Mateusz MORAWIECKI w El Mundo

Mateusz MORAWIECKI w El Mundo

Bez ofensywy dyplomatycznej Polski i nacisku na Niemcy przekazanie Leopardów na Ukrainę nie byłoby możliwe. Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego ta pomoc wojskowa nie powinna być jednak doraźna, ale rozszerzona na tyle, na ile jest to konieczne, by powstrzymać Rosję. I ufa on też w solidarność Hiszpanii, mimo że jest ona oddalona od Kijowa o 3 tys. kilometrów. „Od początku mogłem liczyć na wsparcie Pedro Sáncheza. Polska i Hiszpania walczą o ten sam cel” – mówi premier Mateusz MORAWIECKI w wywiadzie udzielonym dla hiszpańskiego dziennika El Mundo.

El Mundo: Panie premierze, wyczuwam, że ostatnie kilka dni były bardzo ciężkie, ale że może Pan być zadowolony z wyniku: może Pan wysłać Leopardy do Ukrainy. Cieszy się Pan?

Mateusz Morawiecki: Będę się cieszył dopiero po zwycięstwie Ukrainy nad rosyjskimi najeźdźcami. 

Polska od początku naciskała na swoich sojuszników, by silniej wspierali Ukrainę. Od miesięcy rozmawiam o tym z przywódcami europejskimi, przekonując ich na każdej Radzie Europejskiej do odważniejszych decyzji, do zwiększenia pomocy wojskowej i humanitarnej. Tej pomocy nie da się ograniczyć do kilku transportów broni i pakietu sankcji. Jest to długi i chwilami bolesny proces. Ale my jako Europa musimy pójść tą drogą. Jestem zadowolony nie tylko z tego, że wysyłamy nowy sprzęt. Cieszy mnie przede wszystkim to, że jesteśmy zjednoczeni. Jest to ważny sygnał dla Putina. Europa jest nieugięta .

El Mundo: Czy uważa Pan, że te czołgi zadecydują o przebiegu wojny i wkrótce będziemy światkami zwycięstwa Ukrainy?

Mateusz Morawiecki: Chciałbym, żeby tak się stało. Jednak tych czołgów musi być jeszcze więcej. To nie może być jednorazowa akcja. Zachód musi stale zwiększać swoją pomoc. Rosja to papierowy tygrys, ale jednak tygrys. Same czołgi jej nie odstraszą, lecz jeśli Putin zobaczy, że nasza determinacja nie słabnie, to w końcu dojdzie do wniosku, że nie uda mu się wygrać tej wojny.

El Mundo: Polska oświadczyła, że stoi na czele koalicji państw gotowych dostarczyć czołgi na Ukrainę, ale ta gotowość nie przełożyła się jak dotąd na znaczące ilości przekazanych maszyn, a przynajmniej nie na 300 czołgów, o które prosi Kijów. Czy dlatego Polska wysyła nie 14, a 60 czołgów? Aby uniknąć porażki?

Mateusz Morawiecki: Nie chcę mówić o szczegółach, ale w ukraińskiej walce o wolność Europy bierze już udział ponad 200 czołgów z polskich zasobów. Polska od samego początku dostarcza Ukrainie sprzęt wojskowy – armatohaubice Krab i systemy rakietowe Piorun, a do tego tysiące sztuk amunicji artyleryjskiej oraz systemy przeciwlotnicze. Nie wskazujemy palcem na innych, ale dajemy przykład, jak wiele można zrobić dla Ukrainy. Gdyby najsilniejsze państwa europejskie udzieliły Ukraińcom pomocy na taką skalę jak Polska, ta wojna już by się skończyła.

El Mundo: Ważne jest, aby czołgi dotarły przed ofensywą, która jest przewidywana na wiosnę. Kiedy dotrą na miejsce i jak Pana zdaniem Rosja spróbuje odeprzeć to zagrożenie? Intensyfikując ataki lotnicze? Stosując taktyczną broń jądrową? Zwiększając eskalację i powodując jeszcze więcej zniszczeń?

Mateusz Morawiecki: Putin jest zdolny do wszystkiego, aby utrzymać się u władzy. Ale użycie broni jądrowej byłoby przekroczeniem Rubikonu. Jeśli w Rosji są jeszcze ludzie, którzy nie stracili całkowicie instynktu samozachowawczego, chcę do nich zaapelować: powstrzymajcie Putina! Jego polityka nie doprowadzi do odbudowy potęgi Rosji, ale do jej ostatecznego upadku. Jest jeszcze czas, aby zawrócić z tej samobójczej drogi.

