Megakoralowiec odkryty na Pacyfiku
Badacze uczestniczący w ekspedycji National Geographic twierdzą, że odkryli największy na świecie megakoralowiec. Znajduje się on u wybrzeży Wysp Salomona w południowo-zachodniej części Pacyfiku – poinformowało BBC.
Czym jest megakoralowiec z Wysp Salomona?
.Na „megakoralowca”, jak go nazwano, uczestnicy ekspedycji National Geographic Society’s Pristine Seas natrafili w październiku u wybrzeży Wysp Salomona. To miejsce należące do obszaru nazywanego Trójkątem Koralowym, w którym występuje duża różnorodność koralowców.
Jak opisują, z powierzchni wody nowo odkryty megakoralowiec wyglądał jak wrak statku. Po wykonaniu przez nich pod wodą pomiarów okazało się, że koralowiec jest większy niż płetwal błękitny, największe zwierzę na Ziemi. Jego wymiary to: 34 m szerokości, 32 m długości i 5,5 m wysokości.
Nowo odkryty koralowiec należy do rodzaju twardego koralowca nazywanego Pavona clavus lub koralem łopatkowym, ze względu na swoje kolumny, które przypominają ramiona. Jest on jest zbiorowiskiem wielu połączonych ze sobą małych organizmów, które razem tworzą jedną kolonię.
Jego wymiary wskazują, że ma on co najmniej 300 lat. Zdaniem badaczy jest w doskonałej kondycji, na co mógł wpłynąć fakt, że znajduje się on w głębszych wodach niż inne rafy koralowe, co mogło uchronić go przed wpływem zmian klimatu.
Na trwającym szczycie klimatycznym COP29 w Azerbejdżanie minister klimatu Wysp Salomona, Trevor Manemahaga podkreślił, że jego kraj jest dumny z tego odkrycia. „Chcemy, aby świat wiedział, że to wyjątkowe miejsce i należy je chronić” – powiedział. Dodał, że Wyspy Salomona gospodarczo polegają głównie na zasobach morskich, więc koralowce są dla nich bardzo ważne. Manemahaga zaznaczył, że większe wsparcie międzynarodowe pomogłoby krajowi stworzyć więcej różnicowych miejsc pracy, co wpłynęłoby na zmniejszenie liczby osób pracujących w branżach narażających na zniszczenie koralowce.
Historia uczy nas, jak chronić przyrodę
.”Kiedy byłem dzieckiem, jednym z moich ulubionych filmów był Wehikuł czasu, hollywoodzki przebój kinowy, luźno oparty na książce pod tym samym tytułem, wydanej w 1895 r. przez angielskiego pisarza H.G. Wellsa. Główny bohater, wynalazca żyjący pod koniec XIX wieku, opracowuje urządzenie do podróżowania w czasie, a następnie przemierza stulecia, by znaleźć odpowiedzi na ważkie pytania dotyczące życia i śmierci. Aby odpowiedzieć sobie na równie zasadnicze pytanie, a mianowicie, jak nasza cywilizacja może uniknąć katastrofalnego upadku z powodu zmian klimatycznych, my również powinniśmy odbyć podobną podróż w ramach eksperymentu myślowego.
Wyobraźmy sobie, że cofamy się do osiemnastowiecznej Anglii. Szybko odkrywamy, że trwa debata na temat bieżącego problemu: po dziesięcioleciach agresywnego wylesiania w kraju brakuje drzew. Niektórzy twierdzą, że zapowiada to upadek narodu, ponieważ bez dębu nie można budować statków i wyspa wkrótce nie będzie mogła bronić się przed morskimi napaściami. Ponadto węgiel drzewny, produkt uboczny obróbki drewna, jest szeroko stosowany jako materiał grzewczy oraz źródło energii.
Cofnijmy się jeszcze dalej i ustawmy zegar maszyny na wiek XVII, kierując się na Wyspę Wielkanocną. Po dekadach eksploatacji środowiska ludność tubylcza Rapa-Nui doświadcza szeregu klęsk. Z powodu prawie całkowitego wylesienia załamują się ekosystemy, ubywa żywności i wody, a drewno, jeden z podstawowych surowców tej cywilizacji, jest na wyczerpaniu.
Wracamy do XXI wieku i natychmiast widać wyraźne analogie. Tym razem na wyczerpaniu jest nie drewno, ale tzw. budżet węglowy, czyli maksymalna ilość gazów cieplarnianych, które możemy jeszcze wprowadzić do atmosfery bez powodowania wzrostu średniej temperatury na Ziemi o ponad 2 stopnie Celsjusza. W tym momencie istnieje duże prawdopodobieństwo przekroczenia kluczowych punktów krytycznych, jak np. zapadnięcie się pokrywy lodowej Grenlandii, które spowodowałoby ogromny wzrost poziomu morza i klęski o katastrofalnych rozmiarach” – pisze w swoim artykule Alessio TERZI.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB