Miniwahadłowiec X-37B rozpoczął swoją kolejną misję

Tajny amerykański bezzałogowy miniwahadłowiec X-37B rozpoczął w czwartek 27 grudnia 2023 roku swoją siódmą misję na orbicie okołoziemskiej. Po raz pierwszy został wyniesiony w kosmos przez rakietę Falcon Heavy firmy SpaceX, dzięki której może zostać umieszczony na rekordowej wysokości.

Tajny amerykański bezzałogowy miniwahadłowiec X-37B rozpoczął w czwartek 27 grudnia 2023 roku swoją siódmą misję na orbicie okołoziemskiej. Po raz pierwszy został wyniesiony w kosmos przez rakietę Falcon Heavy firmy SpaceX, dzięki której może zostać umieszczony na rekordowej wysokości.

Miniwahadłowiec X-27B i kolejna misja na orbicie okołoziemskiej

.Rakieta Falcon Heavy, składająca się z trzech połączonych ze sobą modułów, wystartowała z platformy startowej w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego na Przylądku Canaveral na Florydzie. Start nastąpił po ponad dwóch tygodniach nieudanych prób i opóźnień.

Rakieta wyniosła w kosmos zbudowany przez Boeinga pojazd X-37B, mniej więcej wielkości małego autobusu i przypominający miniaturowy prom kosmiczny. Jego zadaniem jest rozmieszczanie różnych ładunków na orbicie i przeprowadzanie eksperymentów technologicznych. Na koniec swojej misji statek wróci przez atmosferę i wyląduje na pasie startowym, podobnie jak samolot.

X-37B odbył od 2010 r. sześć misji. Przy pierwszych pięciu użyto rakiet Atlas V, należących do United Launch Alliance, wspólnego przedsięwzięcia Boeinga i Lockheed Martin. W maju 2020 r. miniwahadłowiec został wyniesiony przez rakietę Falcon 9 firmy SpaceX Elona Muska.

Tajemnicza misja

.Pentagon nie zdradził, jak wysoko tym razem umieszczony zostanie X-37B, ale eksperci przypuszczają, że może on zostać wyniesiony na wysoce eliptyczną orbitę okołoziemską, ok. 35 tys. km od Ziemi lub nawet na ścieżkę, która mogłaby skierować go w pobliże Księżyca.

X-37B przeprowadza także eksperymenty NASA, mające na celu zbadanie wpływu długotrwałej ekspozycji nasion roślin na promieniowania w przestrzeni kosmicznej. Możliwość uprawy roślin w kosmosie jest poważnie rozważana w planach zapewnienia astronautom pożywienia podczas przyszłych długoterminowych misji na Księżyc i Marsa.

14 grudnia w przestrzeń kosmiczną wyniesiony został przez Chiny tajny miniwahadłowiec Szenlung.

Od czasów ostatniej misji Apollo ludzkość nie wyszła poza próg naszego domu, którym jest Ziemia

.Księżyc, którego naturalny bieg był jest naruszany przez coraz to kolejne inicjatywy rządów, nadal pozostaje jedynym ciałem niebieskim na którym człowiek postawił stopę. Według niektórych ekspertów jest to znak stagnacji naszych starań o eksploracje kosmosu. Na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Mateusz MALENTA absolwent University of Manchaster i pracownik School of Physics and Astronomy. 

Jego zdaniem ludzkość od lat zagląda w najdalsze zakątki kosmosu. Regularnie badamy Układ Słoneczny i najbliższą Ziemi planetę – Marsa, na którym w dalekiej przeszłości mogły istnieć warunki pozwalające na rozwinięcie się prymitywnych mikroorganizmów; Wenus, której atmosfera składająca się głównie z dwutlenku węgla może służyć jako ostrzeżenie przed kryzysem, który już teraz zaczyna się na Ziemi; badamy najdalsze planety i planety karłowate, asteroidy i komety. Każde z tych osiągnięć jednak zostało dokonane z zastosowaniem bezzałogowych sond kosmicznych, satelitów i łazików. A nie to mieli na myśli wizjonerzy i ojcowie amerykańskiego, a także radzieckiego programu kosmicznego. Ich celem było posłanie ludzi w gwiazdy.

