Musimy zrobić wszystko, aby utrzymać wsparcie Amerykanów - Emmanuel Macron

Prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował w wywiadzie dla wydań kilku gazet o uspokojenie nastrojów po kłótni prezydentów USA i Ukrainy, Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Wezwał też kraje europejskie do „strategicznego zrywu” na rzecz wspólnej obronności, i że „Musimy zrobić wszystko”, żeby Donald Trump dalej wspierał Europę.
Apel o strategiczny zryw europejski
.Komentując załamanie się rozmów amerykańsko-ukraińskich i publiczną kłótnię prezydentów obu krajów, Macron zachęcił w sobotę do „spokoju i szacunku”, przekonując, że „można osiągnąć konkretne postępy, ponieważ stawka jest zbyt wysoka”.
W jego ocenie wycofanie przez USA zaangażowania na rzecz Ukrainy „nie leży w ich interesie”, bo jeśli Waszyngton zgodzi się na rozejm bez żadnych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, to „tego samego dnia zniknie jego zdolność odstraszania geostrategicznego względem Rosji, Chin i innych krajów”.
Francuski prezydent, mówiąc, że „Musimy zrobić wszystko” ostrzegł przed Rosją, która jest „agresywna” oraz „prowadzi działania terrorystyczne i kampanie masowej dezinformacji” we Francji i w innych krajach Europy. Wyraził przekonanie, że możliwy jest atak na Mołdawię i być może nawet na Rumunię, jeśli Rosja nie zostanie powstrzymana.
Apelował o „strategiczny zryw europejski”, czyli budowę europejskiej architektury obronności. Wskazał, że 6 marca odbędzie się szczyt UE, którego celem jest „powierzenie mandatu Komisji Europejskiej, by zainicjowała masowe i wspólne finansowanie, najszybciej, jak to możliwe”. „Stawką jest nasze bezpieczeństwo” – dodał. Możliwą skalę tego finansowania oszacował na „setki miliardów euro”.
Przyznał, że praca ta zajmie lata. „Z tego powodu w krótkiej perspektywie musimy zrobić wszystko, by utrzymać wsparcie Amerykanów” – dodał.
„Wiele krajów europejskich zbudowało swoje bezpieczeństwo na więzi transatlantyckiej. Trzeba wrócić do bardzo dawnych zwyczajów europejskich” – apelował Macron. Określił obecny moment jako „za piętnaście dwunasta” i dodał: „Mamy jeszcze środki, by osiągnąć sukces w tym strategicznym zrywie europejskim”.
Czy Europa zjednoczy się przeciwko Rosji?
.”Cały projekt europejskich sił pokojowych na Ukrainie jest mrzonką, dla której jak dotąd nie widać nawet cienia realności. Żeby nabrać w tej mierze pewności, wystarczy uważnie słuchać tych europejskich przywódców, którzy mówią, iż są gotowi swe wojska wysłać na Ukrainę. Główny zwolennik – prezydent Macron zastrzega się, że jeśli jacyś Francuzi mieliby być na Ukrainie, to „daleko od frontu” i „w niewielkiej liczbie”. Ale jeśli tak, to po co mieliby tam jechać? Drugi skaptowany do tej akcji premier Starmer mógłby się ewentualnie przyłączyć, ale tylko pod warunkiem militarnego udziału Amerykanów. Ale wiemy, że to właśnie Trump kategorycznie wykluczył. O ile dobrze słuchałem, to wśród chętnych jest jeszcze duńska premier Frederiksen, która pokornie daje do zrozumienia, że jeśli wszyscy by tam szli, i to z pomocą Amerykanów, no to i ona jakoś by się dołączyła. I to by było chyba tyle” – pisze we „Wszystko co Najważniejsze” Jan ROKITA.
Autor pyta: „Czy ktoś naprawdę serio myśli, iż wojska krajów NATO, nawet bez parasola ochronnego Ameryki, mogłyby zostać wysłane na Ukrainę za zgodą czy wręcz na wniosek Moskwy? Owszem, NATO-wskich żołnierzy można było do takiej czy innej akcji instalować na Ukrainie, nim przystąpiono do rozmów z Moskwą i wbrew jej woli. Tak jak sugerował to w kwietniu 2022 r., podczas pierwszej wyprawy do Kijowa, Jarosław Kaczyński. Ale i Ameryka, i Europa odżegnywały się wtedy od czegoś takiego niczym diabeł od święconej wody. Więc teraz, gdy rozmowy z Moskwą o rozejmie się zaczęły, a wszelkie decyzje co do Ukrainy wymagają konsensu z Putinem, kremlowski tyran miałby pójść na układ, wprowadzający na Ukrainę korpus państw NATO? Na tę Ukrainę, którą zamierza w całości zlikwidować albo sobie podporządkować, czego rosyjska delegacja nie kryła nawet szczególnie po negocjacjach w Rijadzie? Trudno się dziwić, że oficjalna Moskwa przybierała ostatnio ton ironiczny, informując o kategorycznym odrzuceniu wszelkich takich planów”.
Oczywiście, wszystko to inaczej by wyglądało, gdyby po sławnej prowokacji Hegsetha w Brukseli („Idźcie sobie na Ukrainę, ale bez żadnych gwarancji NATO czy USA”) Europa miała już dawno przygotowany dwustutysięczny korpus, uzbrojony i wyposażony po zęby, wówczas także z polskim udziałem. Można przewidzieć, że Moskwa i tak nie wpuściłaby dobrowolnie takiego korpusu na Ukrainę. Ale przynajmniej taka akcja podniosłaby prestiż Europy, pokazała jej zdolność do samodzielnego działania, a taki mocny korpus mógłby się jeszcze bardzo przydać po prawdopodobnym załamaniu się amerykańskich wysiłków pokojowych. Wtedy – to byłoby całkiem co innego.
„No i tu wracamy do początku. Dlaczego Tusk, Kaczyński czy Bosak mieliby teraz narażać szanse wyborcze swoich kandydatów prezydenckich, zgłaszając swój akces do projektu niepoważnego, nierealistycznego, a wysuniętego przez Amerykę tylko po to, by obnażyć impotencję Europy, a przez Moskwę odrzucanego z ironiczną pewnością siebie? I to na dodatek projektu, który gdyby przy nagłym osłabieniu umysłowym Putina jakimś cudem się urzeczywistnił, to nieuchronnie przybrałby – jak niegdyś w Bośni – postać karykatury, a Polskę i Wojsko Polskie wystawił na ryzykowne moskiewskie prowokacje. Czy ktoś z pryncypialnych krytyków polskiej polityki byłby w stanie mi to wytłumaczyć” – zastanawia się.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-rokita-czy-wysylac-polskie-wojska-na-ukraine/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB