Mapa wojny na Ukrainie - F-16 wchodzą do walki
Liczba przekazanych Ukrainie myśliwców F-16 jest na razie na tyle mała, że ich głównym efektem będzie podniesienie morale Ukraińców niż uzyskanie przewagi militarnej – pisze przywołując opinie ekspertów, brytyjski tygodnik „The Economist”.
Myśliwce F-16 to nadzieja dla walczącej Ukrainy
W ostatnich dniach lipca Ukraina otrzymała pierwsze 10 spośród 79 obiecanych F-16, do końca tego roku ma dostać kolejne 10, a kolejne będą dostarczane etapami w przyszłym roku. „The Economist” przedstawia szereg powodów, dla których przekazywanie samolotów trwało tak długo – brak miejsc szkoleniowych dla ukraińskich pilotów, problemy językowe, fakt, że F-16 są znacznie bardziej skomplikowane niż wszystkie samoloty, na których latali do tej pory ukraińscy piloci, czas potrzebny na przygotowanie logistyki i infrastruktury, bo ich serwis i obsługa również są bardziej skomplikowane.
Jeśli chodzi o to, jaką różnicę zrobią w wojnie F-16, to „The Economist” przywołuje opinię Douglasa Barrie, eksperta ds. sił powietrznych w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych, który uważa, że główną natychmiastową wartością jest wzrost morale. Według niego, początkowa liczba samolotów jest niewielka, a Ukraińcy będą ich używać ostrożnie, aby uniknąć strat, które dałyby Rosji propagandowe zwycięstwo. Powinny one jednak zacząć przynosić stopniową różnicę.
Jak pisze „The Economist”, według doniesień, Amerykanie wyposażają F-16 w zaawansowane pociski powietrze-powietrze (takie jak wersja dalekiego zasięgu AIM-120 i AIM-9X, najnowsza wersja Sidewindera), a także szybkie pociski przeciwradiolokacyjne. Będą w stanie przenosić do czterech bomb szybujących GBU-39 (będące zasadniczo pociskami z krótkimi skrzydłami, który można wystrzelić z samolotu), które, choć mniejsze niż ich rosyjskie odpowiedniki, są znacznie bardziej celne i mają większy zasięg. Mogą również przenosić amunicję kasetową, która może być używana przeciwko żołnierzom i formacjom opancerzonym.
F-16 mogłyby zmniejszyć bezkarność, z jaką rosyjskie Su-34 ostrzeliwują ukraińskie linie frontu. Rosjanie codziennie wystrzeliwują ponad sto prymitywnych, ale skutecznych bomb szybujących bez konieczności opuszczania rosyjskiej przestrzeni powietrznej. Według Nico Lange, byłego szefa sztabu w niemieckim ministerstwie obrony, priorytetem będzie zmuszenie rosyjskich pilotów do pozostania z tyłu lub ryzykowania zestrzelenia.
„Jednak ze względu na powolny wzrost liczebności, może minąć trochę czasu, zanim F-16 będą mogły wywrzeć znaczący wpływ. Niedawny raport Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), innego think-tanku, dowodzi, że Ukraina potrzebuje znacznie więcej samolotów, niż do tej pory obiecano. Spośród 79 obiecanych samolotów, co najmniej dziesięć to dwumiejscowe samoloty szkoleniowe. Niektóre z nich mogą być w tak złym stanie, że będą służyć głównie jako źródło części zamiennych. Ukraina może mieć wystarczającą liczbę samolotów dla zaledwie trzech do czterech eskadr. W raporcie argumentuje się, że potrzebuje 12 lub więcej eskadr z 18 samolotami na eskadrę, aby osiągnąć lokalną przewagę powietrzną i wesprzeć ofensywę naziemną” – napisał „The Economist”.
Dodaje, że integracja F-16 z ukraińskimi systemami obrony powietrznej i zdobycie doświadczenia operacyjnego zajmie trochę czasu. Przywołuje opinię gen. Bena Hodgesa, byłego dowódcy sił USA w Europie, który zwraca uwagę, że koordynacja samolotów latających z wielu lotnisk będzie wyzwaniem. Jednym z kluczy do uwolnienia ich potencjału są samoloty kontroli i nadzoru ASC 890; w maju Szwecja ogłosiła, że przekaże dwa z nich. Nie jest jednak jasne, kiedy ukraińskie załogi będą gotowe do ich pilotowania.
„Mimo to, przybycie F-16 oznacza początek budowania sił powietrznych zgodnych ze standardami NATO. Podłącza to Ukrainę do dobrze rozwiniętego łańcucha dostaw F-16. Systemy uzbrojenia NATO, takie jak pociski Storm Shadow/Scalp, będą znacznie skuteczniejsze, gdy będą przenoszone przez samolot, dla którego zostały zaprojektowane, a nie doczepiane do starszych MiG-ów i Suchojów. Ukraińskie F-16 są również wyposażone w Link-16, taktyczne łącze danych NATO, które umożliwia bezpieczną komunikację i lepszą świadomość sytuacyjną. Choć jest ich zbyt mało i pojawiły się zbyt późno, nie należy lekceważyć znaczenia F-16” – konkluduje „The Economist”.
Defetyzm działa na korzyść Rosji
.”Na początku ubiegłego roku wielu z nas miało nadzieję na szybkie zwycięstwo Ukrainy. Lecz kiedy ono nie nastąpiło, bez większego namysłu rzuciliśmy się w wir rywalizacji o to, kto nakreśli najczarniejszą i najbardziej rozpaczliwą wizję przyszłości. W ciemnościach długich zimowych nocy pesymizm staje się nową niebezpieczną pandemią panoszącą się zarówno wśród nas, jak i mieszkańców całego Zachodu. Brak wiary w możliwość innego rozstrzygnięcia, w zwycięstwo Ukrainy, szybko wprowadza nas w nastrój zmęczenia i „pogodzenia z rzeczywistością”, o co tak usilnie zabiega Kreml. Jeśli ten nastrój się utrzyma, Ukraina otrzyma jeszcze mniejsze wsparcie z Zachodu. Warto więc odpowiedzieć sobie na proste pytanie: jeżeli Kreml czerpie korzyści z naszego pesymizmu i naszych apokaliptycznych prognoz, to czy naprawdę mądrze robimy, bezkrytycznie oddając się temu mrocznemu pesymizmowi, w dodatku zachęcając do niego innych” – pisze w swoim artykule Andrius KUBILIUS, premier Litwy w latach 1999–2000 i 2008–2012, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Mimo to pragnienie, by oprzeć się globalnemu pesymizmowi, nie oznacza, że nie należy obserwować tego, co dzieje się w terenie: walka Ukrainy z rosyjską inwazją wkroczyła w nową fazę, w której nie przewiduje się natychmiastowych zwycięstw i szybkiego wyzwolenia ukraińskiego terytorium. Wojna może potrwać dłużej, niż sądziliśmy jeszcze rok temu. Nie oznacza to jednak, że zwycięstwo Rosji jest nieuchronne.
„Aby przezwyciężyć pandemię pesymizmu, musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę, że jedyną szczepionką, która może nas przed nią uchronić, nie jest wybuch nadmiernie optymistycznych nastrojów, lecz znacznie głębsza racjonalna analiza oparta na faktach, liczbach i rozsądku – nie na emocjach. Tymczasem, pomimo że staliśmy się państwem frontowym, wciąż nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich analiz. Racjonalną analizę warto rozpocząć od prostych, podstawowych pytań: po pierwsze, o polityczną wolę Zachodu, a po drugie, o jego materialną zdolność do realizacji tej woli” – zaznacza autor.