„Od czasów ostatniej misji Apollo ludzkość nie wyszła nawet poza próg naszego domu, którym jest Ziemia” – pisze autor. „Zaparkowaliśmy na niskiej orbicie okołoziemskiej w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i od kilku dekad nie mamy pojęcia, jak wydostać się z objęć grawitacji ziemskiej i nie tyle poszybować w stronę gwiazd, ile chociażby wrócić na Księżyc. Dlaczego więc po odniesieniu pierwszych wielkich sukcesów spoczęliśmy na laurach i nie ruszamy dalej” – pyta ekspert, zastanawiając się nad przyczyną stagnacji naszych badań nad kosmosem.

Przyczyn tego stanu rzeczy można szukać w zmieniającej się polityce Stanów Zjednoczonych, dla których eksploracja gwiazd nie jest już takim priorytetem. 

Autor przypomina, że wiele lat temu program Apollo nie powiódłby się, gdyby nie zaangażowanie rządu Stanów Zjednoczonych i NASA na wielu szczeblach. Teraz jednak budżet NASA to mniej niż połowa tego, co agencja miała do dyspozycji w połowie lat 60. Wiele osób wskazuje, że jest to główna przyczyna obecnej sytuacji i że należy zwiększyć finansowanie podboju kosmosu. Jednak nawet gdyby zapewnić NASA dwa razy większy budżet, to agencja po prostu wydałaby dwa razy więcej i wciąż znajdowalibyśmy się w miejscu, w którym jesteśmy obecnie. To rezultat rozgrywek politycznych i monopolu kosmicznego w Stanach Zjednoczonych.

Przez ostatnie 30 lat każdy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych miał swój plan, odmienny od planu poprzednika. W ciągu ostatnich 10 lat stanowisko NASA wobec podróży na Marsa zmieniało się wielokrotnie. Pierwotnie agencja miała się skupić tylko na locie na Marsa, na locie na Marsa poprzedzonym testowym lotem na Księżyc, testowym locie na asteroidę, w końcu według najnowszego planu administracji Donalda Trumpa – priorytetem stał się lot na Księżyc do 2024 roku i ustanowienie tam stałej bazy. Ostatecznie lot na Marsa mógłby się odbyć w bliżej nieokreślonej przyszłości. 

„Chociaż statystyczny Amerykanin ma inne priorytety niż loty kosmiczne, to jednak amerykańscy politycy skłonni są wspierać plany, które zapewnią im chociaż kilkaset lub kilka tysięcy dodatkowych głosów w najbliższych wyborach. A lot w Kosmos – kolejna realizacja American Dream – służy temu doskonale.Niestety, często są to plany, które niekoniecznie mają sens z finansowego, technicznego czy logistycznego punktu widzenia” – pisze Mateusz MALENTA.

Mniejsze zaangażowanie światowych rządów można wyjaśnić tym, że według wielu znajdujemy się u początku nowej ery podboju kosmosu – prywatni inwestorzy i miliarderzy inwestują w nowe technologie, które pozwolą im podbić nowy rynek i trochę przez przypadek kosmos. Chyba najbardziej znanym z nowych przedsiębiorstw jest SpaceX, założone przez Elona Muska w 2002 roku. Już teraz można śmiało powiedzieć, że firma ta zaczęła swego rodzaju rewolucję w astronautyce. Na początku nowego milenium pomysł Muska, aby odzyskać część rakiety nośnej, nie był zupełnie nowy. Rakiety pomocnicze wahadłowców kosmicznych były już wcześniej odzyskiwane, odnawiane i używane ponownie. Nigdy jednak nikt nie planował odzyskać pierwszego stopnia rakiety i nigdy nikt nie próbował miękkiego lądowania, czy to na lądzie, czy to na barce. Cały biznesplan SpaceX opierał się na tym pomyśle jako narzędziu do cięcia kosztów i zakończenia monopolu amerykańskich gigantów astronautyki.

.Jednak zdaniem autora, nawet innowacje w postaci prywatnych inwestycji w eksploracje kosmosu nie zmienia faktu, że przez ostatnie 50 lat być może nie osiągnęliśmy tego, co zaplanowali dla nas ojcowie współczesnej astronautyki. „Być może za długo siedzimy wygodnie na niskiej orbicie okołoziemskiej, bez żadnego spójnego pomysłu na to, jak powrócić na Księżyc i lecieć dalej” – dodaje autor.

PAP/ Wszystko co Najważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 grudnia 2023