MSZ Litwy protestuje przeciwko rosyjskiej liście poszukiwanych listem gończym polityków

Litewskie MSZ wystosowało notę protestacyjną do władz Rosji po umieszczeniu ministra kultury Litwy Simonasa Kairysa i ponad 20 innych polityków tego kraju na liście osób poszukiwanych listem gończym przez rosyjskie MSW za demontaż pomników z czasów sowieckich.
Reżim Putina umieścił na liście poszukiwanych polityków z bałtyckich krajów
.„Decyzje Federacji Rosyjskiej są sprzeczne z ogólnie przyjętymi normami prawa międzynarodowego, świadczą o próbach fałszowania przeszłości i braku szacunku dla pamięci historycznej Litwy” – czytamy w oświadczeniu MSZ w Wilnie.
Zażądano „natychmiastowego zakończenia politycznie motywowanych prześladowań obywateli Litwy”.
Na rosyjskiej liście osób poszukiwanych listem gończym jest też premier Estonii Kaja Kallas. Z Litwy, oprócz ministra Kairysa, umieszczono na niej mera Kłajpedy Arvydasa Vaitkusa, byłych i obecnych radnych samorządowych oraz litewskich historyków, którzy opowiedzieli się za usunięciem pomników sowieckich żołnierzy z przestrzeni publicznej kraju.
MSZ Litwy staje w obronie ministra kultury Simonas Kairys
.„Cieszę się, że moja praca na rzecz demontażu resztek sowietyzacji nie została niezauważona – skomentował we wtorek zaistniałą sytuację minister Kairys. – Mówiąc zaś poważnie, reżim robi to, co robił od zawsze: próbuje zdławić każdy powiew wolności, próbuje walczyć przeciwko demokracji, przeciwko prawom i wolnościom człowieka oraz dalej tworzyć własną historię, która się mija z jakąkolwiek logiką i faktami”.
„Kultura, dziedzictwo, pamięć to również strefa wojny, w której imperializm dąży do swoich celów” – oświadczył Kairys i podkreślił, że jego obowiązkiem jako ministra kultury „jest niedopuszczenie do osiągnięcia tych szkodliwych celów, niedopuszczenie do wypaczenia tych tematów zarówno na Litwie, jak też na arenie międzynarodowej”.
W 2023 roku na Litwie weszła w życie tzw. ustawa o desowietyzacji. W ramach jej realizacji z przestrzeni publicznych zaczęto usuwać symbole totalitaryzmu i autorytaryzmu – pomniki, nazwy ulic, placów i innych obiektów.
Zamknięcie rozdziału sowieckiej Okupacji
.Wpisanie litewskich polityków na listę osób poszukiwanych przez rosyjski reżim to przykład tego, jak Rosja Putina reaguje na próby deswoietyzacji i derusyzacji krajów bałtyckich. W artykule, opublikowanym na łamach Wszystko co Najważniejsze o desowietyzacji pisze Rajmund KLONOWSKI, dziennikarz „Kuriera Wileńskiego” – jedynej polskiej gazety codziennej poza granicami Polski.
Opisuje on, że pisownia nazw i nazwisk na Litwie została uregulowana. Litewski parlament w trzecim czytaniu przyjął poprawki do ustawy o dokumentach osobistych, zezwalającej na używanie w nich liter W, Q oraz X, ale przede wszystkim odchodzącej od pisowni „fonetycznej” imion i nazwisk w dokumentach.
„Chociaż nie przewiduje się używania nielitewskich znaków diakrytycznych, to w końcu Ana może być Anną, Zbignev – Zbigniewem, a Tomaš – Tomaszem. Ustawę podpisał prezydent Gitanasa Nausėdy i jest to wydarzenie historyczne – na płaszczyznach dalej sięgających niż tylko relacje polsko-litewskie” – zaznacza autor.
Jego zdaniem należy pamiętać, że W 141-osobowym parlamencie za poprawkami głosowało 18 stycznia 82 posłów. To istotna zmiana i pewne dopełnienie rozdziału relacji polsko-litewskich, jaki otworzył się również głosowaniem nad nazwiskami 8 kwietnia 2010 roku. Była to ostatnia wizyta na Litwie śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Wówczas głosujących „za” było czterokrotnie mniej. Prezydent, podkreślając, że jest zwolennikiem bliskiej współpracy polsko-litewskiej, zaznaczył też, że „ten problem pozwala na to, aby ci, którzy nie są zwolennikami koncepcji bardzo silnego zbliżenia między naszymi krajami, mieli argumenty”. I tak było.
„W ciągu ponad dekady, która upłynęła od tego czasu, relacje między Polską i Litwą zatoczyły koło. Ze strategicznego partnerstwa przerodziły się w zimny pokój, żeby z czasem znów wracać do normalności. Ale przyjęcie tej ustawy jest ważne nie tylko dla relacji polsko-litewskich – wielu komentatorów zresztą zwraca uwagę, że to pierwszy krok, gdyż w obecnym kształcie ustawa rozwiązuje problemy Litwinek wychodzących za obcokrajowców, ale nie obywateli Litwy narodowości polskiej, gdyż nadal nie zezwala na używanie znaków diakrytycznych, więc przykładowo Józef nadal byłby pisany jako Juzef lub Jozef. Naprawdę pisownia nazw na Litwie to ważniejsze dla samej Litwy, bo dopełnia też historię znacznie dłuższą” – dodaje ekspert.
Działania przeciwko Polakom na Litwie rozpoczęły się, gdy 10 października 1939 roku Litwa podpisała z Moskwą umowę o obopólnej pomocy i przekazaniu jej Wileńszczyzny, okupowanej od 17 września przez Związek Radziecki, na jej teren wkroczyło 18 786 żołnierzy rosyjskich. Nie stali w bazach – już w 31 października (nieproszeni przez stronę litewską) dokonali pogromu ludności polskiej w Wilnie, a dowództwo naciskało na stronę litewską, by brała się ostrzejszych środków wobec krnąbrnych Polaków. W czerwcu 1940 roku nastąpiła pełnoskalowa okupacja wojskowa Litwy (liczba rosyjskich żołnierzy wzrasta do 150 tysięcy), odbyły się sfingowane wybory (przed nimi „znika” prawie 4 tysiące obywateli mających autorytet w społeczeństwie), a nowy parlament 21 lipca ogłosił powstanie Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej,
„Reforma języka wprowadzała obligatoryjny zapis fonetyczny nazw własnych. Czyniono to nie z troski o czystość języka litewskiego (ten argument podnoszą często przeciwnicy normalnej pisowni – że pojawienie się litery W zburzy odwieczny porządek języka i upadnie on jako wartość publiczna) – po prostu był to element przygotowań przed wcieleniem do russkogo mira” – pisze Rajmund KLONOWSKI.
Autor przypomina, że Litewska SRS przestała istnieć 11 marca 1990 roku, kiedy Rada Najwyższa ogłosiła niepodległość. Ostatni stacjonujący na Litwie rosyjski żołnierz opuścił jej terytorium 31 sierpnia 1993 roku. Zostało jednak dużo reliktów trwającej pół wieku rosyjskiej okupacji, z powodu której Litwa utraciła około 800 tysięcy mieszkańców. Szybko pozbyto się pomników Lenina, ale już pomnik pisarza Petrasa Cvirki – jednego z czołowych kolaborujących intelektualistów i współautora wspomnianej reformy językowej – zniknął z centrum Wilna dopiero w 2021 roku.
Odejście od fonetycznej pisowni nazw własnych, narzuconej właśnie przez „russkij mir” – może być zamknięciem rozdziału sowieckiej okupacji.