znajdzie się urządzenie. Później trafi z orbity do kosmicznego „cmentarzyska satelitów”. Deorbitacją SmallGEO zajmie się firma SWISSto12.

„Chcemy zresetować rynek, zmienić podejście do tego, jak klienci zamawiają satelity. Do tej pory, jak budowało się satelitę, trzeba było na jakieś 18 lat do przodu wiedzieć, co będzie na końcu. Nasza technologia zapewne nie tylko kilka razy tańsze satelity, ale też elastyczność ich wykorzystania. Udało nam się to zrobić, a dzięki Europejskiej Agencji Kosmicznej znaleźć małą platformę, która poleci z naszym produktem na orbitę geostacjonarną. Można teraz powiedzieć, że Polacy i polskie firmy mocno wchodzą w przestrzeń kosmiczną” – mówi prezes Thorium Space. 

Jak będzie wyglądała przyszłość naszej obecności w kosmosie?

.„Zamiast gonić i zawsze pozostawać w tyle, lepiej przeskoczyć do przyszłości, pomijając niektóre etapy, jak to się udało Polsce w bankowości czy technologiach informatycznych. W dziedzinie polskich projektów kosmicznych ten nowy etap, nazywany czasem New Space, charakteryzuje się wejściem na rynek firm prywatnych, szybszą budową tańszych satelitów, gwałtownym rozwojem rynku rozmaitych zastosowań. W tej perspektywie rozdrobnienie polskiego sektora może stać się zaletą, bo daje dużą elastyczność, umożliwia szybkie reagowanie na pojawienie się nowych technologii czy potrzeb rynkowych” – pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze prof. Grzegorz WROCHNA, polski fizyk, profesor nauk fizycznych i prezes Polskiej Agencji Kosmicznej.

W swoim artykule opisuje on wyzwania i możliwości, jakie stoją przed polską myślą kosmiczną. Mimo, że niektórych może to dziwić, jego zdaniem to właśnie teraz jest czas, by nasz kraj dołączył do eksploracji kosmosu. Autor zaznacza bowiem, że niepostrzeżenie na orbicie okołoziemskiej zrobił się niemały tłok. Nad naszymi głowami krąży ponad 40 000 satelitów. Zapewniają łączność międzykontynentalną i dostarczają internet do najodleglejszych zakątków świata. Prowadzą nas po ulicach miast i synchronizują ruch pociągów i satelitów. Łączą systemy bankowe i giełdowe. Dostarczają większość informacji o pogodzie i klimacie. Informują rolników, kiedy nawadniać, nawozić i opryskiwać. Tworzą mapy zabudowy, monitorują ruch na drogach, ostrzegają przed osuwiskami, informują o pożarach lasów i wspomagają koordynację służb ratowniczych w sytuacjach kryzysowych. Decydują o wynikach współczesnych konfliktów zbrojnych, których nie wygrywa się już masą sprzętu i siłą ognia, tylko ilością i precyzją informacji. Krótko mówiąc, stały się częścią infrastruktury niezbędnej do funkcjonowania współczesnego społeczeństwa i nowoczesnego państwa, podobnie jak autostrady, lotniska, światłowody internetowe i sieci komórkowe. Szkoda więc, by Polska nie miała w tym swojego udziału.

„Obserwując tę dynamikę, można zadać pytanie, czy Polska jest krajem na tyle nowoczesnym i silnym gospodarczo, by zapewnić sobie dostęp do tych zdobyczy technologicznych i być istotnym graczem na międzynarodowych rynkach” – zastanawia się prof. Grzegorz WROCHNA.

Uważa on, że tradycje mamy znakomite i bynajmniej nie tylko w dziedzinie fantastyki naukowej – choć Lem i Żuławski zainspirowali niejednego przedsiębiorcę swoimi wizjami. Pierwszy polski instrument badawczy poleciał w kosmos już 50 lat temu, w 500-lecie urodzin Kopernika. W ramach programu „Interkosmos” budowaliśmy zaawansowaną w owych czasach aparaturę i wysłaliśmy pierwszego Polaka na orbitę. Mirosław Hermaszewski przez całe 45 lat po swoim locie wspierał inicjatywy kosmiczne i inspirował kolejne pokolenie, spotykając się z młodymi ludźmi.

