Miliard USD - tyle zyskała Rosja na sprzedaży ukraińskiego zboża
Rosyjska wojna przeciwko Ukrainie „karmi sama siebie” – pisze 16 września amerykański „Wall Street Journal”. Szacuje się, że Rosja wraz z partnerami sprzedała zboże skradzione na okupowanych ukraińskich terytoriach za 1 miliard dolarów.
Rosja zyskała 1 miliard USD na sprzedaży ukraińskiego zboża
.Równocześnie z wojną zbrojną w Ukrainie toczy się wojna gospodarcza, której linia frontu przebiega przez okupowane ukraińskie tereny uprawne, należące do najżyźniejszych w Europie. Rosja i jej partnerzy sprzedali skradzione z nich zboże o wartości niemal 1 miliard USD. Biznes obejmuje „szeroką sieć klientów”, w tym rosyjską firmę wspierającą inwazję, firmę związaną z irańskim Korpusem Strażników Rewolucji, krymskiego biznesmena handlującego z Syrią i Izraelem oraz firmę sprzedającą przez Zjednoczone Emiraty Arabskie – czytamy.
„To tak jakby wojna sama siebie karmiła” – ocenił Pascal Turlan z organizacji Project Expedite Justice, która wspiera ukraińską prokuraturę w prowadzeniu dochodzenia w sprawie kradzieży zboża. „Nielegalny handel przynosi zyski sponsorowanemu przez Kreml systemowi patronatu, który z kolei pomaga w tym, by wojna i okupacja były kontynuowane” – dodał.
Trudno określić konkretną wartość komercyjną skradzionego przez Rosję zboża, jednak są to ogromne kwoty. Od 2022 roku bezpośrednio wywieziono co najmniej 4 mln ton zboża i innych produktów z okupowanej części Ukrainy na rynek międzynarodowy. Przychody mogą być szacowane na 800 mln USD – poinformował Markijan Dmytrasewycz, ukraiński wiceminister rolnictwa.
Ukraiński projekt Texty zaznaczył, że dużo większe ilości zboża zostały wywiezione transportem lądowym i na pokładach niewielkich statków. Według niego wartość skradzionego zboża może sięgać 6,4 miliardów USD. System patronatu przybiera różne formy, np. rosyjska firma sprzedająca zboże z okupowanego obwodu zaporoskiego przekazała 10 mln rubli (111 tys. USD) batalionowi walczącemu w tym regionie – napisał „WSJ”.
Które kraje kupują skradzione ukraińskie zboże?
.Nielegalny proceder zaczyna się w gospodarstwach. Rosyjskie siły zmuszają rolników do sprzedania swoich plonów po zaniżonych cenach albo je kradną, często z bronią w ręku. Z farm zboże transportowane jest ciężarówkami i koleją do portów nad Morzem Czarnym, w tym w okupowanych ukraińskich miastach.
Rosyjskie władze poinformowały, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy bieżącego roku wysłano 15 statków z 81 tys. ton pszenicy do Turcji z okupowanego Mariupola. Przedstawiciel władz tureckich zapewnił, że Ankara zakazuje dostaw z okupowanych portów ukraińskich i współpracuje z Kijowem, by zablokować nielegalny handel. Zboże sprzedawane jest zaprzyjaźnionym krajom, takim jak Iran i Syria. Największy hub nielegalnego eksportu to Sewastopol na anektowanym Krymie.
„WSJ” zaznaczył, że większość kupców na rynku międzynarodowym odmawia bezpośrednich dostaw z okupowanych terytoriów, by uniknąć sankcji i nacisków ze strony Kijowa. Zboże bywa też więc reeksportowane z Rosji. Ukraina stara się na poziomie dyplomatycznym wywrzeć presję na kraje, które kupują skradzione zboże. Ukraińskie władze przekazały, że w ostatnich dwóch latach Egipt, Izrael i Liban zrezygnowały z zakupu, gdy dowiedziały się, że zboże pochodzi z okupowanej części Ukrainy.
Narodziny nowej Europy
.Na temat uśpienia czujności Zachodu względem Rosji po zakończeniu zimnej wojny, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” piszą prof. Konstantyn SIGOW i Laure MANDEVILLE w tekście „Narodziny nowej Europy. Ukraina nas obudziła„.
„Spaliśmy. My, Zachód, mieliśmy głowy zaprzątnięte czymś innym. Nie licząc przyjaciół z Europy Środkowej, Bałtów i paru ekspertów, byliśmy naiwni, zaślepieni, cyniczni lub po prostu byliśmy ignorantami. Uwierzyliśmy, że sowiecki neototalitarny smok został pokonany, a on tymczasem odrodził się z ruin ZSRR. Nasi stratedzy, schowani pod amerykańskim parasolem – marząc wszakże, żeby się spod niego uwolnić – wmówili sobie, że na zawsze pozbyliśmy się wojny i że złe wiatry Historii już nigdy nie zawieją. Cóż za naiwność!”.
.„Niektórzy tak mocno skupili się na procesie rozpadu i niezgody toczącym nasze społeczeństwa, że nie dopuszczali do siebie myśli o innych zagrożeniach. Byli też tacy – w tym spora część naszych dyplomatów i polityków naznaczonych romantyczną wizją „rosyjskiego świata”, a czasem wręcz opłacanych przez tamten reżim – którzy uważali Putina za godnego szacunku i żywili nadzieję na wielkie strategiczne zbliżenie z Rosją jako przeciwwagę dla Stanów Zjednoczonych. Przekonywali, że nie należy stosować do Rosji kodów zachodnich społeczeństw, i wynajdywali tysiące usprawiedliwień dla pana na Kremlu. Niektórzy stawiali go sobie niemal za wzór – w kontrze do „dekadenckiego” Zachodu. Cóż za zaślepienie! Wszystkie te kalkulacje i złudzenia prysły wraz z agresją Rosji Putina na Ukrainę – wraz ze zmasowanymi bombardowaniami, dziesiątkami tysięcy zabitych, gwałtami, torturami, dołami śmierci, miastami obracanymi w morze ruin, otwarcie faszystowskimi deklaracjami, nieprzyzwoitymi propozycjami zawarcia pokoju, codziennymi kłamstwami, potiomkinowskimi konwentyklami na okupowanych terenach, a nawet szantażem użycia broni jądrowej. Przeżywamy katastrofę strategiczną i w końcu dostrzegamy, że mamy poważny problem rosyjski”- piszą prof. Konstantyn SIGOW i Laure MANDEVILLE.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