Męka Chrystusa jest dla nas pociechą, przykładem i wzmocnieniem - abp Adrian Galbas

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest pociechą – powiedział metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

Rozmowa o znajdywaniu pocieszenia w Bogu

.W rozmowie z metropolita katowicki abp Adrian Galbas wyjaśnił, że cierpienie samo w sobie nie jest człowiekowi potrzebne, ponieważ niszczy i degraduje. Jednak w momentach, gdy przeżywamy cierpienie, męka Chrystusa może być pociechą i wzmocnieniem.

Arcybiskup przyznał, że wiara bywa trudna i jemu samemu czasami ciężko jest wierzyć w Boga. Jednocześnie podkreślił, że gdy słyszy o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest dla niego pociechą.

Metropolita katowicki Adrian Galbas przestrzegał księży, by nie wyrzucali wiernym, że przychodzą do Kościoła raz w roku, przy okazji święcenia pokarmów, ale starali się wykorzystać ten moment do ewangelizacji.

W Wielki Piątek katolicy wpatrują się w krzyż Chrystusa. Jezus przyjął swój krzyż dobrowolnie. My najczęściej boimy się i staramy się unikać cierpienia. Jaka nauka płynie z tego dla nas? Czy cierpienie jest nam, chrześcijanom do czegoś potrzebne?

Abp Adrian Galas: Nie. Samo cierpienie nie jest nam do niczego potrzebne. Ono zawsze niszczy, degraduje i rujnuje. Na pewno nie uszlachetnia. Pytanie, czy gdy go doświadczamy, a przecież tak się dzieje niemal nieustannie, gdy przeżywamy cierpienie fizyczne, duchowe, psychiczne, a czasem wszystkie naraz, gdy jesteśmy kłębkiem cierpienia, czy wówczas możemy coś z tym zrobić?

Męka Chrystusa jest dla nas pociechą, przykładem i wzmocnieniem. Syn Boży podjął cierpienie bez własnej winy, by nas wesprzeć w naszym cierpieniu. Nie musimy więc cierpieć sami i w samotności. Chrystus daje mi też nadzieję, że moje cierpienie będzie miało sens, nawet jeśli teraz w żaden sposób nie mogę tego dostrzec.

Jan Paweł II w liście „Salvifici doloris”, który został opublikowany czterdzieści lat temu, napisał, że cierpienie bliźniego jest też okazją do praktykowania miłości wobec niego. Na pewno nie moglibyśmy powiedzieć, że bliźni cierpi po to, bym ja mógł go kochać – to byłoby wręcz sadystyczne – ale gdy cierpi bliźni, ja mogę tym bardziej go kochać, a ten czyn miłości zawsze mnie samego wzniesie.

Dlaczego Wielkanoc jest nazywana Nową Paschą?

A.G.: Słowo „pascha” oznacza przejście. Najpierw wspominamy przejście narodu wybranego z Egiptu do Ziemi Obiecanej, a więc z niewoli do wolności, a potem przejście Chrystusa ze śmierci do życia, które ma praktyczną konsekwencję w życiu ludzi chrystusowych. Jesteśmy zaproszeni do tego, by nieustannie przechodzić z naszego Egiptu do naszej Ziemi Obiecanej, z niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych, z duchowej śmierci do życia w łasce. Czasem to przechodzenie trwa czterdzieści lat, jak tamta wędrówka przez pustynię, a czasem nawet dłużej. Ważne, żebyśmy mieli pewność, że jeśli podejmujemy ten wysiłek, to skończy się on szczęśliwym finałem. Dzięki pomocy, jaką otrzymujemy od Zmartwychwstałego Pana.

Arcybiskup Adrian Galbas o tajemnicy śmierci i rezurekcji Jezusa

Kościół naucza, że przez swoje zmartwychwstanie Jezus Chrystus wyzwolił nas z niewoli grzechu i śmierci i otworzył nam drogę do życia wiecznego. Jak rozumieć te słowa, skoro jako ludzie nadal grzeszymy, chorujemy i umieramy? Na czym polega to wyzwolenie?

A.G.: Jest różnica między doświadczaniem czegoś, a byciem przez coś pokonanym. Św. Paweł powie: śmierć nad nami nie ma już władzy. Śmierć nie jest ostateczna. Ostateczne jest życie wieczne z Bogiem. Tak wierzą chrześcijanie od wieków, za tę prawdę nieraz dali się dosłownie pokroić. Ona jest prawdziwym skarbem.

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, a także, gdy doświadczam własnego umierania, bo przecież ono się odbywa codziennie, od dnia narodzin, wówczas właśnie wiara jest pociechą. Wcale nie tanią, ale jednak pociechą.

Gdy na pogrzebach człowieka niewierzącego słyszę tylko „cześć jego pamięci”, a na pogrzebach wierzących „żyj w pokoju”, to słyszę wielką różnicę. Oczywiście cierpienie, zwłaszcza cierpienie niewinnych, niedoskonałość świata w nas i wokół nas, zawsze pozostanie tajemnicą. Dla wielu będzie wręcz gotowym aktem oskarżenia wobec wszechmocy i miłości Boga, powodem, by Go porzucić. Rozumiem to i przyjmuje z pokorą.

Zdarza się, że niektórzy przychodzą w Wielką Sobotę do kościoła, by święcić pokarmy, ale nie pojawiają się na liturgii Wigilii Paschalnej czy rezurekcji. Część osób kultywuje świąteczne zwyczaje, jednak bez odniesienia do ich religijnych korzeni. Jaka powinna być reakcja księży na takie sytuacje?

Każdy powód, gdy ludzie przychodzą do kościoła, jest dobry. Także gdy jest to jedynie naskórkowe. Tu jest wielka rola duszpasterzy, by nie wyrzucać ludziom, że ze święconką to są, a bez święconki to już nie. Można przecież wykorzystać ten moment ewangelizacyjnie. Wyjaśnić ludziom sens tego gestu, znaczenie symboli jajka, chleba czy mięsa. Bo przecież nie chodzi o same potrawy.

Jajko symbolizuje nowe życie, które jest nam nieustannie ofiarowywane w Chrystusie, chleb prowadzi nas do Eucharystii, która jest jednym z owoców zmartwychwstania Chrystusa i która jest nam potrzebna jak chleb do codziennej wędrówki wiary, a mięso przypomina baranka paschalnego, który był zapowiedzią ofiary Chrystusa. Wszystko jest więc po coś.

Podczas poświęcenia pokarmu można też zachęcić do adoracji Najświętszego Sakramentu, do przyjścia na liturgię. To wspaniała okazja do spotkania ludzi. Ciekawe, że w środowiskach polonijnych Polacy idący z koszyczkiem w Wielką Sobotę powodują wręcz oniemienie u tamtejszych biskupów. Co wyście zrobili, że tylu ludzi idzie do kościoła? – pytają zdumieni.

Tym, co łączyło Europę, jest chrześcijaństwo

.O roli religi w życiu publicznym i duchowym Europy pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Jan ŚLIWA, pasjonat języków i kultury oraz informatyk.

Autor artykułu zaznacza, że tym, co kiedyś łączyło Europę, jest chrześcijaństwo, Christianitas, wspólnota wiary. I kultura klasyczna. Chrześcijaństwo było wielokrotnie zagrożone, wewnętrznie i zewnętrznie. Obecny atak wydaje się silniejszy i głębszy. Jego bazą teoretyczną jest nowy ateizm, a jego czterej jeźdźcy to – Richard Dawkins, Sam Harris, Christopher Hitchens i Daniel Dennett.

„Pomijając dyskusję o istnieniu Boga, możemy się zastanowić, jaką rolę odgrywa religia w życiu jednostki i społeczeństwa. Na pewno jakieś formy duchowości towarzyszą człowiekowi od najdawniejszych czasów, są właściwie jego istotą” – zastanawia się ekspert.

Przytacza postać Pascala Boyera, który w książce Religion Explained twierdzi, że mózg ludzki jest nastawiony na wyszukiwanie obiektów antropomorficznych, na szukanie we wszystkim sensu i przyczyn. Z jednej strony prowadzi to do nauki, z drugiej do widzenia w zjawiskach interwencji boskiej, a dalej nawet do teorii spiskowych („to nie może być przypadek”). Nie ma się co obrażać o takie chłodne podejście autora. Jeżeli wiara w inny świat jest człowiekowi potrzebna, to nie ma sensu jej człowiekowi odbierać. Naturalność jest raczej argumentem „za” niż „przeciw”. Podobnie, jeżeli zrozumiemy, jak zbudowana jest nerka, to powinniśmy o nią dbać, a nie ją wycinać.

„Człowiek jaskiniowy, mający mózg praktycznie takiej wielkości jak my, a więc teoretycznie pozwalający na sformułowanie teorii kwantów i zorganizowanie lotu na Księżyc, zadawał sobie podobne pytania jak my, ale nie miał na nie odpowiedzi. By nie oszaleć, musiał sobie świat uporządkować – za pomocą wierzeń i rytuałów, sztuki. Co prawda na wiele ważnych pytań nie mamy odpowiedzi i dziś” – pisze Jan ŚLIWA.

Z kolei człowiek współczesny, który odrzucił religię, wrócił do punktu wyjścia, widząc siebie jako kupkę prochu, istniejącą przez chwilę na prowincjonalnej planecie krążącej w otchłaniach milczącego Uniwersum. Stąd myśli o przedłużaniu życia, hibernacji, zapamiętaniu zawartości mózgu w sieci, transhumanizmie. To oczywiście rozszerza zakres czasoprzestrzenny istnienia, może nawet do nieskończoności (póki istnieje stosowna technika), ale nie nadaje mu sensu. Sensu trzeba szukać gdzie indziej.

„Jezus to zarazem Bóg i człowiek, cierpiący świadomie, gdyż jego ukrzyżowanie jest kulminacją, drogą do zwycięstwa. Jednak dziś dla wielu Ukrzyżowany to tylko drewniana figurka. A przecież prawdziwe ukrzyżowanie to nieprawdopodobnie brutalna śmierć. Ten kontrast jest szokujący od tamtego czasu do dziś. To uniżenie się do samego dna podkreśla, że nikt nie jest pominięty” – zaznacza autor.

W jego ocenie to są najgłębsze korzenie idei powszechnych praw człowieka, przez wielu uważanych jednak za wytwór Oświecenia. A jednak powstała ta idea w świecie głęboko zanurzonym w chrześcijaństwie – mimo jego odrzucenia. 

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 marca 2024