Mickiewicz po angielsku
W poniedziałek wieczorem w Londynie miała miejsce premiera pierwszego pełnego przekładu „Ballad i romansów” na język angielski. Adam Mickiewicz po angielsku ukazał się w dwusetlecie wydania przełomowego dzieła polskiego romantyzmu, zaś sama premiera tłumaczenia odbyła się dwa dni po 167. rocznicy śmierci Mickiewicza.
.W Ognisku Polskim w Londynie miała miejsce premiera pierwszego pełnego przekładu „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza na język angielski. Premiera tłumaczenia odbyła się dwa dni po 167. rocznicy śmierci Mickiewicza i dwusetną rocznicę wydania „Ballad i romansów”. Jak zwraca uwagę w wypowiedzi dla PAP Charles Kraszewski, autor pierwszego pełnego przekładu „Ballad i romansów”, Adam Mickiewicz po angielsku nie musi być trudny do zrozumienia dla zagranicznego odbiorcy, bowiem zawarte w jego twórczości motywy są podobne do występujących u innych poetów romantycznych.
Charles Kraszewski, który wcześniej już przetłumaczył na angielski dwa inne dzieła Mickiewicza – „Dziady” oraz „Sonety”, mówi w rozmowie z PAP, że pomysł przełożenia z tej okazji „Ballad i romansów” powstał w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie już dwa lata temu. On sam już w przeszłości przetłumaczył wchodzące w skład tego zbioru „Liliję” oraz „Świteziankę”, zaś w XX wieku „Romantyczność” przełożył znany angielski poeta Wystan Hugh Auden, ale to jest pierwszy w historii pełen przekład całości. Przy czym zawiera on nie tylko 14 utworów z pierwszego wydania, które ukazało się w Wilnie w 1822 r., ale też cztery dodatkowe z wydania z Lipska z 1852 r.
Kraszewski mówi, że w odróżnieniu od „Dziadów”, które zawsze do niego przemawiały i go poruszały, dzięki czemu ich tłumaczenie przychodziło mu łatwo, na „Ballady i romanse” patrzył początkowo jako dzieło nieco pomnikowe, bardziej przez pryzmat ich znaczenia dla polskiej literatury. „Ale jak dostałem to zlecenie i zacząłem nad nimi pracować, to dostrzegłem, jak wielkim poetą Mickiewicz był wtedy za młodu oraz to, że +Ballady i romanse+ zawierają prawie wszystkie ważne motywy, do których powracał on później w całej swojej twórczości. I jak zacząłem nad nimi pracować, to miałem takie poczucie, że można to tak pięknie oddać po angielsku, że czytelnik anglojęzyczny będzie mógł te wiersze odbierać mniej więcej tak jak Polak teraz i w XIX w.” – opowiada tłumacz.
Uważa on, że „Ballady i romanse” są łatwiejsze w odbiorze dla zagranicznego czytelnika niż inne dzieła Mickiewicza, bo nie mają takiego kontekstu historycznego jak jego późniejsze utwory, za to zawierają motywy z folkloru polskiego czy litewskiego, podobne do motywów z folkloru angielskiego, szkockiego czy niemieckiego, do których odwoływali się współcześni Mickiewiczowi poeci romantyczni z zachodniej Europy. „Nawet jeśli ktoś z zagranicy nie wie nic o panu Twardowskim, to widzi, że on jest podobny do Fausta, że to taki żartobliwy Faust i takie nawiązania pomagają zrozumieć” – mówi.
Charles Kraszewski zarazem zwraca uwagę, by nie zakładać z góry, że coś będzie trudne do zrozumienia. „Sądzę, że Polacy często myślą, iż literatura polska jest trudniejsza w odbiorze dla obcokrajowców, którzy nie przeszli tego wszystkiego, co Polacy przeszli po 1795 r. Ale to dotyczy każdego tekstu tłumaczonego na język obcy. Czy jak się czyta Steinbecka, to jest on trudniejszy do zrozumienia dla Polaka, który nigdy nie był w Kalifornii? Wydaje mi się, że nie, bo wielcy pisarze zawsze piszą o ludziach i o ludzkich sprawach i każdy z nas może współodczuwać z ludźmi, którzy występują w tych książkach. A jeśli jest w tekście coś, co nie od razu jest łatwe do zrozumienia, do tego służą przypisy” – przekonuje.
Fenomen poezji romantycznej
.Na popularność poezji Adama Mickiewicza wpływ ma również jej wykorzystanie przez współczesnych artystów. Nad fenomenem fascynacji polskich piosenkarzy pochyla się literaturoznawca, prof. Karol SAMSEL.
„Słuchając utworów takich jak Hymn lub też Do * W sztambuch, mam poczucie, że oto obcuję z wokalistką, która posiadła cechy anachronicznego językowego obrazu świata, a następnie doskonale ów obraz zmodernizowała – za pomocą – jak by to powiedzieć – czegoś w rodzaju wittgensteinowskich gier językowych, inteligentnej pracy przesunięć znaczeń na literackim pierwowzorze. Cóż, jeżeli za grę językową Wittgenstein uważał nawet śpiewanie w chórze, czymś w rodzaju „gry” może być w nie mniejszym stopniu praca adaptacyjno-wyobraźniowa Sanah na materiale tekstowym. Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na wyczucie konwencji… Widać dosyć wyraźnie, że wokalistka śpiewająca Hymn bądź Do * W sztambuch, podobnie zresztą jak Ralph Kaminski, rozumie nie tylko to, ale i samą istotę konwencyjności jako mechanizmu, mało tego, że wie, jak wydobyć z tego mechanizmu naturalność i organiczność tak, że konwencja staje się tu obszarem ożywiania stylu, dodatkowym, ostatnim sensem utworu – tym, chciałoby się powiedzieć, wskrzeszonym…” – pisze prof. Karol SAMSEL w tekście „Sanah i romantyczna praca złudzenia’ [LINK]
PAP/Bartłomiej Niedziński/Wszystko Co Najważniejsze/MAC