Nowoczesna era polskiego kosmosu zaczęła się na dobre w 2012 roku wejściem naszego kraju do Europejskiej Agencji Kosmicznej (European Space Agency – ESA). Celem tej organizacji jest rozwijanie technologii w krajach członkowskich poprzez realizację wspólnych programów. O tym, jakie programy będą realizowane, decydują ministrowie państw członkowskich. Co trzy lata spotykają się w Paryżu i głosują portfelami: ESA będzie realizować te programy, które zebrały odpowiednie finansowanie. Reguła zwrotu geograficznego zapewnia, że większość zadeklarowanej kwoty wraca do kraju w postaci zamówień na elementy niezbędne do realizacji danego programu. Mamy więc gwarancję, że wpłacone pieniądze nie tylko odzyskamy, ale dzięki nim zdobędziemy dostęp do najnowocześniejszych europejskich technologii i rozwiniemy swoje własne.

Jego zdanie, nie jest jednak naszym celem „doganianie” znacznie bardziej doświadczonych agencji. Zamiast gonić i zawsze pozostawać w tyle, lepiej przeskoczyć do przyszłości, pomijając niektóre etapy, jak to się udało Polsce w bankowości czy technologiach informatycznych. Ten nowy etap, nazywany czasem „New Space” albo „Space 4.0”, charakteryzuje się wejściem na rynek firm prywatnych, szybszą budową tańszych satelitów, gwałtownym rozwojem rynku rozmaitych zastosowań. W tej perspektywie rozdrobnienie polskiego sektora może stać się zaletą, bo daje dużą elastyczność, umożliwia szybkie reagowanie na pojawienie się nowych technologii czy potrzeb rynkowych.

Dla młodych czy niezbyt dużych firm trudną do pokonania barierą jest przepaść między opracowaniem nowej technologii a wdrożeniem jej do konkretnych produktów czy usług rynkowych. I tu z pomocą przychodzi ESA, tworząc most nad tą „doliną śmierci”. Jest to możliwe, gdyż ESA wykorzystuje pieniądze publiczne, kierowane przez państwa członkowskie do interesujących je obszarów, ale wydaje je na zasadzie komercyjnych zamówień, gdzie firma musi wygrać przetarg i dostarczyć działający produkt. Co więcej, nie jest pozostawiona sama sobie, tylko może liczyć na wsparcie ekspertów ESA i dojrzalszych partnerów. Nie dziwi więc, że na 17 mld euro, zebranych przez ESA na lata 2022–25, 9 mld pochodzi z Francji, która postrzega współpracę z ESA jako najlepszy model rozwijania swojej gospodarki wysokich technologii.

„Myśląc o rozwoju potencjału komercyjnego naszych firm, należy szukać obszarów, gdzie spodziewamy się dużego zapotrzebowania w przyszłości, a dziś jeszcze nie są one obsadzone przez wielkich graczy. Do takich obszarów należy niewątpliwie śledzenie tego, co się dzieje na zatłoczonej orbicie, naprawa uszkodzonych satelitów, usuwanie satelitów już nieczynnych itp. Znakomicie wpisują się tu kompetencje naszych firm i instytucji naukowych. Instrumenty obserwacyjne, automatyka i robotyka, sztuczna inteligencja, elementy napędów to zasoby, które połączone mogą stworzyć pionierskie i konkurencyjne rozwiązania. Wysoka rozdzielczość i wielosatelitarne konstelacje produkują dziś ogromne ilości danych. Zarządzanie takimi danymi, ich przechowywanie, udostępnianie i przetwarzanie to już domena polskich firm, które z powodzeniem oferują swoje rozwiązania innym państwom i ESA” – dodaje autor.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 grudnia 2023