Mapa wojny na Ukrainie - nuklearna retoryka Rosji

Mapa wojny na Ukrainie - nuklearna retoryka Rosji

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział włoskiemu dziennikowi „La Repubblica”, że obecnie nie ma ryzyka jakiegokolwiek ataku Rosji na jedno z państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dodał, że rosyjska retoryka nuklearna jest „nieodpowiedzialna”.

Rosja nie zaatakuje NATO

.W rozmowie Stoltenberg, który dzień wcześniej spotkał się w Rzymie z premier Włoch Giorgią Meloni, oświadczył: „Nie widzimy żadnego nadciągającego ryzyka jakiegokolwiek ataku militarnego przeciwko jakiemuś członkowi NATO”.

Odnotował, że wojska rosyjskie na Ukrainie robią postępy w terenie, a do tego – jak dodał – nie można dopuścić. Zapewnił przy tym, że NATO nie planuje bezpośredniej interwencji na Ukrainie. „Mamy dwa zadania: pomóc Ukrainie i nie dopuścić do tego, by wojna rozszerzyła się” poza ten kraj – wyjaśnił.

Stoltenberg zaznaczył: „Prawdą jest to, że rosyjska retoryka nuklearna jest nieodpowiedzialna. Monitorujemy sytuację, ale nie widzieliśmy żadnej zmiany w ich postawie z tego punktu widzenia. Moskwa wie, że wojny nuklearnej nie można wygrać”.

Nieodpowiedzialna nuklearna retoryka Rosji

.Zdaniem szefa Sojuszu Północnoatlantyckiego decyzja Władimira Putina, który nakazał rosyjskim siłom zbrojnym przeprowadzenie ćwiczeń bojowych z taktyczną bronią jądrową to „ryzykowne i groźne wyzwanie”.

“Rosja stosuje ten rodzaj retoryki od samego początku. Prezydent Putin wygłosił przemówienie, w którym nawiązał także do potencjalnego użycia broni nuklearnej. To nieodpowiedzialne zachowanie” – dodał Stoltenberg.

Kreml zyskuje na defetyzmie

.Andrius KUBILIUS, premier Litwy w latach 1999–2000 i 2008–2012 i poseł do Parlamentu Europejskiego pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze, że na początku ubiegłego roku wielu z nas miało nadzieję na szybkie zwycięstwo Ukrainy. Lecz kiedy ono nie nastąpiło, bez większego namysłu rzuciliśmy się w wir rywalizacji o to, kto nakreśli najczarniejszą i najbardziej rozpaczliwą wizję przyszłości. W ciemnościach długich zimowych nocy pesymizm staje się nową niebezpieczną pandemią panoszącą się zarówno wśród nas, jak i mieszkańców całego Zachodu. Brak wiary w możliwość innego rozstrzygnięcia, w zwycięstwo Ukrainy, szybko wprowadza nas w nastrój zmęczenia i „pogodzenia z rzeczywistością”, o co tak usilnie zabiega Kreml. Jeśli ten nastrój się utrzyma, Ukraina otrzyma jeszcze mniejsze wsparcie z Zachodu.

„Warto więc odpowiedzieć sobie na proste pytanie: jeżeli Kreml czerpie korzyści z naszego pesymizmu i naszych apokaliptycznych prognoz, to czy naprawdę mądrze robimy, bezkrytycznie oddając się temu mrocznemu pesymizmowi, w dodatku zachęcając do niego innych” – dodaje autor.

W jego ocenie, by przezwyciężyć pandemię pesymizmu, musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę, że jedyną szczepionką, która może nas przed nią uchronić, nie jest wybuch nadmiernie optymistycznych nastrojów, lecz znacznie głębsza racjonalna analiza oparta na faktach, liczbach i rozsądku – nie na emocjach. Tymczasem, pomimo że staliśmy się państwem frontowym, wciąż nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich analiz. Racjonalną analizę warto rozpocząć od prostych, podstawowych pytań: po pierwsze, o polityczną wolę Zachodu, a po drugie, o jego materialną zdolność do realizacji tej woli.

„Mimo iż Zachód jest od Rosji znacznie silniejszy gospodarczo, Rosja wydała w 2023 r. ponad 100 miliardów euro na finansowanie wojny, podczas gdy Ukraina, przy całym wsparciu UE i Stanów Zjednoczonych, zmobilizowała tylko 80 miliardów euro. Ukraina wydała 25 proc. swojego PKB na działania wojenne, Rosja prawie 6 proc., natomiast pomoc wojskowa UE wyniosła zaledwie 0,075 proc. jej całkowitego PKB. Zatem na linii frontu przewaga gospodarcza Zachodu nie dała jeszcze o sobie znać, a Ukraina jak dotąd otrzymuje tylko takie wsparcie, które uniemożliwia jej przegraną, ale nie wystarcza, by odniosła zwycięstwo” – pisze Andrius KUBILIUS.

Rodzi to drugie proste pytanie: jeśli Zachód nie wspiera Ukrainy w stopniu pozwalającym jej odnieść sukces, to czy jest możliwe, że Zachód – od którego wsparcia zależy zdolność Ukrainy do wygrania tej wojny – pragnie zwycięstwa Rosji?

Możliwe, że niektórych zachodnich przywódców niepokoi perspektywa szybkiego i miażdżącego zwycięstwa Ukrainy, ponieważ obawiają się, że Kreml odpowie nieprzewidywalną eskalacją agresji lub że takie zwycięstwo doprowadzi do upadku reżimu Putina, z czym wiąże się przerażająca niepewność co do tego, kto przejmie władzę. Jednak jeśli nawet takie obawy istnieją, nie wyjaśniają, dlaczego Zachód miałby pragnąć zwycięstwa Rosji.

Prowadzi to do racjonalnego wniosku, że nie ma zachodnich przywódców, którzy chcieliby, aby Rosja wygrała ten konflikt. Nie ma żadnego logicznego powodu, dla którego zwycięstwo Kremla, po którym nastąpiłaby nowa fala rosyjskiej agresji, miałoby być dla Zachodu korzystne. A ponieważ Zachód jest coraz bardziej świadomy, że zwycięstwo Rosji zapewne oznaczać będzie nieuchronny wzrost chińskiej agresji wobec Tajwanu oraz „słabego” Zachodu, to tym mniej prawdopodobne jest, by ktokolwiek na Zachodzie uważał wygraną Kremla za jakkolwiek korzystną.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 maja 2024