El Mundo: Jak Pana zdaniem zakończy się ten konflikt – przy stole negocjacyjnym czy miażdżącym zwycięstwem militarnym Ukrainy i w konsekwencji kapitulacją Rosji?

Mateusz Morawiecki: Oczy wiście pragnę zwycięstwa wolności nad autorytaryzmem, suwerenności nad opresją i demokracji nad przemocą.

Koniec tej wojny nastąpi jednak dokładnie wtedy, gdy Rosja zdecyduje się wycofać z Ukrainy. Albo dobrowolnie, albo pod przymusem. 

El Mundo: Nacisk Polski na Niemcy w sprawie wysłania czołgów na Ukrainę był tak ogromny i momentami tak ekspresywny, że wydawało się, iż Warszawa nie dąży tyle do pomocy Ukrainie, co raczej do uregulowania historycznych długów z Niemcami, a tym samym z Rosją. Czy jest to mylne wrażenie?

Mateusz Morawiecki: Historia jest ważna o tyle, o ile pozwala nam wyciągnąć wnioski i uniknąć pułapek, w które wpadli nasi przodkowie.

Tylko w tym kontekście historia ma wpływ na obecną sytuację. Historia nauczyła nas, że Rosji nie można ufać. Historia powinna nauczyć Zachód, że jeśli pozostawi Kijów samemu sobie, to prędzej czy później wojna przeniesie się do Berlina lub Paryża, tak jak to się stało w 1939 roku, gdy Europa zostawiła Warszawę bez wsparcia.

Mateusz Morawiecki: Natomiast kwestia niemieckich długów historycznych wobec Polski to temat na zupełnie inną rozmowę. Nie chcę mieszać tych dwóch kwestii. Jakkolwiek w obu tych kwestiach mam nadzieję nie na konflikt, ale na porozumienie z Niemcami. A podstawą każdego porozumienia jest zrozumienie partnera i wzajemny szacunek. Berlin od dawna zauważa rosnące geopolityczne znaczenie Polski. Tak jak w polityce, gospodarce czy przemyśle, tak w tematach historycznych widzę coraz większe zrozumienie dla polskich argumentów.

El Mundo: Jak Warszawa postrzega stanowisko Madrytu? Początkowo Hiszpania deklarowała, że nie może przekazać Leopardów, bo nie są już w użyciu, potem milczała, a w końcu wysyła je, gdy Niemcy się na to zgodziły.

Mateusz Morawiecki: Hiszpania, jak wiele państw, została postawiona przez Niemcy w trudnej sytuacji. Przekazanie czołgów zależało od wielu czynników, w tym od dobrej woli Berlina. Cieszę się, że premier Sánchez od początku deklarował otwartość na tę inicjatywę. Jestem wdzięczny, że hiszpańskie Leopardy zostaną wyremontowane i trafią tam, gdzie są zwyczajnie potrzebne. To dobra i odważna decyzja. Madryt leży ponad 3000 kilometrów od Kijowa, ale jak widać, odległość nie stanowi bariery dla prawdziwej solidarności. Wielokrotnie rozmawiałem z premierem Sánchezem, poświęcając sporo czasu kwestiom bezpieczeństwa. I zawsze mogłem liczyć na jego wsparcie. Polska i Hiszpania dążą do tego samego celu.

El Mundo: To zrozumiałe, że Polska i kraje bałtyckie czują się zagrożone imperializmem prezydenta Władimira Putina, mimo że członkostwo w NATO zapewnia im ochronę, jakiej nie miały nigdy przedtem – znajdują się na linii frontu, a historia mówi sama za siebie. Przypadek Hiszpanii czy Portugalii jest inny: dlaczego miałyby być bezpośrednio lub pośrednio zaangażowane w ten konflikt?

Mateusz Morawiecki: Owszem, Polska i Hiszpania leżą po dwóch różnych stronach kontynentu, lecz wojna w Ukrainie nie jest konfliktem lokalnym. To egzystencjalne zagrożenie dla całej UE, całego NATO i całego zachodniego świata.

Hiszpanii i Portugalii nie grozi obecnie rosyjska inwazja militarna – choć musimy pamiętać, że był czas, kiedy długie ramię Moskwy dosięgło również Madrytu. Jednak ekonomia, energia, bezpieczeństwo żywnościowe, przeciwdziałanie terroryzmowi, zmiany klimatyczne – wszystkie te kwestie wymagają sojuszników, stabilności i przewidywalnej przyszłości. Atakując Ukrainę, Rosja próbuje zniszczyć euroatlantycką wspólnotę wartości i interesów. Skutek? NATO i UE są zjednoczone w polityce wobec Kremla jak nigdy dotąd.

El Mundo: Po czołgach Zełenski chciałby dostać odrzutowce myśliwskie. Czy Polska jest za przekazaniem ich Ukrainie? Czy to będzie Wasza kolejna polityczna batalia?

Mateusz Morawiecki: To jest wciąż ta sama walka. Jeżeli nie będziemy konsekwentni we wspieraniu Ukrainy, przyszłość Europy stanie pod znakiem zapytania. Niekonsekwencja może mieć bardzo wysoką cenę.

Wyraźnie zaznaczamy, że będziemy nadal wspierać Ukrainę. Natomiast wszystkie decyzje dotyczące samolotów bojowych będziemy podejmować w ramach NATO, a obecnie nie ma w tej kwestii żadnych ustaleń, o których mógłbym powiedzieć coś więcej. Nie ma decyzji tej sprawie.

El Mundo: Gdzie Polska stawia granicę jeśli chodzi o pomoc wojskową dla Ukrainy?

Mateusz Morawiecki: Gdy w Ukrainie atakowane są obiekty cywilne, giną kobiety i dzieci, bestialsko mordowani są jeńcy wojenni, wyznaczenie granic pomocy byłoby niezgodne zarówno z polską jak i europejską racją stanu. A naszą racją stanu jest powstrzymanie Rosji. Od Madrytu po Kijów rozciąga się Europa, która pragnie żyć w pokoju. Jeśli zabraknie nam determinacji w obronie jednego europejskiego kraju, nasz kontynent może się stać oblężoną twierdzą na wiele lat.

El Mundo: Ukraina otrzymała od sojuszników ogromną pomoc wojskową, bez której mogłaby nie wytrzymać ataku Rosji. Jak więc uzasadnia Pan twierdzenie, że NATO nie bierze udziału w wojnie?

Mateusz Morawiecki: Gdyby dostawa broni była równoznaczna z przystąpieniem do wojny, oznaczałoby to, że Ukraina jest w stanie wojny z pomagającymi Rosji Iranem, Koreą Północną czy Białorusią. Gdyby przyjąć taką interpretację, już mielibyśmy do czynienia z globalnym konfliktem. A tak nie jest. 

El Mundo: Czy uważa Pan, że wojna przekroczy granicę Ukrainy, a jeśli tak się stanie, czy Polska będzie jednym z pierwszych zaatakowany krajów? Czy wisi nad nami widmo III wojny światowej?

Mateusz Morawiecki: Bierzemy pod uwagę każdy scenariusz. Nie mam wątpliwości, że gdybyśmy pozwolili Kremlowi wygrać tę wojnę, nie zatrzymałby się na Ukrainie. Rosja zagraża wszystkim swoim sąsiadom. 

El Mundo: Jeśli zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie jest Putin, to receptą powinna być zmiana układu sił na Kremlu, prawda? Czy dostrzega Pan znaki świadczące o tym, że coś takiego może się zdarzyć? Czy byłaby to zmiana na lepsze?

Mateusz Morawiecki: Rozwiązaniem jest demokratyzacja Rosji i skuteczne zakończenie autorytarnych rządów Putina. O tym musi zdecydować naród rosyjski w demokratycznych wyborach.

Deputynizacja jest jedynym sposobem na odbudowę tego kraju i zakończenie systemu dominacji służb specjalnych. Z kolei w Europie musimy pozbyć się wszelkich wpływów rosyjskich i całkowicie uniezależnić się od Rosji. Wtedy i tylko wtedy pojawi się szansa na nowe otwarcie w relacjach z zupełnie nową Rosją. Jest to jednak kwestia lat, nie miesięcy.

Wersja hiszpańska rozmowy: [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 lutego 2023